Coś w Legii pękło
22.09.2006 16:39
Piłkarze są skłóceni z trenerem, kibicami i ze sobą nawzajem, nie ma atmosfery ani wyników. Żalów w drużynie nazbierało się tyle, że wystarczy iskra, by wybuchł kolejny konflikt. Stadion Legii, dzień po pucharowej porażce z trzecioligową Stalą Sanok. Piłkarze wychodzą z szatni ze spuszczonymi głowami. Sto metrów dalej na ulicy Łazienkowskiej kordon policjantów rozgania tłum pałkami i armatką wodną - na razie na niby, to tylko ćwiczenia. Piłkarze boją się jednak, że po którejś porażce naprawdę przyjdzie im uciekać przed gniewem kibiców. Po przegranej ze Stalą niewiele już brakowało: najpierw kibice próbowali zatrzymać klubowy autokar na rogatkach Rzeszowa, potem czekali na piłkarzy pod stadionem i władze klubu na wszelki wypadek poprosiły o wzmocnienie ochrony.
- Nie dziwię się, że fani są rozżaleni. Obejrzeli kompromitację swojej drużyny, pewnych rzeczy nie wolno przemilczać - mówi trener Dariusz Wdowczyk. Piłkarze mają do niego żal, że w tym sporze stanął po drugiej stronie barykady. Na niedawnym spotkaniu trener miał powiedzieć kibicom, że jeśli spotkają piłkarzy bawiących się nocą w którymś z klubów, powinni przywołać ich do porządku, nawet "uderzając z plaskacza". Wdowczyk wytłumaczył wprawdzie drużynie, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu i źle zrozumiane, ale żal pozostał.
Ledwie cztery miesiące temu piłkarze świętowali mistrzostwo Polski zapatrzeni w swojego trenera. Dziś po tamtej atmosferze nie ma śladu. Są za to oskarżenia o niesportowy tryb życia, o to, że polscy piłkarze patrzą zazdrosnym okiem na sprowadzanych do klubu obcokrajowców, a zwłaszcza ich pobory. To widać na boisku, gdy Polacy grają sobie, Brazylijczycy sobie, a coraz lepszy Miroslav Radović jest skazany na samotne szarże.
Legia przegrała już awans do Ligi Mistrzów, w najbliższy czwartek może odpaść z Pucharu UEFA, w lidze jest na piątym miejscu i marnuje więcej sytuacji podbramkowych, niż niektóre drużyny potrafią sobie stworzyć przez całą rundę. - Przestaliśmy być drużyną - mówi jeden z piłkarzy. - Mamy dużo lepszy skład niż te kluby, które w ligowej tabeli są wyżej od nas, ale dziś jesteśmy w stanie wygrać tylko, gdy mecz nam się ułoży. Tak jak ostatnio z Wisłą Płock - dodaje inny zawodnik. Nie chcą wypowiadać się pod nazwiskiem, ale zapewniają, że choćby byli nie wiadomo jak rozżaleni, nigdy nie grali i nie zagrają przeciw trenerowi, bo bardziej zaszkodziliby sobie niż jemu.
Właściciele klubu Mariusz Walter i Jan Wejchert zapowiedzieli twardo, że nie ma tematu "dymisja Wdowczyka". W klubie ciągle słychać refren: "Nie wolno pozwolić piłkarzom rządzić". To by oznaczało cofnięcie Legii do starych czasów, gdy działała wbrew zasadom dobrego zarządzania, ekonomii i marketingu. Nowym właścicielom zależy nie tylko na wynikach, na osiągnięcie których dali sobie 3 - 4 lata, ale i na wizerunku.
Tytuł mistrzowski Legia zdobyła nawet wcześniej, niż zakładali Wejchert z Walterem, ale teraz sprawia wrażenie, że nie chce zdyskontować tego sukcesu. To chwalebne, że zatrudnia się byłych piłkarzy klubu, że wszystko robi się własnymi siłami, z wykorzystaniem osób cieszących się na ogół dobrą opinią. Ale nie można zbudować silnej drużyny metodami chałupniczymi. W dużych klubach o transferach decydują całe sztaby, a kontrakt podpisuje się po burzy mózgów. Na Łazienkowskiej piłkarzy sprowadzają koledzy - Marek Jóźwiak przy pomocy Tadeusza Fogiela z rynku francuskiego i Mariusz Piekarski ze strefy portugalskojęzycznej. Poszukiwania zawodników wydają się dość chaotyczne, a potem trudno nad nimi zapanować. Mówi się, że jeden Brazylijczyk to gwiazda, dwóch może stanowić o sile drużyny, ale trzech i więcej to już problem. Roger i Edson byli bohaterami, dopóki nie dołączyli do nich rodacy: Elton, Hugo i ostatnio Junior. Poczuli się mocni, zdarzało im się lekceważyć obowiązki.
Podczas meczu w Sanoku skoczyli sobie do oczu Elton i Grzegorz Bronowicki. Trener Wdowczyk pytany, czy w drużynie jest konflikt, odpowiada: "Pytajcie piłkarzy". Oni nie przyznają tego otwarcie, ale jeden z członków sztabu trenerskiego mówi, że Brazylijczycy coraz bardziej drażnią kolegów swoim zachowaniem. - Ich luz, beztroska, na boisku i poza nim były dobre, gdy wygrywaliśmy. Teraz irytują.
Dziś piłkarze dowiedzą się, jakie kary przygotowali dla nich szefowie po odpadnięciu z Pucharu Polski. Na razie z kadry na sobotni mecz z Koroną w Kielcach trener skreślił Piotra Włodarczyka, symbol nieskuteczności Legii, i Słowaka Michala Gottwalda, świetnego na treningach, beznadziejnego podczas meczów. Wszyscy są zgodni, że drużynie potrzeba wstrząsu, i to szybko. Po najbliższych meczach z Koroną, Austrią Wiedeń i Wisłą Kraków może być już za późno.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.