Domyślne zdjęcie Legia.Net

Chaos w Legii, chaos w Lechu

Marcin Szymczyk

Źródło: Gazeta Wyborcza, Polska The Times

15.04.2011 10:20

(akt. 14.12.2018 14:07)

Legia i Lech to najwięksi dotychczas przegrani ligowego sezonu. W Warszawie dziewięć kolejek przed końcem sezonu mało jest piłkarzy, których pozycja jest niepodważalna. Żeby Jakub Rzeźniczak, Ivica Vrdoljak, Miroslav Radović i Michał Kucharczyk usiedli na ławce rezerwowych, musiałyby dopaść ich urazy albo kartki. Właśnie kontuzje mięśnia powodują, że kupiony zimą Czech Michal Hubnik nie<br /> trenuje między meczami i ostatnio jest tylko zmiennikiem wciąż nieskutecznego i bez formy Chinyamy.

Pozostali legioniści nie znają dnia ani godziny, w której mogą wylądować na ławce albo na trybunach. Tam zaczynali też sezon obecni pewniacy - ligowy żółtodziób Michał Kucharczyk oraz Miroslav Radović, którego na koniec rundy jesiennej Maciej Skorża nazwał "kluczowym zawodnikiem drużyny". Nieprzewidywalność składu Legii nie wynika z rywalizacji na treningach i wyrównanej kadry. Skorża nie głowi się nad tym, którego piłkarza z bólem serca zesłać do rezerwy, tylko - w większości przypadków - staje przed wyborem mniejszego zła.

Skorża miał sporo czasu, ale przez prawie dziesięć miesięcy nie znalazł kręgosłupa drużyny. Miota się od ściany do ściany, a zimowe transfery słoweńskiego obrońcy Dejana Kelhara i nigeryjskiego skrzydłowego Felixa Ogbuke "wzmocniły" ławkę rezerwowych. Letnie transfery? Bruno Mezenga i Alejandro Cabral po sezonie wrócą do domu. Srdja Kneżević, Manu czy Marijan Antolović zostaną bo mają ważne umowy, ale w obecnej formie długo nie wstaną z ławki rezerwowych. Za to akurat trudno winić akurat Skorżę. Transfery większości wyżej wymienionych to autorski pomysł działaczy i dyrektora sportowego klubu Marka Jóźwiaka. To jednak jedyna okoliczność łagodząca. - Jeżeli klub nie osiąga swoich celów, to trener nie może zwalać winy na innych i mówić, że nie wie, co się dzieje - mówi były piłkarz Legii i asystent Leo Beenhakkera Dariusz Dziekanowski.

Legia i jej trener są przyparci do muru. Jeśli w lidze drużyna zajmie gorsze niż trzecie miejsce, Skorża może stracić stołek. 

Bakero też nie ma wesoło - Hiszpan irytuje niezrozumiałymi dla kibiców i części mediów roszadami w składzie (w udzielonym niedawno dziennikowi "El Mundo Deportivo" wywiadzie skarżył się, że w Polsce ludzie nie rozumieją idei rotacji). Do tego Lech gra pod jego kierunkiem nieefektownie, a co gorsza - nieefektywnie. Stosunek sympatyków aktualnego (jeszcze) mistrza Polski do Bakero najlepiej obrazuje krążący od pewnego czasu po Poznaniu dowcip. Przychodzi trener Lecha do prezesa. Puka do drzwi. - Kto tam - pyta prezes. - Jose Maria Bakero. A na to prezes: - Wszyscy trzej wyp... !!! Na dowcipach się nie kończy. Część kibiców planuje pożegnać w sobotę trenera starym hiszpańskim zwyczajem - tzw. panoladą. Pomacha mu na do widzenia białymi chusteczkami.

Polecamy

Komentarze (13)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.