Choto: Stratę można odrobić
06.11.2009 12:41
- Spokojnie, każdą stratę można odrobić. Koledzy mówią mi, że ostatnio jak były mistrzostwa świata, to Legia zostawała mistrzem Polski. W takim razie trzeba to będzie powtórzyć, a po sezonie odebrać medale. Złote, bo tych srebrnych i brązowych mam już dużo.
Ciężko jest Pana namówić na wywiad.
- Mnie? Nie. Choć czasem rzeczywiście brakuje mi trochę czasu. Rano trening, a jak tylko go skończymy, muszę spieszyć po syna do przedszkola. Mam go zabierać codziennie o 13, bo inaczej czeka mnie kara. Tak się z nim umówiłem. A z rozmowami nie mam problemu. Oczywiście jak mam na nie czas. Ciężko jest dopiero wtedy, jak człowiek się umówi, a tu mu coś wypadnie.
Wielu kibiców zastanawia się, czy przestaje się pan kiedykolwiek uśmiechać. Czasem nawet jak pan fauluje rywala, to robi to z uśmiechem na ustach.
- Rzeczywiście, nawet moi polscy znajomi mówią, że ciężko znaleźć kogoś, kto śmieje się więcej ode mnie. Jak już zobaczą mnie poważnego, to boją się podchodzić, od razu myśląc, że coś poważnego się stało. A te faule... Sędziowie czasem przerywają grę, a ja jestem przekonany, że moja interwencja była czysta, że nie przekroczyłem przepisów, to co mam zrobić? Uśmiecham się. To piłka nożna, mecz, ale nie oznacza, że na boisku trzeba być smutnym.
To dlatego jest pan kapitanem Legii?
- Jestem wicekapitanem. Kapitanem jest Wojtek Szala i jeśli wybiega w podstawowym składzie, to on zakłada opaskę. Ja go tylko zastępuję.
Dla obcokrajowca to i tak duże wyróżnienie?
- Bardzo duże. Znaczyć coś w takim klubie to duża sprawa. To mnie nie tylko cieszy, ale i mobilizuje. Rachunek jest prosty - będę jeszcze lepszy, to utrzymam i miejsce w składzie, i tę opaskę. Ale wydaje mi się, że tę funkcję dostałem, bo gram w Legii już sześć lat, czyli jestem dłużej niż inni.
Tomasz Kiełbowicz przyszedł dwa lata wcześniej.
- I też jest jednym z wicekapitanów.
Maciej Iwański również, a gra w Legii dopiero drugi sezon.
- Bo ja jestem dużo wyższy od Maćka, lepiej zbudowany, to dlatego (śmiech).
Dlaczego nie gra pan w reprezentacji Zimbabwe?
- Gram.
To kiedy ostatnio pan w niej wystąpił?
- Jakoś rok temu przyszło powołanie, ale musiałem odmówić przyjazdu. Kilka tygodni wcześniej przeszedłem operację kręgosłupa, dopiero wznawiałem treningi i było za wcześnie, by wracać na boisko. Zimbabwe wówczas straciło szansę na awans do mundialu, od tamtego czasu reprezentacja nie rozegrała żadnego meczu, chyba tylko jakieś nieoficjalne.
Ile razy wystąpił pan w reprezentacji Zimbabwe? Bo w internecie można nawet znaleźć informację, że 80.
- A czego w internecie nie można znaleźć? Mam 15 rozegranych meczów.
A co z pana kontuzjami? Praktycznie co sezon traci pan przez nie kilka, czy kilkanaście spotkań.
- Tak było, ale teraz, odpukać, mniej tych urazów. Ale to także zasługa ludzi z Legii, z którymi mocno pracowałem. Zmodyfikowaliśmy nieco trening, inaczej do niego podchodzimy. 1 jak na razie widać efekty.
A może po prostu mniej pan je?
- (śmiech) Nie, jem tyle samo. Inaczej zachowuję się przed zajęciami, na rozgrzewce i po treningu.
To skąd pseudonim Gruby?
- To zasługa Tomka Kiełbowicza. Zresztą ciągle sobie dokuczamy, w pozytywnym znaczeniu. Jak on jest pierwszy ode mnie w szatni, a ja wchodzę po nim, to już czeka na mnie z nowym przezwiskiem. Ale już następnego dnia to ja czekam na niego i szykuję coś specjalnego.
Nie chce pan wyjechać do lepszej ligi?
- Każdy piłkarz chce grać w jak najlepszych klubach. Ale chyba nie nadszedł jeszcze czas na mój wyjazd. Po co mam się spieszyć? Jestem w wielkim klubie, drużyna co rok walczy o mistrzostwo Polski i gra w europejskich pucharach.
Z tego co pan mówi można wywnioskować, że Dickson Cnoto ma 19 lat.
- Trochę więcej (śmiech). Wiem, że nie jestem już taki młody. Przecież nie będę się zastanawiał, czy ktoś zechce mnie kupić. Może za rok ktoś taki się znajdzie, a może za trzy, a może nigdy. Nie ma sensu chodzić i się nad tym zastanawiać. Trzeba myśleć o tym, co czeka nas dzisiaj.
Trudno przeżyć polską zimę?
- Przyzwyczailiśmy się do pogody. Chociaż organizmu się nie oszuka, jak przychodzi jesień, to od razu chorujemy. Mimo tego syn, jak go odbieram ze szkoły, ciągle mówi: "Jedziemy na , Legię".
Jaka jest zimą temperatura w Zimbabwe?
- 15 stopni Celsjusza. Ale tylko jak zima jest ostra.
Jak sobie radzicie z językiem polskim?
- Chyba nieźle, nie ma problemu z porozumiewaniem się.
Co najtrudniej powiedzieć?
- Ksząsz gszmi w...
Rozmawiał: Adam Dawidziuk
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.