Domyślne zdjęcie Legia.Net

Chinyama, nasz Henry rodem z Zimbabwe

Redakcja

Źródło:

15.10.2007 09:58

(akt. 22.12.2018 00:22)

Jego piłkarskim wzorem jest <b>Thierry Henry</b>. Na razie z gwiazdą Barcelony <b>Takesure Chinyama</b> ma tylko tyle wspólnego, że podobnie jak Francuz na początku kariery, seryjnie marnuje bramkowe okazje. Mimo to napastnik rodem z Zimbabwe jest jednym z największych objawień obecnego sezonu Orange Ekstraklasy. - Chcę być królem strzelców polskiej ligi - deklaruje 25-letni zawodnik. Po każdej kolejce zerkam na klasyfikację najskuteczniejszych piłkarzy ligi i sprawdzam, jak sobie radzą rywale - przyznaje.
- Reprezentacja Zimbabwe? Nie zakwalifikowaliśmy się do Pucharu Narodów Afryki, więc na razie nic w tej kwestii się nie dzieje, ale jestem drugim najlepszym napastnikiem w kraju. Lepszy ode mnie jest tylko Benjani Mwaruwari [obecnie Portsmouth - red.]. Moi idole? Najbardziej podziwiam Francuza Thierry'ego Henry'ego. Pewność siebie i egoizm - to cechy, które Chinyama prezentuje na boisku. Często znajduje się pod bramką rywala i zamiast podawać lepiej ustawionym kolegom, woli sam kończyć akcję. Tak było choćby w przegranym 0:1 meczu z Koroną Kielce. Rozgrzesza go jednak trener Jan Urban. - Każdy dobry snajper musi być egoistą - przekonuje. - Do tej pory zdarzało mi się, że miałem pięć okazji i wykorzystywałem jedną albo nic nie wpadało. Moim celem na najbliższe tygodnie jest, by z tych pięciu szans wykorzystać dwie. Wierzę, że kiedyś się zdarzy, że strzelę i siedem goli w jednym spotkaniu - twierdzi Takesure. - Jeśli Chinyama poprawi skuteczność, to może być najlepszym napastnikiem polskiej ligi. Łatwość, z jaką dochodzi do sytuacji bramkowych, jest imponująca - mówi były napastnik Legii Cezary Kucharski. - Potencjał Takesure na pewno ma ogromny. Jest niezwykle szybki i bardzo silny - ocenia dyrektor sportowy Legii Mirosław Trzeciak. - O tym, czy stanie się najlepszym napastnikiem ekstraklasy, trudno na razie przesądzać. Bo tak naprawdę niewiele wiemy o przeszłości tego zawodnika, tzn. kiedy zaczął grać w piłkę, jak był szkolony etc. I tak mieliśmy szczęście, że mogliśmy przez pół roku obserwować go, jak grał w Groclinie - dodaje. Chinyama to typ atlety (mierzy 185 cm wzrostu i waży 84 kg). Musi mieć to w genach, bo "chinyama" w języku jego plemienia w Zimbabwe znaczy "kawał mięsa". - On jest silny jak tur. Żaden obrońca nie lubi grać przeciwko takiemu napastnikowi - twierdzi były defensor, a obecnie komentator piłkarski stacji Canal+ Kazimierz Węgrzyn. Gole (na razie zdobył pięć w dziesięciu kolejkach) to jednak nie wszystko, co wniósł do warszawskiego zespołu. - Od Takesure emanuje świeżość i entuzjazm do gry, którymi zaraża innych piłkarzy. Zarówno on, jak i Martins Ekwueme [przyszedł latem z warszawskiej Polonii -red.] stali się takimi dobrymi duchami zespołu. Wszyscy ich bardzo lubią i zawsze z nimi jest wesoło w szatni, zawsze obaj są uśmiechnięci. No, może Takesure trochę mniej, ale wynikało to z tego, że miał kłopoty rodzinne, tzn. nie mógł ściągnąć do Warszawy swojej żony i dziecka. Ale teraz wszystkie formalności są załatwione i lada dzień oboje przylecą do Polski. Na pewno to mu pomoże - wyjaśnia Trzeciak. Rozmówcą Chinyama łatwym nie jest. Na pierwsze pytania odpowiada zdawkowo, w dwóch słowach, patrzy nieufnie spode łba, jakby chciał powiedzieć: "Już dość! Nie pytajcie o nic więcej". W czasie naszej rozmowy przez cały czas trzymał w ustach wykałaczkę, którą przesuwał językiem z jednej strony ust na drugą. Można było posądzić go o lekką arogancję. Po kilku minutach zaczyna jednak się otwierać, uśmiechać i żartować. - Pozbyli się mnie z Groclinu, bo powiedzieli, że mam wadę serca. A teraz przydałby im się taki "chory" napastnik, bo ci zdrowi jakoś nie potrafią trafiać w bramkę - mówi, wracając do swojej półrocznej przygody z Grodziskiem Wlkp. - Ale nie mam do nikogo żalu. Stało się, jak stało i dobrze na tym wyszedłem - dodaje natychmiast. Wielu piłkarzy z Afryki, którzy przyjechali do Polski, miało kłopoty z aklimatyzacją, nie zawsze potrafiło się odnaleźć w nowych realiach, poddać treningowemu rygorowi - przedłużali sobie wakacje i nie stawiali się na czas na zgrupowania. A jeden nawet uciekł z Legii (Moussa Ouattara do Kaiserslautern). Czy podobnie może być z Chinyama? - Nie mamy z nim żadnych kłopotów dyscyplinarnych. Nie przypominam sobie, by Takesure kiedykolwiek spóźnił się na trening - mówi dyrektor sportowy Legii. - Całym sercem jestem teraz w Legii, ale kiedyś chciałbym zagrać w lidze angielskiej - mówi zawodnik. Niepokojące jest, że strzelanie bramek w Legii uzależnione jest głównie od tego, w jakiej formie jest tego dnia Chinyama, lub jak to określił Urban: "którą nogą wstanie z łóżka". W ostatnim ligowym meczu z Lechem miał tylko jedną okazję, której nie wykorzystał. - Beckham też nie od razu zaczął trafiać z rzutów wolnych - uspokaja Takesure.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.