Cezary Kucharski: To Vuković może być trenerem Legii na lata!

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

11.12.2019 08:55

(akt. 15.12.2019 16:42)

- Legii brakuje moim zdaniem jeszcze ze dwóch piłkarzy, którzy będą strzelać kluczowe bramki, brać na siebie grę w trudnych chwilach. Być może Legia tych graczy wykreuje. Jestem dobrej myśli. Legia długo szukała trenera, a kto wie czy to Vuković nie będzie tym trenerem na lata! Ja bym się nie zdziwił, gdyby tak się właśnie stało - mówi w rozmowie z Legia.Net były piłkarz i kapitan Legii Warszawa, Cezary Kucharski.

Widać cię czasem na trybunach przy Łazienkowskiej. Jak ci się podoba nowa Legia budowana przez trenera Aleksandara Vukovicia?

- Coraz bardziej mi się podoba. Vuković pracuje w Legii jako pierwszy trener trochę ponad pół roku. Dla mnie to krótko, a widzę znaczny postęp w grze i jej organizacji. Należę do tej grupy kibiców, której podoba się praca, jaką Aleksandar wykonuje przy Łazienkowskiej. Widzę, że zespół robi progres, idzie w kierunku wyznaczonym przez szkoleniowca.

Skąd się bierze taki rozstrzał w postrzeganiu Legii Vukovicia – jedni są zadowoleni, inni uważają, że jest bardzo słabo?

- Ja na piłkę patrzę chyba trochę z innej strony niż część kibiców. Fani swoją wiedzę najczęściej opierają o informacje wyczytane na stronach internetowych czy mediach społecznościowych i nie zawsze potrafią z nich wyciągnąć właściwe wnioski. Emocje dla nich są kluczowe w postrzeganiu rzeczywistości. Nie miałem wobec drużyny Legii od razu wielkich wymagań, bo widziałem, jak wiele się w niej zmieniło.

Jeszcze pół roku temu Legia była zupełnie inna - mieliśmy Arka Malarza, Michała Kucharczyka, Adama Hlouska, Miro Radovicia, Kaspera Hamalainena czy Carlitosa. Dziś te ważne postacie w szatni, a często i na boisku, zostały zastąpione nowymi nazwiskami. Można powiedzieć, że przebudowa była bezbolesna?

- Piłkarze, których wymieniłeś, w ostatnim sezonie w pewien sposób rozczarowali, nie odgrywali takich ról na boisku, jakie powinni odgrywać. Legia przecież nie zdobyła ani mistrzostwa Polski, ani Pucharu Polski. Vuković podjął więc bardzo odważną decyzję, by pozbyć się wielu zawodników o uznanych nazwiskach, ważnych w przeszłości. Do tego trzeba mieć odwagę, przekonanie i wiarę w to, że jest się w stanie zastąpić ich nowymi piłkarzami. W piłce nie ma zawodników niezastąpionych – przekonałem się o tym fakcie wielokrotnie. Takim przekonaniem i wiarą we własną wizję Vuković mi zaimponował.

Nowy jest nie tylko zespół, ale i sztab szkoleniowy – pojawili się choćby Jano Mucha, Łukasz Bortnik, Aleksandar Radunović – ci ludzie poznawali się i docierali na zgrupowaniu w Austrii cztery miesiące temu.

- To pokazuje, jak silny mandat do kształtowania swojej polityki w klubie dostał Vuković od właściciela Legii, Dariusza Mioduskiego. To był moim zdaniem dobry ruch. Vuko jest młodym trenerem i musiał sobie sztab dopiero zbudować. Ci ludzie muszą sobie ufać, muszą być wobec siebie lojalni. Ale nie chodzi o poddaństwo, by każdy przytakiwał, ale o dyskusję, wyrażanie własnego zdania. Znam Vukovicia jeszcze z boiska. Wiem, że jest otwarty na dyskusje i raczej je sobie ceni. Zakładam więc w ciemno, że zbudował sobie sztab z ludzi dobrze przygotowanych merytorycznie, którzy nie boją się wyrażać własnego zdania. Zresztą Janka Muchę pamiętam z boiska, nie jest to osoba, która zaakceptuje wszystko, co się jej powie.

- Po takich zmianach początek musiał być trudny, to było dla mnie oczywiste. Natomiast byłem przekonany, że z biegiem czasu będzie to wyglądało coraz lepiej. Vukovica postrzegam jako inteligentnego faceta, który potrafi wyciągać wnioski. Potrzebował trochę czasu, ale potrafi podejmować trudne decyzje, które potem okazują się decyzjami mądrymi.

Wspomniałeś o trudnym początku, ale ten w Polsce jest często najważniejszy bo gra się mecze, których stawka decyduje o przyszłości budżetowej klubu. Legia w pucharach odpadła z Rangers FC. To nie wstyd, ale część kibiców obwinia o to trenera, bo ten nie postawił np. na Carlitosa.

- Sam byłem w grupie osób, która uważała, że Sandro Kulenović jest przesadnie faworyzowany przez trenera Vukovicia. Nie bardzo wiedziałem z czego to wynika, nie dopytywałem się, nie interesowało mnie to. Być może wynikało to z polityki klubu, być może była chęć pozbycia się Carlitosa i wierzono w talent Kulenovicia? Być może Chorwat na treningach wyglądał bardzo dobrze, ale miał problem z pokazaniem tego w meczach, ale sztab wierzył w niego? Ja tego nie rozumiałem i pewnie inaczej poprowadziłbym wtedy politykę kadrową. Trener miał wtedy mały wybór, Niezgoda miał uraz, Kante był po Pucharze Narodów Afryki. Mnie się wydawało, że szkoleniowiec mógł w większym stopniu korzystać z Carlitosa, ale nie wiem czy przyniosłoby to efekt w postaci wygranego dwumeczu z Rangers FC. Samo założenie, by postawić na defensywę, było na tamtym etapie tworzenia zespołu bardzo słuszne. Tylko brakowało jakości wśród piłkarzy, którzy odpowiadali za ofensywę. Kulenović jako napastnik był według mnie ubogi w walory ofensywne. Taktyka była mądra, ale z przodu brakowało odpowiednich wykonawców mogących dać awans. Gdyby dziś Legia grała ze Szkotami, to pewnie miałaby większe szanse na awans. I to nawet pomimo tego, że zespół Stevena Gerrarda też od tego czasu poczynił postęp w grze. Wtedy bowiem był początkowy okres przebudowy, nowi ludzie, masa zmian w klubie. Moim zdaniem trudno więc było oczekiwać wyeliminowania takiego zespołu jak Rangers. Choć wiem, że oczekiwania w Warszawie zawsze były, są i będą duże.

W lidze w czołówce jest ciasno. Liga się tak wyrównała, że nikt nie jest w stanie się wyraźnie wybić? I chyba wyrównała w dół?

- Tak, ale czy naprawdę są podstawy do tego by mieć wymagania co do dominacji Legii już teraz? Pamięć kibiców jest często krótka, szybko zapominają, że ostatnie mistrzostwa były wygrywane w bólach, rzutem na taśmę. W takich klubach jak Legia, który zawsze ma wygrywać, który góruje na innymi pod wieloma aspektami, często pojawia się problem patrzenia na innych z góry. Do rywali podchodzi się z nadmiernym przekonaniem o własnej sile, z przesadną pewnością siebie, bez odpowiedniej pokory. A czasem trafia się na bardzo zmotywowanego przeciwnika, a takie nastawienie w trakcie meczu trudno jest zmienić. Ale jestem spokojny. Patrząc na to co gra Legia, jestem przekonany, że zdobędzie mistrzostwo Polski. Mam tylko nadzieję, że zimą zespół zostanie wzmocniony piłkarzami, którzy w trudnych momentach, z lepszymi rywalami, będą potrafili przesądzić o zwycięstwie Legii.

Legia nie ma teraz takich zawodników?

- Piłkarsko są dobrzy, ale brakuje im stabilności na wysokim poziomie, czasem pewności siebie i mądrości oraz cwaniactwa. Jak przeciwnik skupia się na faulowaniu, wali po kościach, to trzeba czasem umiejętnie na to odpowiedzieć, zareagować. A czasem jest odwrotnie, co mnie jako obserwatora i byłego piłkarza nawet irytuje. Pamiętam, że kiedyś trenerzy zwracali na to uwagę. Taki Andre Martins, jest bardzo dobrym piłkarzem, ale patrzę na jego mowę ciała i coś mi nie pasuje. Jest często faulowany, wręcz poniewierany, ale niejednokrotnie na własne życzenie. Po faulu gestykuluje, robi z siebie ofiarę, tworzy zamieszanie, mały teatr wokół własnej osoby. Takie rzeczy wcale nie wpływają pozytywnie na drużynę. Przez takie rzeczy traci się też parę minut gry, bo zamiast się podnieść, wstaje po minucie, dalej to przeżywa i rozmawia z tymi, co go faulowali. Moim zdaniem inaczej powinien reagować. To są takie małe rzeczy, ale jestem przekonany, że trener Vuković to widzi i będzie takie rzeczy zmieniał. Moim zdaniem, zespołowi potrzebne są dwa-trzy nowe elementy by zyskać przewagę w meczach z rywalami silniejszymi, w spotkaniach o stawkę. Póki co Legia ma problem w meczach z zespołami z czołówki. Ale popatrzmy na statystyki – Jarosław Niezgoda jest najlepszym strzelcem, ale komu te gole strzelił? ŁKS-owi, Rakowowi, Arce – a potrzeba jest by strzelał Śląskowi, Lechowi, Cracovii czy Jagiellonii. Dlatego mam nadzieję, że dojdzie dwóch czy trzech piłkarzy, którzy będą robić różnicę w takich właśnie spotkaniach.

fot. Piotr Kucza / Fotopyk

Jeszcze słówko o tym poziomie. Nie boli cię, że poziom się obniża? W Legii próżno szukać takich graczy jak Nikolić, Prijović, Odidja-Ofoe, Guilherme czy Radović, w Lechu nie ma graczy takich jak Radnevs czy Arboleda. A to potem ma przełożenie na wyniki w pucharach.

- Niestety od momentu gdy Zbigniew Boniek został prezesem PZPN, liga utrzymuje trend spadkowy w Europie. Słyszę oczywiście głosy, że PZPN nie odpowiada za, to ale traktuje to jako uciekanie od odpowiedzialności. Pomimo że Boniek chwalił się dobrymi kontaktami w UEFA, to nasz region Europy jest marginalizowany w poważnej piłce. Jest gorzej niż było i nie ma co się czarować, że jest inaczej. Pogodziłem się z tym, że jak chcę obejrzeć mecz na wysokim poziomie, to muszę pojechać zagranicę lub włączyć transmisję w telewizji z Ligi Mistrzów czy ligi angielskiej, włoskiej, hiszpańskiej lub niemieckiej. Nie wierzę w to, że obecne środowisko jest w stanie podnieść poziom widowiska, zmiany który wprowadził Boniek były jedynie wizerunkowe a nie systemowe. Nie ma na to pomysłu, nie ma dyskusji. Wszyscy są raczej zadowoleni, poklepują się, że jest dobrze. A kibice i tak przyjdą, bo są fajne stadiony, dobre miejsce by spotkać się z kumplami. Nie widzę naprawdę niczego, co by mogło zwiastować poprawę w tym temacie. Boniek mówi, że mamy świetny system szkolenia, bo mamy Roberta Lewandowskiego. Rzeczywistość jest jednak inna.

Ale czy prezes PZPN odpowiada za to, jak kluby są zarządzane? Zbigniew Boniek twierdzi, że to są prywatne biznesy i nie ma prawa w nie ingerować. Choć ostatnio mówił, że udzielił rady prezesowi Legii by ten nie dokonywał transferu, ale ten się nie posłuchał, a teraz ma piłkarza na trybuny.

- Boniek zaprzecza samemu sobie, bo kiedyś mówił że PZPN odpowiada za stan polskiej piłki. Oczywiście wtedy rządził ktoś inny niż on. Twierdzenie Bońka i jego popleczników, którzy starają się wmówić opinii publicznej, że istnieje niezależność między PZPN a poziomem piłki w Polsce jest absurdalne. Straciłem wiarę w to, że liga może podnieść poziom sportowy. Mam jedynie nadzieję, że Legia będzie rodzynkiem, pójdzie swoją drogą i zbuduje sobie taką pozycją, jak Bayern Monachium w Niemczech – czyli być najlepszą drużyną w kraju i co roku walczyć w europejskich pucharach. Legia jest klubem z dużego miasta, bardzo rozpoznawalnym w Europie. Na tym można budować. Bardziej wierzę w jeden klub, niż całą ligę.

Wracając do Legii. Vuković budzi skrajne emocje. Jedni mówią, że oddany i zaangażowany profesjonalista, a drudzy że amator i nic z klubem nie osiągnie.

- Teraz wielu się uciszyło w porównaniu z początkiem jego pracy w Legii i po odpadnięciu z europejskich pucharów. Nadal czytam te negatywne opinie, najczęściej na Twitterze. Nie przywiązuję do nich zbyt wielkiej uwagi. Ale im więcej Vuković ma przeciwników, krytykantów, tym lepiej dla niego.

Ale zjawisko jest o tyle niespotykane, że nawet po pięciu wygranych z rzędu w sondzie na stronie aż 60 procent ludzi źle oceniło pierwszą część sezonu, mimo pozycji lidera w tabeli.

- W Polsce bardzo łatwo można sterować opinią publiczną, szczególnie w internecie. Ponadto trudno znaleźć ludzi zadowolonych, którzy oglądają naszą ligę a wcześniej widzieli w telewizji Messiego, Ronaldo czy Lewandowskiego.Internet jest miejscem, gdzie ludzie wyrzucają często swoje frustracje, obrzucają kogoś błotem, inwektywami a piłka to przecież emocje. Dziś też wiele  informacji w sieci jest produkowana w określonym celu. W piłce również. Dlatego nie czytam wypowiedzi czy wywiadów na oficjalnych stronach klubów a do wielu tzw.liderów opinii podchodzę z dystansem. Wracając do Vuko – jeśli Serb był przez ostatnie miesiące krytykowany przez liderów opinii publicznej, tzw. mejwenów tylko po niepowodzeniach, a po zwycięstwach zapadała cisza, to bardzo dobrze o trenerze Legii świadczy. Im większa była krytyka, tym bardziej nabierałem przekonania, że idzie właściwą drogą. W pewnym momencie sprawa wydawała się kuriozalna – krytyka Vukovicia w mediach była większa, niż Nawałki po mundialu w Rosji. Wiadomo w Legię można walić, w PZPN już mniej .Vuković jednak się tym nie przejmował, nie reagował jak obserwowałem, był przekonany, że praca jego i całego sztabu zaraz przyniesie efekty. Fajnie, że właściciel Legii, Dariusz Mioduski wytrzymał presję, jaka była wytwarzana. Media mają swój cel, chcą mieszać w kotle. Często są to też akcje inspirowane celowo podważając kompetencje trenerów, robiąc podbudowę pod ich zwolnienie, a gdy szkoleniowiec straci pracę, to zarzucają zarządzającym brak cierpliwości i wizji. I tak w kółko się to kręci.

- Oczywiście będą się zdarzać gorsze momenty, jak w meczu z Pogonią w Szczecinie. Ale takie mecze, jakieś błędy Majeckiego czy Wieteski, są wkalkulowane przez klub. Młodzi ludzie mają prawo do robienia błędów. A polityka klubu zakłada ogrywanie młodych piłkarzy, po to by później ich dobrze sprzedać. Budżet trzeba w ten sposób równoważyć, jeśli nie ma europejskich pucharów.

- Dla mnie w ocenie Vukovicia najważniejsze jest to, że nie widzę żadnego zagrożenia, niebezpieczeństwa polegającego na tym, że Legia mogłaby w tym sezonie mistrzostwa Polski nie zdobyć. W kluczowych momentach, Legia będzie wrzucała wyższy bieg. Vuković zdobywa doświadczenie, drużyna również – czas działa na korzyść zespołu.

W odbiorze Vukovicia nie pomogło kilka jego wypowiedzi – potrafił skrytykować kibiców gdy ci np. gwizdali na Kulenovicia. Ale Vuko chyba zawsze był taki, że nie gryzł się w język, mówił co myślał?

- Akurat lubię ludzi, którzy mają swoje zdanie i nie podlizują się środowisku, tylko mówią głośno co myślą. Piłkarz czy trener powinien mieć swój kręgosłup, nie musi być lubiany za to co powie, ale być szanowany przez kibiców i dziennikarzy za swoją pracę i jej efekty. Czasem czytam wywiady z zawodnikami, z tych rozmów aż wylewa się wazelina – niektórzy zrobią wszystko aby zostać zaakceptowanym, aby się podlizać środowisku. Cenię bardziej tych co na boisku i treningu zdobywają uznanie niż werbalnie. Mnie imponuje, gdy ktoś tłumowi potrafi powiedzieć – nie macie racji, nie zgadzam się z wami, to zachowanie nie jest właściwe, szkodzi drużynie, klubowi. W krótkiej przygodzie z polityką mówiłem głośno o tym, że środowiska kibicowskie mają swoją politykę, nie zawsze zgodną z interesem klubu. Czas pokazał jak np. „kibice” chcieli pomóc Wiśle Kraków. Ale układy klubów z kibicami są powszechne w całej Polsce – w mniejszym lub większym stopniu. Czasem niestety przeradza się to w patologię. Wracając do tego, że fajnie, gdy ktoś ma odwagę powiedzieć co myśli – wiele lat temu zaimponował mi Uli Hoeness. Po transferze Manuela Neuera z Schalke do Bayernu najgłośniejsi kibice protestowali, bo piłkarz w przeszłości pokazywał swoje przywiązanie do swojego klubu. Hoeness powiedział im, że obok jest klub 1860 Monachium i jak transfer się nie podoba, to mogą się przenieść na trybuny stadionu obok. Jak to przeczytałem, od razu pomyślałem sobie – kozak! Dziś w dobie internetu, social mediów, każdy próbuje uprawiać jakąś swoją politykę. Vuko zaś chce być sobą i sądzę, że w dłuższej perspektywie przyniesie mu to uznanie.

Kibice Legii w mediach społecznościowych w ostatnich latach szybko pokochali tylko dwóch trenerów – Stanisława Czerczesowa i Ricardo Sa Pinto. Obaj mieli jedną spójną cechę, dawali piłkarzom wycisk na treningach.

- Czerczesow zaskarbił sobie sympatię na starcie, ale zyskiwał ją też później wieloma posunięciami. Natomiast odnoszę wrażenie że wielu kibiców patrząc na piłkarza widzi trochę samego siebie. Jak sami podchodzą do pracy i wiedzą, że potrzeba im silnego szefa, bo tylko taki zmobilizuje do jeszcze efektywniejszej pracy. Człowiek z natury jest leniwy, a my Polacy jesteśmy tak wychowani, że musimy mieć wyrazistego lidera, który złapie nas za twarze i będzie motywował. Nawet w polityce tęsknimy za wodzami, bez nich nie potrafimy sobie poradzić, zorganizować się. Tak samo jest w sporcie i polski kibic widzi w piłkarzu samego siebie i swoją pracę. Jak szef goni go do roboty i wymaga, to efekty są lepsze. I tak mam wrażenie kibic patrzy też na piłkarza. Dlatego gdy trener idzie do piłkarza z kijem, to cieszy się uznaniem. Darzy szacunkiem większym niż tych ludzi, którzy merytorycznie są dobrze przygotowani do zawodu, ale nie używają krzyku czy jak to określam „bejsbola”. Obserwując Vukovicia, mam wrażenie, że szuka dla siebie złotego środka, chce być kimś pomiędzy. Nie chce być wariatem jak Pinto, nie chce też usypiać jak Nawałka. Ma swoją charyzmę i to widać na boisku, po tym jak reagują piłkarze.

- Legii brakuje moim zdaniem jeszcze ze dwóch piłkarzy, którzy będą strzelać kluczowe bramki, brać na siebie grę w trudnych chwilach. Być może Legia tych graczy wykreuje, być może Niezgodzie potrzeba regularnego grania? Być może Legii potrzebna jest rotacja i Kante powinien wychodzić na mniej zmęczonych przeciwników, a Niezgoda na zmęczonego rywala. Sztab szkoleniowy musi to rozstrzygnąć, ale jestem dobrej myśli. Legia długo szukała trenera, a kto wie czy to Vuković nie będzie tym trenerem na lata! Ja bym się nie zdziwił, gdyby tak się właśnie stało. Jeśli Legia będzie robiła dobre transfery, to potrafię sobie to wyobrazić, że Vuković będzie trenerem nawet 10 lat.

Polecamy

Komentarze (132)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.