Domyślne zdjęcie Legia.Net

Chrzest, wkupne - tak zostaje się ligowcem

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

19.01.2009 07:38

(akt. 18.12.2018 08:54)

Wraz z powrotem naszych ligowców z urlopów, skończył się czas zabawy, przyszedł czas pracy, jak mawiał jeden ze szkoleniowców, którego przez przynajmniej kilka najbliższych lat na ławce trenerskiej nie uświadczymy. Ale to nie oznacza, że w pewnym momencie nie można tych dwóch rzeczy ze sobą połączyć. Długie tygodnie na zgrupowaniach, wokół wciąż te same twarze, nawet najlepsi kumple często są sobą znudzeni. A więc trzeba sobie jakoś urozmaicać życie. Większość polskich trenerów w czasie zgrupowania pozwala na jeden luźniejszy wieczór. A wtedy przychodzi czas na tzw. chrzest.
To świetny moment na rozluźnienie, budowanie dobrych relacji pomiędzy zawodnikami. Ale i wiele zależy od nich samych, od ich inwencji i dobrych chęci. Wiadomo, co kraj, to obyczaj, więc i w każdym z klubów rytuał ten wyglądał nieco inaczej, choć wspólny mianownik zawsze był ten sam - dobra zabawa. - Ja tam nigdzie nie miałem problemów - mówi Piotr Włodarczyk, w przeszłości zawodnik Legii, Ruchu i Zagłębia Lubin i prężny organizator takiego typu zabaw. Jego specjalnością były "drinki", specjalnie przez „Władeczka" przyrządzane. - Ciężko sobie dziś przypomnieć, co ja tam dodawałem. Generalnie mówiąc, to wszystko, co było pod ręką: musztarda, keczup, tabasco, pasta do zębów, jakiś alkohol. Od razu zaznaczam, że nie dodawaliśmy niczego od siebie. I tak było paskudne - uśmiecha się obecny piłkarz Arisu Saloniki. Przy Łazienkowskiej w ogóle nie brakowało ludzi, którzy w tym (i nie tylko w tym) elemencie byli bardzo kreatywni. -To był jeden wielki kabaret. Wszystkie żarty miały podtekst seksualny, co może trochę raziło - wspomina jeden z byłych legionistów. Drużynowa starszyzna formowała ze swoich szeregów specjalną komisję. Przewodniczący wołał po kolei nowych kolegów i wspólnie z kompanami brali takiego delikwenta w obroty. - Zaczynało się lekko, każdy musiał się przedstawić, opowiedzieć dowcip. Jednak już w tym momencie przechodził pierwszy, prawdziwy test. Tuż przy wejściu leżała koszulka meczowa. Kto wchodząc podniósł ją, był uratowany, bo ma szacunek do barw klubowych. Jeśli ktoś nie zauważył zdeptał lub przeszedł obok niej, jego tyłek tracił swój szlachetny kolor - opowiada. Podtekst erotyczny Jednak hitem wieczornego obrzędu były filmy nieco wykraczające poza artyzm erotyki. Delikwentowi wybierano określoną scenę, wyłączano głos, a ten musiał na żywo komentować to, co się dzieje. Jedni wznosili się na wyżyny, inni, często ze strachu, nie mogli wydusić z siebie słowa. Wychowanek Hetmana Zamość Artur Chałas podczas krótkiej przygody z Legią tak przejął się rolą, że skomentował to, co widział, jak film dokumentalny. A członkowie komisji leżeli na podłodze. Ze śmiechu oczywiście. Skoro o erotycznym podtekście zostało wspomniane, to czas na nieodłączne towarzyszki takich zabaw, gumowe asystentki. Znowu Legia, czasy wcale nie tak odległe. „Pani" z odpowiednio podkreśloną linią ust, wypudrowana, wymalowana, kontra młodzież. Każdy z nich musiał najpierw się z nią zapoznać, potem opowiedzieć co nieco o sobie, zaprosić do sąsiedniego stolika i zrobić wszystko, aby się jej przypodobać. Naturalnie wszechwładna komisja oceniała każdy etap starań o jej serce. Z wyjątkiem konsumpcji związku, wszak na pierwszej randce o to ciężko. Chociaż brakowało świec i różowych zasłonek, ale zabawa, może niezbyt wyszukana, była przednia. Jednak czasy, o których powyżej, powoli odchodzą w zapomnienie. W krakowskiej Wiśle chrztów już nie ma. W Cracovii są, ale w nieco innym wymiarze. Za to dwukrotne. Nie ma piosenek, wierszyków, zostały porządne klapsy w tyłek, i to niezależnie od tego czy do zespołu trafia ktoś młody, czy doświadczony ligowiec. To samo powtarzane jest przed pierwszym meczem w rundzie, bo zawodnicy z ul. Kałuży wierzą, że nowemu zawodnikowi przyniesie to szczęście. Na Górnym Śląsku niegdyś rozpętała się spora afera, mówiono o znanym z wojska zjawisku fali. Zdarzało się, że ci nowi musieli wyczyścić klubowe korytarze szczoteczkami do zębów czy opowiedzieć lub wyśpiewać, jak im wyszedł ten pierwszy raz. Obyczaj chrztu zanika. Coraz więcej w naszych zespołach jest obcokrajowców, którzy przyjeżdżają tutaj zarabiać pieniądze, a nie integrować się z kolegami. Natomiast nowe pokolenie naszych piłkarzy woli pograć na komputerze czy posiedzieć w internecie. A szkoda. Autor: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (32)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.

Uwaga!

Teraz komentarze są ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu Legia.Net. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.