Co się działo w Broendby?
06.08.2009 17:25
Kiedy opowiedzieliśmy rzecznikowi kopenhaskiej policji, co piszą o zajściach polskie media, był zdumiony. Dzwonili do niego polscy dziennikarze i wszystkim mówił to samo. A oni napisali co innego - czytamy na PortalKibica.pl. Pierwsze doniesienia w Polsce mówiły o bitwie pod stadionem. W usta przedstawiciela policji wkładano stwierdzenia o walkach ulicznych, o dwustu kibicach rzucających butelkami i brutalnie atakujących leżących policjantów. Oficjalny serwis dziennika „Fakt” przygotował nawet specjalną galerię zatytułowaną „Kibole skompromitowali Legię”.
Miała przedstawiać bijatykę pod stadionem. Tyle że na żadnym zdjęciu nie widać przemocy. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Michał Szadkowski napisał, że „do Danii pojechało ok. 600 bandytów liczących na szczęście pod kasami”.
Winna tylko Legia – ale tylko w Polsce
Co gorsza, nie były to tylko pierwsze doniesienia, które później zostały skorygowane. Nawet wczoraj dziennik „Polska” pisał, że rzecznik policji poinformował go o próbie wyłamania bramy stadionu i o zamieszkach. W dodatku gazeta sugeruje, jakoby to kibice Legii byli odpowiedzialni za wystrzelenie racy w kierunku sektora rodzinnego kibiców Brøndby. Podobnie wcześniej podały inne polskie media – ani słowem nie wspominając o możliwości, że raca poleciała z sektora gospodarzy.
Skontaktowaliśmy się więc z Larsem Andersenem z kopenhaskiej policji. Kiedy opowiedzieliśmy mu, co piszą polskie serwisy i dzienniki, był zdumiony. – To bardzo dziwne. Dzwoniło do mnie wielu dziennikarzy z Polski i wszystkim mówię to samo. Nie rozumiem, skąd się biorą takie informacje – mówił Andersen, sugerując, że być może policja powinna wydać specjalne oświadczenie dla polskich dziennikarzy, skoro pojawiają się rozbieżności między informacjami policji a publikacjami w naszym kraju.
Zamieszki czy zamieszanie?
Do naszej redakcji zaczęły też docierać sygnały od kibiców wracających z Danii, że w polskiej prasie napisano nieprawdziwe relacje z zajść pod stadionem. Podobne opinie zalewają fora internetowe od czasu powrotu kibiców. Co prawda pod stadionem doszło do zamieszania, ale była to bardziej panika spowodowana w tłumie przez interweniujących policjantów niż walki z nimi - czytamy w relacjach.
Poprosiliśmy więc rzecznika policji o możliwie precyzyjne przedstawienie wydarzeń. – Ogółem tej nocy zatrzymaliśmy 113 osób. Pierwsze zajścia miały miejsce w parku przy jednej ze szkół ok. godziny 17:00. Podczas interwencji policji zatrzymano tam ok. 20 osób – relacjonuje Andersen. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że była to chuligańska ustawka.
Wydarzenia przed meczem rzecznik opisuje jednak znacznie spokojniej niż polska prasa. Co prawda ok godziny 18:15 policja dokonała zatrzymania ponad 85 osób, jednak przyczyną nie były walki czy próba wyłamania bramy, jak sugerują niektóre polskie media. Zatrzymanie miało charakter prewencyjny. Policjanci, świadomi walki w parku godzinę wcześniej, byli bardzo ostrożni i postanowili zapobiec możliwym zajściom.
Takie możliwości daje im miejscowe prawo. W otrzymanym przez nas uzasadnieniu prawnym oficer prasowy pisze, że „w Danii zakazane jest ukrywanie tożsamości podczas uczestnictwa w zgromadzeniu. [...] Osoby, co do których istnieje podejrzenie, że mogą stanowić zagrożenie lub ograniczać bezpieczeństwo innych uczestników, mogą zostać zatrzymane na czas do 6 godzin”. Takie zatrzymanie nie wiąże się z konsekwencjami, ma jedynie na celu uspokojenie sytuacji. Dlatego wszyscy zatrzymani zostali później zwolnieni. Nie doszło więc do próby „wejścia z bramą” – zaistniało jedynie podejrzenie, że coś takiego może mieć miejsce. – Problemy z kibicami to nic nowego w Danii i w naszym rejonie – tłumaczy prewencyjną interwencję Lars Andersen.
Co więc mówi duńska policja, kiedy słyszy podawaną w Polsce liczbę „200 kiboli atakujących policjantów”? – Zatrzymanych było łącznie 113 osób, ale tylko 5 z nich ma postawione zarzuty. Sad zadecydował, że pozostaną w areszcie. Cztery osoby za przemoc przeciwko policjantom, a jedna za uderzenie ochroniarza na stadionie. Jednak informuję Państwa, że zachowanie setek kibiców Legii nie budziło zastrzeżeń policji i odwiedzili oni stadion nie powodując żadnych problemów.
Raca (nie)polska
Serwisy informacyjne pośrednio obwiniają polskich kibiców o odpalenie materiałów pirotechnicznych na stadionie. Tylko w jednej relacji serwisu Sport.pl i „Faktu” pojawia się informacja, że to z sektorów miejscowych kibiców z grupy "Hard Core" poleciała raca [my mamy informację, że to tzw. ogień rzymski – przyp. red.], która rozerwała żołądek duńskiego kibica i raniła jego 8-letniego synka.
O tym, że racę rzucili Duńczycy pisał też „The Copenhagen Post”, którego informację jako pierwszy w Polsce podał PortalKibica.pl. Następnego dnia doniesienie powtórzyły po nas dwa inne serwisy. Z tym tylko wyjątkiem, że oba zostawiły furtkę do interpretacji, że to legioniści są winni zajścia. Trudno jednak podejrzewać, by kibice warszawskiej drużyny celowo przedostali się na sektory najbardziej radykalnych kibiców Brøndby, skąd w stronę innego sektora poleciała raca. Nie dość, że osoby o polskim pochodzeniu nie były wpuszczane na stadion, to jeszcze bez problemu mogłyby zostać zidentyfikowane przez miejscowych.
Mieszkaniec Brøndby i kibic zespołu poinformował nas, że ten incydent z Legią nie ma nic wspólnego, a fani duńskiego klubu też wcale nie mają dobrej reputacji – na meczach niektórzy bywają bardzo pijani lub pod wpływem narkotyków. Również rzecznik policji uznał, że najpewniej wydarzenie trudno byłoby przypisać kibicom z Warszawy, choć sprawa jest w toku.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.