Co dalej z Czesławem Michniewiczem? Odpocznie czy zacznie nową pracę z kadrą?
17.12.2022 21:15
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
Atmosfera wokół kadry po powrocie piłkarzy do kraju od początku była dziwna. Osiągnęliśmy jak na nasze warunki sukces. Jednak oznak radości było niewiele. Dziennikarze nie skupili się na głębokiej analizie występów kadrowiczów, ale na temacie premii, którą premier Mateusz Morawiecki miał obiecać reprezentantom i członkom sztabu. W mediach przewijały się różne informacje na temat wysokości wspomnianej nagrody. Mówiono o 30, a nawet 50 mln zł, pojawiły się informacje o kłótniach o kasę i sposobie jej podziału. Czesław Michniewicz zamiast rozmawiać o swoich planach na przyszłość, o pomysłach na rozwój kadry, musiał tłumaczyć się z pieniędzy, których nikt nawet nie dostał, wyjaśniać dlaczego kadra nie spotkała się z dziennikarzami i kibicami po powrocie do kraju (takie spotkanie nie było nigdy planowane), czy odpierać zarzuty, w sprawie konfliktu z liderami kadry.
Gdyby ktoś zza granicy przyjechał w ostatnim tygodniu do Polski i poczytał o czym pisze się na najpopularniejszych portalach sportowych, przejrzał artykuły prasowe, stwierdziłby, że na mundialu doszło do kompromitacji, trzech przegranych bez strzelenia gola i szybkim powrocie do domu. A my przecież po 36 latach wyszliśmy z grupy! Wydaje się, że jednak nikogo awans z fazy grupowej nie interesuje, trener wraz zespołem jest krytykowany za styl w jakim zagrała nasza reprezentacja. Ludzie przywołują przykłady Maroka, Japonii i pytają: dlaczego my tak nie gramy? Patrząc tylko na nazwiska zawodników jakimi dysponujemy, kadrę być może mamy potencjałem zbliżoną do Marokańczyków, jak i Japończyków. Jednak, aspekt czysto sportowy to nie wszystko, liczy się jeszcze warstwa psychiczna. A tutaj było naprawdę słabo - widać to było po zawodnikach z ligi najlepszych w Europie, gdy piłka odskakiwała im od nogi.
Japończycy, czy Marokańczycy nigdy nie byli wielcy, my byliśmy i jest to w pewien sposób nasze przekleństwo. Pamiętamy Bońka, Latę czy Deynę, pamiętamy mistrzostwa świata w RFN, w Hiszpanii, czy sukcesy na igrzyskach olimpijskich. I właśnie ta pamięć sprawia, że wymagamy nawiązania do tych pięknych sportowo lat. Wymagamy bardzo dużo, a jeżeli piłkarze nie spełnią naszych oczekiwań, uznawani są za nieudaczników i partaczy. Polski zawodnik jadąc na Mundial niesie na plecach olbrzymią presję, która wielokrotnie go paraliżuje. Mówił o tym w wywiadach Czesław Michniewicz. Dlaczego Polacy najlepszy styl gry zaprezentowali w meczu z Francuzami? Bo wreszcie zeszło z nich ciśnienie. Przełamali swoistą klątwę trzech meczów: meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor. Osiągnęli sukces, mogli więc odetchnąć i w pełni pokazać swój potencjał.
Patrząc w ten sposób na naszą obecność w Katarze, styl gry z Meksykiem, czy Argentyną nie powinien dziwić. A jednak dziwi. W PZPN chyba rzeczywiście uwierzyli, że trener zabił potencjał ofensywny naszych piłkarzy, że szkoleniowiec zza granicy sprawiłby, że gralibyśmy co najmniej jak Maroko i doszlibyśmy pewnie co najmniej do ćwierćfinału. Mieliśmy już w ostatnim czasie trenera obcokrajowca. Portugalczyk pięknie opowiadał o piłce, chciał grać ładnie dla oka, wprowadził ustawienie hybrydowe. Koniec końców w pierwszym meczu na Euro 2020 przegrał ze Słowakami, a przed decydującym meczem barażowym uciekł z kraju. Widocznie jednak w PZPN nie uczą się na błędach. Nie zdecydowali się skorzystać z klauzuli w umowie, która przedłużałaby okres pracy Michniewicza. Nie oznacza to oczywiście, że obecny selekcjoner straci posadę, jednak na ten moment wydaje się, że taki scenariusz jest coraz bardziej prawdopodobny.
Zwolnienie Czesława Michniewicza nie ma sensu z kilku powodów. Po pierwsze poprowadził zespół do awansu grupowego co jest jednym z największych sukcesów w polskiej piłce nożnej na przestrzeni ostatnich kilku dziesięcioleci. Po drugie zrealizował wszystkie stawiane przed nim cele - mał awansować na Mundial – awansował, miał utrzymać się w Dywizji A Ligi Narodów – utrzymał się, miał wyjść z grupy na Mundialu – wyszedł. Wielu może się nie podobać styl, w jakim zagraliśmy na mistrzostwach świata, ale ten z pewnością w przyszłym roku byłby zupełnie inny. Nie jest też prawdą, że selekcjoner potrafi rozgrywać mecze jedynie ultradefensywnie. Kłam takiemu stwierdzeniu zadaje choćby okres jego pracy w Legii. Prezes Cezary Kulesza ma więc szkoleniowca, który realizuje powierzone mu zadania i jest dobrze przygotowany taktycznie. Pozbycie się takiego pracownika już teraz byłoby błędem. Tym bardziej, że dopiero nadchodzi czas, w którym będziemy mogli zobaczyć, jak ma wyglądać kadra Michniewicza. Nie mamy zbyt mocnej grupy eliminacyjnej, szkoleniowiec będzie więc miał czas przetestować nowe rozwiązania taktyczne, wdrożyć na spokojnie swój sposób grania. Jesienią w tak krótkim i burzliwym okresie, możemy czepiać się o styl, ale przede wszystkim liczył się wynik sportowy - do tej pory cel uświęcał środki.
Jeżeli więc ewentualnie zwalniać trenera, to po eliminacjach. Nawet jeżeli Michniewicz nie ma najlepszego wizerunku w mediach, nawet jeżeli przyciąga mniejsze lub większe afery, to jednak wypełnił wszystkie postawione przed nim zadania i zasłużył na to, by dostać szanse awansu z reprezentacją Polski na mistrzostwa Europy - już w znacznie lepszym stylu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.