Domyślne zdjęcie Legia.Net

Brychczy: Napastnicy dobrzy na papierze

Redakcja

Źródło: futbolnet.pl

23.12.2009 07:19

(akt. 16.12.2018 17:47)

- Graliśmy bardzo nierówno. Oprócz meczów dobrych często zdarzały się wpadki. Słabo prezentowaliśmy się głównie na wyjazdach - podsumowuje legijną jesień w rozmowie z serwisem futbolnet.pl legenda warszawskiego klubu, <strong>Lucjan Brychczy</strong>. - W tabeli nasze miejsce jest nienajgorsze, punktowo też nie wyglądamy źle, ale chcąc zdobyć mistrzostwo będziemy musieli poprawić grę poza domem.

W którym meczu Legia zaprezentowała się najlepiej?

- Tu pana zaskoczę. Najlepszy mecz rozegraliśmy w Wodzisławiu, gdzie… przegraliśmy 0:1 z zespołem, który się nie liczy. Powinniśmy wówczas pokonać Odrę różnicą co najmniej trzech goli.

Proszę o ocenę poszczególnych formacji zespołu.

- Zacznijmy od bramkarza. Janek Mucha był klasą dla siebie i tego chyba nie muszę komentować. Zdecydowanie wyróżniała się poza tym para stoperów – Dickson Choto oraz Inaki Astiz. Boczni obrońcy grali różnie. Skrzydłowi może nie zawiedli na całej linii, ale oczekiwania wobec nich były większe. Chodzi mi tu zwłaszcza o Miroslava Radovicia. Nieźle prezentował się też w środku pola Maciej Iwański. Na wartości stracił za to Maciej Rybus, ale to chyba efekt przemęczenia. Napastników natomiast to mamy bardzo dobrych, ale tylko na papierze. Takesure Chinyamie, Marcinowi Mięcielowi i Bartłomiejowi Grzelakowi nie można przecież odmówić umiejętności, ale nie grali oni na swoim normalnym poziomie, gdyż nie byli odpowiednio przygotowani.

Oprócz nich w ataku Legii figuruje także Adrian Paluchowski, który sezon rozpoczął od dwóch trafień w konfrontacji w Zagłębiem Lubin.

- Można powiedzieć, że zaliczył wtedy wejście smoka. Potem jego forma się jednak obniżyła, przez co nie łapał się do składu. To utalentowany chłopak i lepiej, żeby poszedł gdzieś na wypożyczenie. Taka właśnie opcja wchodzi teraz w grę.

Bez entuzjazmu wypowiada się Pan na temat kadrowiczów – Iwańskiego i Rybusa.

- Ciężko mi powiedzieć, czy oni nadają się już do reprezentacji. W rundzie jesiennej nie byli pełnowartościowymi zawodnikami.

Co Legii bardziej potrzebne – niezawodny Jan Mucha czy ewentualne pieniądze z jego transferu?

- To już sprawa działaczy, ale odejście Słowaka byłoby dla nas największą stratą. Ciężko go zastąpić. Nie dysponujemy obecnie zmiennikami o klasie Muchy.

Które pozycje należy w Legii wzmocnić?

- Wzmocnić – to tak łatwo się mówi. Potrzeba nam dwóch zawodników, którzy od razu przebiliby się do pierwszego składu i poprowadzili grę. Samo uzupełnianie drużyny nie ma sensu.

Marek Saganowski do Legii – jest coś na rzeczy?

- Było, ale ostatnio ucichło.

Czy wiążecie plany na przyszłość z Tomaszem Kiełbowiczem i Bartłomiejem Grzelakiem?

- Ciężko mi powiedzieć. Jakieś rozmowy się toczą. Grzelak to dobry piłkarz, ale bardzo podatny na kontuzje. Trudno więc na niego w stu procentach liczyć. Co do Kiełbowicza, to niedługo dojdzie mu konkurencja w postaci Jakuba Wawrzyniaka. Zobaczymy, jak to wszystko się rozwiąże.

Jak z perspektywy czasu oceniłby Pan słynną imprezę, jaką urządzili sobie Wasi piłkarze po porażce w Białymstoku?

- Nic wielkiego w sumie się nie stało, ale to wszystko było trochę nie na miejscu. Przecież oni przegrali wcześniej mecz! Dziwię im się, że tak łatwo się zgodzili na taki wypad. Po porażce nie powinni się publicznie pokazywać.

Bohaterem tamtego meczu został niechciany w stolicy Kamil Grosicki. Nie żałujecie, że z niego zrezygnowaliście?

- Trochę żałujemy, ale… on sam jest sobie winien. Kilkakrotnie dostawał szansę, ale można powiedzieć, że poza boiskiem jej nie wykorzystał. Proszę pana, to taki zawodnik, że do niego zaufania nie ma. I to nie ze względów piłkarskich.

Wisła Kraków ma nad Wami pięć punktów przewagi, ale w bezpośrednim starciu to Legia okazała się górą. Na czym więc polega wyższość „Białej Gwiazdy”?

- Jeśli chcemy zdobyć mistrza, nie wystarczy zwyciężać Wisłę, Lecha czy Ruch. Potraciliśmy punkty ze słabszymi teoretycznie zespołami. Zanotowaliśmy pięć remisów i dwie porażki. Za dużo tego. Wisła też miała swoje wpadki, ale była bardziej od Legii skoncentrowana. Gdy Paweł Brożek znajdował się w formie, krakowanie mieli dużą przewagę w ofensywie. Grali przy tym widowiskowo.

Czego życzyć Legii w roku 2010?

- Przede wszystkim dobrych występów, odpowiedniego przygotowania i żeby naszych czołowych napastników omijały kontuzje. No i oczywiście sięgnięcia po tytuł.

A Panu?

- Zdrowia, no i żebym doczekał tego mistrzostwa. Triumf na nowym stadionie byłby dla mnie wspaniałym przeżyciem. Długo na to czekam.

 

Rozmawiał: Tomasz Ćwiąkała

Polecamy

Komentarze (7)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.