Cezary Miszta

Cezary Miszta: Strach nie zajrzał mi w oczy

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło:

21.05.2022 10:50

(akt. 21.05.2022 10:55)

- Szczególnie trudna i wymagająca była dla mnie wiosna kiedy zastąpiłem Artura Boruca ukaranego czerwoną kartką z Wartą. Przegraliśmy tamto spotkanie, byliśmy na przedostatnim miejscu i musieliśmy walczyć o utrzymanie. Gra z tą świadomością w takim klubie jak Legia jest zdecydowanie trudniejsza niż walka o tytuł. Każda pomyłka może mieć opłakane skutki, a to czasem paraliżuje i usztywnia. Walka o tytuł zaś nakręca, obrona przed spadkiem może przytłoczyć - opowiada na Łamach "Przeglądu Sportowego" bramkarz Legii, Cezary Miszta.

- To był dziwny rok, z bardzo zaskakującymi wynikami. Nikt przy zdrowych zmysłach by nie przypuszczał, że będziemy się bronić przed spadkiem, że przegramy aż 17 meczów ligowych. Ale z drugiej strony, awansowaliśmy do grupy Ligi Europy, w której wygraliśmy dwa pierwsze mecze. Mimo wszystko uważam, że dobrze, iż ten sezon już się kończy — patrzymy tylko na to, żeby kolejny był w naszym wykonaniu zdecydowanie lepszy. A co z niego zapamiętam? Ligę Europy, w której zagrałem w trzech spotkaniach — to dla mnie była spora niespodzianka. No, ale Artur Boruc doznał kontuzji pleców i go zastąpiłem. Mecze z Leicester czy Napoli były wspaniałym przeżyciem. Z Anglikami wygraliśmy w Warszawie 1:0, we Włoszech broniłem dobrze, a gole straciliśmy dopiero w ostatnim kwadransie. Miałem okazję zmierzyć się z zawodnikami, których znałem z telewizji i Ligi Mistrzów.

- Czy był moment gdy myślałem, że spadniemy? Nie, naprawdę nie. Wiedziałem, że damy radę. Choć w kontekście Legii stwierdzenie „na pewno się utrzyma” brzmi absurdalnie. Kuriozalnie wręcz. Strach nie zajrzał mi w oczy, odciąłem się od mediów społecznościowych. Komentarze dotyczące mojej gry bolały i dotykały, ponieważ dostawałem sporo wiadomości w stylu: „Nie nadajesz się
do Legii”. Z jednej strony, było mi przykro, z drugiej, byłem zmotywowany. Lubię udowadniać ludziom, że mylą się, kiedy mnie oceniają negatywnie.

- Po okresie przygotowawczym czułem się znakomicie pod każdym względem. Złamanie nosa było ogromnym ciosem, przez wiele dni nie mogłem nic robić, musiałem czekać aż wszystko się zrośnie i zagoi. Kilka dni leżałem w łóżku, wychodziłem tylko do sklepu albo jeździłem na kolejną konsultację lekarską. Nawet na rowerze nie mogłem jeździć — złamanie było poważne, za kilka lat czeka mnie operacja przegrody nosowej. Kiedy dostałem zgodę na treningi, niemal wszystko musiałem robić od początku i nadrabiać zaległości. Ale na spokojny trening nie było czasu, bo mecz gonił mecz. Trudno mi więc powiedzieć, co się z nami wtedy działo. Ogarnęła nas niemoc. Na każdy mecz wychodziliśmy z nastawieniem: „Teraz już na pewno wygramy”. Nie udawało się, spirala się nakręcała. Pomóc miała przerwa na mecze reprezentacji, ale nie pomogła. Dobrze, że to już za nami. Tamte porażki mnie dołowały, bo na końcu to ja dwa,trzy razy w meczu wyjmowałem piłkę z siatki. I to ja byłem krytykowany. Źle się z tym czułem, tym bardziej że bardzo mi zalezy na Legii, na jej kibicach. Sam nim jestem i miałem świadomość, jak bardzo rozczarowujemy.

- Cel na przyszły sezon? Rozegrać wszystkie mecze, zdobyć mistrzostwo Polski i... zobaczymy, co dalej. W przyszłym sezonie będzie kiedy potrenować, bo w obecnym nie bardzo był na to czas. Liczę, że będzie spokojniej.

Zapis całej rozmowy z Cezarym Misztą można przeczytać na stronach "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (15)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.