
Czas na zmiany — podsumowanie ostatnich miesięcy w Legii Warszawa
21.03.2025 19:00
(akt. 23.03.2025 00:44)
Niespodziewana decyzja
Decyzja o zwolnieniu Jacka Zielińskiego z funkcji dyrektora sportowego i przesunięciu go na inne stanowisko była dość zaskakująca, ponieważ każdy spodziewał się jednego z dwóch wariantów - rozstania lub przedłużenia kontraktu. Usunięcie Zielińskiego w cień było zasadne tylko w przypadku gotowego zastępstwa, jakiego klub ani wtedy, ani teraz nie przygotował. Efektem braku następcy było to, że zimowe okienko w większości było prowadzone przez tzw. komitet transferowy, w skład którego wchodzili:
Dariusz Mioduski – prezes i właściciel Legii Warszawa
Marcin Herra – wiceprezes zarządu Legii Warszawa, osoba zarządzająca klubem
Jacek Zieliński – doradca zarządu do spraw sportowych
Radosław Mozyrko – szef skautingu
Jarosław Jurczak – finanse
Goncalo Feio – trener pierwszej drużyny
Zimowe transfery
- "Mamy okienko zimowe, na które przyjęliśmy założenie dotyczące dwóch transferów przychodzących, czyli prawoskrzydłowego i napastnika. Odhaczyliśmy 50 proc. – dołączył do nas Wahan Biczachczjan. Bardzo się cieszymy, że jest z nami – mówił wiceprezes Herra w rozmowie z klubowymi mediami opublikowanej 2 lutego.
Założenia klubu na okienko zostały spełnione nadmiarowo - poza Ormianinem do Legii trafili bowiem napastnik i dodatkowo bramkarz. W występach całej trójki na razie trudno o pozytywy. Wiele osób już te transfery spisało na straty, obarczając za nie winą albo Feio, albo Zielińskiego.
Ormianin był okazją, jaka przydarzyła się na rynku transferrowym. Duży udział w całym procesie odegrał Marcin Herra ale też Jacek Zieliński, którego rola przy kolejnych ruchach transferowych była już znacznie mniejsza. Na sprowadzenie Wahana Biczachczjana do Warszawy zgodę wyraził cały komitet transferowy. Później mieliśmy sagę z zakontraktowaniem napastnika, wymieniono dzisiątki nazwisk, mijały kolejne dni, minął termin zgłaszanania zawodników do Ligi Konferencji, ale w końcu atakującego sprowadzono. Tak późne przyjście Ilji Szkurina było efektem tego, że część proponowanych przez skauting napastników została odrzucona przez Goncalo Feio, a z kolei gracze, których szkoleniowiec zaakceptował, okazywali się poza zasięgiem klubu. Białorusin był pierwszym piłkarzem, którego trener zaakceptował i który był dostępny oraz był w zasięgu finansowym Legii. Wypożyczenie Vladana Kovacevicia nie było ruchem planowanym, był to autorski pomysł trenera, już po tym jak wznowione zostały rozgrywki ligowe.
Ten ostatni ruch ze sprowadzeniem Kovacevicia został dokonany w niewłaściwym czasie. Po pierwszym meczu o stawkę i po pierwszym błędzie, który kosztował utratę punktów. Można było ten ruch zaplanować wcześniej. Tym bardziej, że w rundzie jesiennej też bramkarze popełniali błędy, też były zastrzeżenia do ich postawy. Gdyby Vladan trafił do Legii przed obozem przygotowawczym, pojechał zimą na zgrupowanie, przepracował je solidnie, to być może byłby w o wiele lepszej dyspozycji. O tym, że bronić potrafi nie trzeba przecież nikogo przecież przekonywać, nie tak dawno dwukrotnie został wybrany najlepszym bramkarzem ekstraklasy. Jednak trafił do Warszawy gdy rozgrywki ligowe już zostały wznowione, a do bramki wszedł właściwie bez treningu. I dopiero później okazało się, że nie jest w dobrej dyspozycji, że zachowuje się nerwowo, że nie wszystkie sytuacje boiskowe właściwie ocenia i że ma gorszy okres w karierze. Również tzw. szatnia nie musiała dobrze odebrać tego transferu - właśnie ze względu na czas i sposób jego przeprowadzenia. Koniec końców w procesie transferowym uczestniczyło wiele osób, ale ten ruch wymyślił i na niego nalegał Goncalo Feio. Portugalczyk zresztą sam o tym barwnie opowiedział na jednej z konferencji prasowych.
O transferze Szkurina już trochę było, wcześniej był ponoć nieosiągalny, ostatecznie trafił na Łazienkowską. Inna sprawa, że tani nie był, wydaje się że Legia zapłaciła za Białorusina kwotę wyśrubowaną, nieco za wysoką. Stało się tak głównie dlatego, że wszyscy wiedzieli, że władze Legii są przyparte do muru, że czas się kończy, a napastnika sprowadzić muszą. W takiej sytuacji klub mogący takiego gracza sprzedać, zawsze ma wiecej atutów negocjacjacyjnych w ręku. Sam proces poszukiwania napastnika był długi, o wiele za długi. Trener tłumaczył, że proponowani gracze nie byli wystaczająco dobrzy i tak mogło być, to nie świadczyłoby za dobrze o pracy skautingu zarządzanego przez Radosława Mozyrkę. Z tej strony jednak słychać, że trener był przesadnie marudny i ciągle proponowanych graczy nieakceptował, nawet jeśli taki był polecany przez ludzi odpowiedzialnych za transferową politykę. Pikanterii dodaje fakt, że panowie Feio i Mozyrko nie przepadają za sobą, doszło między nimi do spięcia, ale potem normalnie ze sobą współpracowali. Czy ten konflikt jednak nie miał wpływu na tak wyglądaje okienko transferowe? Tego nie wiemy.
Przenosiny Wahana Biczachczjana były okazją, wykorzystano fakt finansowych kłopotów w Pogoni Szczecin oraz to, że kontrakt Ormianina z Portowcami powoli zmierzał ku końcowi. Wiemy jakie są atuty tego piłkarza, w Legii na razie ich nie pokazał - nie licząc pierwszych treningów. Nie kosztował dużo, nie jest też drogi w utrzymaniu. Na razie jest uzupełnieniem kadry, a jak będzie w niedalekiej przyszłości, to się przekonamy.
Tak czy inaczej przy pozyskiwaniu takich piłkarzy jak Biczachczjan czy Szkurin dział skautingu nie musiał się zbytnio wysilać, tych graczy znał i kojarzył każdy kibic, który oglądał ekstraklasę. Wydaje się, że skauting w Legii potrzebuje zmian. Skautów powinno być wiecej, budżet na skauting powinien zostać zwiększony, konieczne są też zmiany personalne.
Po przesunieciu Jacka Zielińskiego na stanowisko doradcy zarządu d.s. sportowych, na stanowisku dyrektora sportowego powstał wakat, a odpowiedzialność nieco się rozmyła. W pion sportowy mocno wkroczył Marcin Herra i był dowodzącym. Wiceprezes Legii wykonał wcześniej bardzo dobrą pracę w kwestii marketingu, stanu finansów czy frekwencji. Teraz wszedł w kwestie sportowe z nadzieją, że na tym odcinku również sobie poradzi.
Nowy dyrektor sportowy, stare wyzwania
Nie tylko poszukiwanie napastnika trwało w Legii dość długo, jeszcze dłużej trwa poszukiwanie dyrektora sportowego. Marcin Herra w lutowym wywiadzie mówił, że lista kandydatów jest zawężona do pięciu nazwisk, a media informowały, że sprawa wyjaśni się do końca lutego. Niestety, tak się nie stało. Władzom klubu zależało na sprowadzeniu do Warszawy Łukasza Masłowskiego z Jagiellonii, ale ten ostatecznie postanowił pozostać w Białymstoku. Pozostali albo odmówili, albo przeciągają danie odpowiedzi. Rozmowy wciąż się toczą, kolejne nazwiska kandydatów są owiane tajemnicą.
Fakt jednak jest taki, że Legia pozostaje bez szefa pionu sportowego. A patrząc na nadchodzący czas, jest to niepokojące. Jeśli nowy dyrektor nie będzie miał wystaczająco dużo czasu, to do lata nie zdąży wprowadzić zmian strukturalnych i osobowych do działu skautingu. A to będzie oznaczało, że będzie musiał bazować na zastanym stanie ludzkim podczas okienka transferowego. Poza tym Legię czekać będzie latem przebudowa, podjąć trzeba szereg decyzji. Wypożyczenia skończą się Vladanowi Kovaceviciowi i Luquinhasowi, a z końcem czerwca wygasną kontrakty Rafałowi Augustyniakowi, Mateuszowi Szczepaniakowi, Wojciechowi Urbańskiemu, Arturowi Jędrzejczykowi i Tomasowi Pekhartowi. Oczywiście to nie oznacza, że rozmowy z tymi graczami już się nie toczą, miał takie już choćby "Jędza". Ale wypadałoby, aby nowy dyrektor sportowy miał wpływ na kształt kadry zespołu. Jeśli nowa umowa komuś nie zostanie zaproponowana, tak może stać się choćby w przypadku Pekharta, to należałby dopiąć negocjacje w kwestii następców.
Nie zapominajmy, że są kolejni zawodnicy, którzy mogą odejść. Kacper Tobiasz, Ruben Vinagre, Jan Ziółkowski, Maxi Oyedele, Steve Kapuadi – o tych zawodnikach mówi się najwięcej w kwestii ich możliwego odejścia z Legii. Zainteresowanych nie brakuje. Vinagre został wykupiony z myślą o tym, by szybko go sprzedać z zyskiem. Za Ziółkowskiego już zimą były konkretne oferty z Włoch. Władze Cremonense oferowały 2,5 mln euro razem z bonusami. Największym zainteresowaniem zimą cieszył się Kapuadi i latem to on może być najbardziej łakomym kąskiem.
Nie tylko kwestie umów z zawodnikami będą spędzać sen z powiek nowego dyrektora sportowego. Umowa z klubem z końcem sezonu wygasa trenerowi Goncalo Feio. Sam szkoleniowec nie tak dawno dokonał zmiany agenta na słynnego Jorge Mendesa. O przyszłości Feio, a także o ewentualnym wyborze nowego trenera, powinien zdecydować właśnie nowy szef pionu sportowego. Dlatego niezwykle istotny jest fakt, kto nim będzie. Powinnna być to osoba doświadczona, z wieloma kontaktami, obeznana w rynkach międzynarodowych.
Epilog
Momentem, w którym rozpoczął się gorszy okres Manchesteru United, było odejście Sir Alexa Fergusona po 26 latach pracy. Od tej chwili w klubie z Old Trafford miały miejsce ciągłe rewolucje kadrowe i zmiany trenerów, za które odpowiadali właściciele - rodzina Glazerów. Po latach nieustannej rewolucji „efekty” przyszły szybko – "Czerwone Diabły" zaczęły mieć problemy z pokonywaniem drużyn z czołówki tabeli Premier League, przestali liczyć się w walce o mistrzostwo, a za wielki sukces zaczęto uważać wygranie krajowego pucharu.
Patrząc na ostatnie lata w Warszawie, Legia powoli podąża ścieżką United. Legia była nie tak dawno postrachem ligowych zespółów, a obecnie jesteśmy świadkami czwartego sezonu bez mistrzostwa Polski. W ostatnich trzech latach drużyna z Łazienkowskiej tylko raz pokonała ekipę z top 3 danego sezonu i przez to sama eliminuję się z walki o najwyższe cele. Zresztą w obecnych rozgrywkach "Wojskowi" mają jak do tej pory problem nie tylko z czołówką, ale i zespołami środka tabeli czy tymi na jej końcu. Podobnie jak w przypadku zespołu z Manchesteru, wygranie krajowego pucharu zaczyna być kreowane jako wielki sukces, a nie tak dawno był to dodatek do pozostałej cześci sezonu. Na taki stan rzeczy złożyło się wiele czynników, między innymi niewłaściwe zarządzanie i nietrafiona polityka transferowa.
W United nadeszła fala zmian, czasem bardzo głęboka. Legia może mieć łatwiej, w polskich realiach szybciej można odwrócić błędne decyzje. Ostatnie wyniki w Lidze Konferencji pokazały, że Legia ma ogromny potencjał. Zadaniem nowego dyrektora sportowego będzie to, by odpowiednio ten potencjał wykorzystać. To powinien być też naważniejszy cel właściciela klubu Dariusza Mioduskiego - dokonanie odpowiednich zmian w pionie sportowym, by nowi ludzie pomogli w odczarowaniu mistrzowskiej niemocy.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.