Były sędzia sypie...
22.06.2005 23:27
Były sędzia piłkarski ujawnia mechanizmy handlowania punktami w ekstraklasie. Jaka jest skala korupcji wśród arbitrów, którzy prowadzą mecze w I i II lidze piłkarskiej? – Co drugi z sędziów należy do czarnej mafii – twierdzi były arbiter <b>Mieczysław Piotrowski</b>.
Piotrowski przed dwunastoma laty został wykluczony z grona sędziów piłkarskich, gdyż oskarżył środowisko o korupcję. Obecnie twierdzi, że sytuacja jest jeszcze gorsza.
Piotrowski nie chce pamiętać wydarzeń sprzed piętnastu lat, gdy w Kielcach zwracał prezesowi miejscowego klubu kopertę, która jakimś cudem znalazła się w kieszeni jego marynarki. Nie chce też wracać do meczu w Szczecinie, gdzie z kolei obserwator PZPN bezceremonialnie upominał się u gospodarzy o haracz.
Miecz Damoklesa
Po tym jak ostatnio aresztowano dwóch sędziów, można odnieść wrażenie, że to oni są całym złem naszej piłki. Tymczasem o wiele więcej zależy od obserwatorów – mówi Piotrowski. – Pewien arbiter opowiadał mi ostatnio o rozmowie z jednym z nich. Usłyszał, że popełnił takie to a takie błędy, ale jeżeli będzie potrafił żyć w rodzinie, to krzywda mu się nie stanie dodaje Piotrowski.
Każdy sędzia dobrze wie, że najważniejszą osobą na stadionie jest... obserwator. Gwizdać należy pod jego dyktando. Od otrzymanych ocen zależy przecież dalsza kariera. Wystarczy, że wysłannik PZPN wystawi notę sześć (skala od 5 do 10) i degradacja do II ligi gotowa. Z drugiej strony, przy współpracy z kwalifikatorem (jeżeli się podzieli otrzymaną łapówką), łatwiej doczekać się funkcji sędziego międzynarodowego. To zresztą sprzężenie zwrotne. Arbiter nie może sobie pozwolić na samodzielność, gdyż, jak miecz Damoklesa, wisi nad nim nota kwalifikatora. Aby wejść do elity, wielu arbitrów rezygnowało w ogóle ze swojej działki.
Dwie spółdzielnie
W pierwszej i drugiej lidze kupuje i sprzedaje się mecze w spółdzielniach sędziowsko-obserwatorskich. U nas są ponoć dwie: wielkopolska i lubelsko-śląska. Prokuratura na razie dobrała się do tej drugiej, do której należeli zarówno obaj aresztowani sędziowie Antoni F. ze Stalowej Woli i Krzysztof Z. z Łodzi, jak i kwalifikator Marian D. z Katowic. To nie znaczy, że grupa poznańska była ostatnio mniej aktywna. Śledztwo jest rozwojowe, bo Antoni F. sypie. Policjanci żartują, że tak szybko, iż trudno za nim nadążyć.
Z ręki do ręki
Wydrukowanie wyniku w każdym meczu jest właściwie sprawą dziecinnie prostą mówi Piotrowski. Bardziej wyrachowani arbitrzy nie robią tego w bezczelny sposób. Oni właściwie przez całe spotkanie sprzyjają drużynie, którą przekręcają. Robią tylko jeden lub, jeśli nie mają wyjścia, dwa duże numery i jest po sprawie. Nawet pokrzywdzeni dziwią się później, jak do tego mogło dojść. Przecież tak dobrze im gwizdał.
Jak załatwia się ustawienie wyniku? To już operacja bardziej skomplikowana.
Dawniej nikt się nie patyczkował – wspomina Piotrowski. Zostawiano w szatni torbę z czterema koniakami albo do marynarki sędziego trafiała koperta. Za absolutny pewnik brano, że dzięki temu przychylność jest zapewniona. Dzisiaj nikt nie odważy się na takie zachowanie.
Nie można zostawić śladu, więc przelewy nie wchodzą w rachubę. Pieniądze przekazywane są najczęściej przez pośredników. Dopiero po meczu trafiają do obserwatora i sędziego. Nie wiem dlaczego Antoni F. zdecydował się osobiście odebrać 100 tys. zł za ustawienie dwóch spotkań. Wszyscy w środowisku sędziowskim byli tym zdziwnieni.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.