Ciekawe czasy
23.05.2004 00:00
O tym, że świat się zmienia wie chyba każdy. Dzieje się tak we wszystkich aspektach życia, a sport nie jest tutaj bynajmniej wyjątkiem. Dla nas, kibiców Legii jedna rzecz pozostaje stała. Nasza drużyna od lat jest i pozostanie z pewnością jeszcze długo najpopularniejszym klubem piłkarskim w Polsce. Chciałbym przybliżyć pewne aspekty owej „popularności”, która jak to zwykle w pięknym, nadwiślańskim państwie bywa, przyjmuje zaiste ciekawe formy…
Kilka miesięcy temu Roberto Carlos w wywiadzie dla madryckiego „Asa” powiedział, że nie może zrozumieć specyfiki ligi hiszpańskiej. Otóż wszystkie inne kluby, zamiast cieszyć się z powstania tak wspaniałego zespołu, jak Real i z pożytku, jaki niesie to dla całej hiszpańskiej i światowej piłki, do każdego pojedynku z zespołem „Galaktycznych” podchodzą jak do walki na śmierć i życie. Brazylijczyk nie zna widać popularnego powiedzenia „Bij mistrza!”
W naszej lidze sytuacja rysuje się niezwykle podobnie. Przecież dla większości piłkarzy, grających w Polsce, sezon składa się właściwie z dwóch wydarzeń. Pierwszym z nich jest mecz z Legią na wypełnionym po brzegi własnym stadionie i szansa godnego zaprezentowania się przed własnymi fanami w tak prestiżowej konfrontacji. Drugim zaś – rewanż na Estadio WP, gdzie piłkarze ci mają szansę osobistego uczestnictwa w niespotykanym nigdzie indziej w kraju, spektaklu sportowym, przy oprawie najlepszych kibiców w Polsce. Potwierdzeniem niech będą najwyższe frekwencje tego sezonu w Poznaniu (dwukrotnie – w lidze i w pucharze) czy Krakowie, zanotowane oczywiście podczas spotkań z Legią. Godnym podkreślenia jest szacunek, z jakim przeciwnicy podchodzą do tych meczów. Choćby Piotr Reiss, który mimo tego, że jest zagorzałym fanem „Kolejorza”, udzielając wywiadu bardzo dobrze wypowiedział się o naszym klubie.(Wyjątkiem jest niestety postawa Tomasza Frankowskiego, do niedawna uważanego przeze mnie za człowieka spokojnego, kulturalnego i inteligentnego, które to mniemanie po meczu Wisły z Odrą uległo sporej zmianie).
Wreszcie dochodzimy do najbardziej interesującej nas kwestii, czyli spraw kibicowskich. Do tej pory na ogół ludzi przychodzących na mecz piłkarski przyporządkowywano do kilku kategorii. Na stadionie widzimy więc zarówno pikników, jak i fanatyków. Są też chuligani, oczywiście nie zawsze aktywni na samym obiekcie, jednak stanowiący silną część kibicowskiego „młyna”. Niestety ostatnimi czasy mamy do czynienia z powstawaniem nowej, wyjątkowo oryginalnej (jak wiele rzeczy w Polsce) kategorii obserwatorów spotkań, a więc antyfanów Legii. Nie można nawet nazwać ich fanatykami innych drużyn. Ten sezon dobitnie pokazuje, jak taka forma uczestnictwa w widowisku, jakim bez wątpienia jest mecz piłkarski, rozpowszechniła się w naszej ekstraklasie. Dla wielu ludzi celem przyjścia na stadion stało się wykrzyczenie jak największej liczby wyzwisk, skierowanych w Legię. Co ciekawe, coraz częściej dzieje się tak na meczach, w których akurat nasz zespół nie gra (Idealnym przykładem, dzięki transmisjom Canal+ doskonale widocznym, są stadiony Wisły czy też do niedawna Lecha). Gdzie szukać podstaw takich zachowań? Trudno to stwierdzić. Jedni mówią o kompleksach względem stolicy, inni o zadawnionej nienawiści ze względu na specyficzny w czasach CWKS system naboru graczy do Legii. Prawda, jak to zwykle bywa, leży gdzieś pośrodku. Czasem, szczególnie czytając niektóre komentarze do artykułów zamieszczanych na tej stronie, wydaje się, że wielu ludzi utożsamiających się z Wisłą równie gorąco cieszyłoby się z mistrzostwa zdobytego przez inny zespół, byle tylko nie była to Legia…O dantejskich scenach, zachodzących w małych miastach i miasteczkach, w których czasem nasz klub grywa mecze pucharowe lub są to spotkania rezerw, napisano już wiele. Przypomina to obecną sytuację polityczną, a mianowicie wykazanie się (zwłaszcza na prowincji, która wiedzie swe życie wyjątkowo sennie i tylko 2-3 razy do roku dochodzi tam do większych wydarzeń) w jak największej liczbie wyzwisk skierowanych do władzy, jaka by ona aktualnie nie była. A jak wiadomo, Legia to potęga :)))
Przykłady, przytoczone przeze mnie wskazywać mogą na wyjątkowo pesymistyczny obraz naszej stadionowo-kibiowskiej rzeczywistości w odniesieniu do Legii. Jednak ostatnie wydarzenia (głównie chodzi o pamiętny mecz w finale Pucharu Polski z Lechem), pozwalają mieć nadzieję na jakąś względną normalność. Skoro kibiców, z którymi mamy jedną z największych „kos” stać na taki fair gest, to może jest na to szansa. Niestety, jak wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni, a obok obrazków z Poznania, w głowie pojawiają się od razu sceny z meczu w Warszawie z Wisłą i gwizdy podczas minuty ciszy, poświęconej pamięci Deyny, ze strony „ponoć” najkulturalniejszych i najwspanialszych kibiców Polski – Krakusów…
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.