Czesław Michniewicz: Osiągnęliśmy zamierzony cel
27.08.2021 00:40
- Gdy rozpoczynało się spotkanie, mam w zwyczaju wejść na ostatnie minuty przed wyjściem na boisko. O godz. 20:53 mieliśmy być w tunelu, pojawiłem się pięć minut wcześniej. I mówię swoim zawodnikom, że zostały jeszcze trzy godziny tego dnia i musimy zrobić wszystko, aby ten dzień zapamiętać. I tak też się stało. Nie było to łatwe, złożyło się na to wiele czynników. Zacząłbym od wspaniałej atmosfery, która niosła drużynę. Słabszych momentów nie brakowało, były też dobre, ale atmosfera na trybunach nie zmieniła się nawet na sekundę. Bardzo nas to budowało. Mecz zaczął się dla nas dobrze i źle. Dobrze, bo podchodziliśmy wysoko do pressingu, odbieraliśmy piłkę, czuliśmy wsparcie trybun, przeciwnik tracił pewność siebie aż do momentu czerwonej kartki za faul na Andre Martinsie. Z boiska tego nie widziałem, po meczu Andre pokazał mi tę sytuację na telefonie, mówił, że to powinien być czerwony kartonik i trzy miesiące aresztu za przewinienie. Rzeczywiście, wyglądało to brzydko.
- Od trzeciej minuty graliśmy z przewagą. W pewnym momencie zaczęły się tworzyć sytuacje, mieliśmy kilka dobrych chwil, ale niestety dla nas, nie strzeliliśmy gola. Wiedzieliśmy, że tak klasowy przeciwnik, jak Slavia, nawet grając w osłabieniu, stworzy kilka okazji do zdobycia bramki. Najpierw fantastycznie wybronił Artur Boruc, później, niestety, nie udało się tego zrobić tuż przed przerwą. W przerwie powiedziałem zawodnikom, że niepotrzebnie zaczęliśmy reagować na to, co wydarzyło się na boisku i zmieniliśmy troszeczkę nasz plan gry. Gdy graliśmy po jedenastu, mieliśmy ustalone ilu zawodników uczestniczy w akcjach ofensywnych, ilu piłkarzy zabezpiecza się przed kontrą. Wiedzieliśmy, że Slavia potrafi szybko przejść z obrony do ataku. W momencie kiedy graliśmy 11 na 10, zostało to zaburzone. Wielu graczy włączało się do ofensywy, nie trzymając się swoich pozycji. Stąd też była pierwsza sytuacja dla rywali. I druga, czy może trzecia sytuacja, ale bramkowa, kluczowa, w 45. minucie… Aut był przy ławce rezerwowych. Pozwoliliśmy piłce wyjść w środek boiska, niepotrzebny faul Mladena, potem złe ustawienie zawodników przy stałym fragmencie gry. Zabrakło tam Mahira, który powinien być w strefie, ale poszedł do przodu, wyszło nieporozumienie. Skończyło się golem dla gości.
- W przerwie wróciliśmy do tego, co ustaliliśmy sobie wcześniej. Przypomnieliśmy założenia, to, kto gra na jakiej pozycji i co powinien robić. Nie było miło, ale nie mogło być miło, bo mieliśmy olbrzymie szanse, aby awansować do Ligi Europy, którą – w tamtym momencie – traciliśmy, przegrywając 0:1. Spokojnie podeszliśmy do drugiej polowy. Wiedzieliśmy, że jest mnóstwo czasu. Gol na remis dawał dogrywkę, a kolejne - przepustkę do Ligi Europy. Szybko zdobyliśmy bramkę, chwilę wcześniej dokonaliśmy zmiany ustawienia – przeszliśmy na czwórkę obrońców z tyłu, z kilku powodów. Raz, żeby ożywić akcje ofensywne wpuszczając Tomka Pekharta. Wcześniej dokonaliśmy zmiany, Lopes wszedł za Andre Martinsa. A dwa, żeby uciec od sytuacji, gdzie będzie kontra Slavii i ktoś z dwójki Mladen-Hołownia, którzy mieli żółte kartki, może dostać czerwony kartonik. Kilka rzeczy złożyło się na tę zmianę. Chwilę potem padł gol. Wierzyłem w to, że jesteśmy w stanie rozstrzygnąć mecz w regulaminowym czasie gry. Tak też się stało. Czekaliśmy ze zmianą Muciego, bo wiedzieliśmy, że Mahir dobrze się czuje, mocno pracował. W pewnym momencie pojawiły się skurcze, stąd zmiana Muciego. Dokonaliśmy dwóch zmian. Mamy trzy pit-stopy, kiedy możemy ich dokonywać. Mogliśmy wprowadzić jeszcze trzech piłkarzy. Jeśli dokonaliśmy wyboru i wpuściliśmy tylko Messiego (Muciego – red.), to nie mogliśmy zrobić kolejnych zmian. Gdyby była dogrywka, to moglibyśmy zrobić kolejny pit stop i wpuścić dwóch zawodników, bo tylu nam jeszcze pozostało. Ale nie było potrzeby.
- Końcówka była nerwowa. Slavia dokonywała zmian, przechodziła na coraz bardziej ofensywne ustawienie. Praktycznie nie było już obrońców na boisku, poza dwójką stoperów wszyscy ofensywni piłkarze. W końcówce dopisało nam troszeczkę szczęście, Slavia przestrzeliła po rzucie rożnym, w sytuacji dobrej, nad bramką. I to doprowadziło nas do Ligi Europy. Chciałem serdecznie pogratulować piłkarzom, wszystkim ludziom, którzy są wokół drużyny, których na co dzień nie widać. I, przede wszystkim, podziękować wszystkim, którzy byli na stadionie i w nas wierzyli. Przyjemnie się gra w takiej atmosferze i awansuje do Ligi Europy. Czekamy na piątkowe losowanie. Zobaczymy, kogo los sprowadzi do Warszawy.
- Czasu na świętowanie nie ma. Osiągnęliśmy zamierzony cel. Naszym marzeniem była Liga Mistrzów, ale celem, o który chcieliśmy realnie walczyć, na pewno była Liga Europy. Przed nami 115-lecie Wisły Kraków, w niedzielę. Chcemy się dobrze przygotować do tego meczu, uświęcić jubileusz Wisły, zagrać dobre spotkanie i wygrać.
O Slavii
- Jeśli chodzi o Slavię, to miałem okazję zamienić z jej trenerem kilka słów. Mówię, że imponuje mi ten zespół, obejrzałem ponad 20 spotkań tej drużyny i nigdy wcześniej nie wiedziałem drużyny grającej w taki sposób, tak biegającej. Tam się nikt nie zatrzymuje, nikt nie stoi. W momencie gdy partner ma piłkę, to wszyscy się ruszają. To jest rzecz niespotykana. Nie gra tak Barcelona, Real, Bayern. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Dobierają pod tym kątem zawodników. Chciałbym, żeby Legia też była zespołem biegającym. Jak tu przyszedłem, mówiłem o Kapustce, Karbowniku, że chciałbym piłkarzy, którzy będą wypełniali przestrzenie. Antolić, którego bardzo szanuję i lubię, bo to porządny piłkarz i człowiek, podobnie jak Walerian Gwilia, to zawodnicy, którzy grają piłkę do nogi. A my potrzebujemy piłkarzy biegających. Slavia potwierdziła to, w jakim kierunku my chcemy iść – jako klub, ja jako trener. Myślę, że bardzo przyjemnie było trenerowi Slavii, chociaż wynik jest fatalny dla niego, że powiedziałem mu, iż imponuje nam, w jaki sposób grają. My po części też graliśmy tak, jak Slavia. Dużo podciętych piłek, za plecy obrońców. Wszyscy byli cały czas w ruchu.
O Martinsie
- Co z Andre Martinsem? Ma przyłożony lód do kostki, w piątek na pewno przejdzie szczegółowe badania. Ma całę łydkę przerysowaną korkami, aż do kostki. Łydka to jest tylko stłuczenie, ale obawiam się o stan jego stawu skokowego, który bardzo się wygiął. Przypomniała mi się od razu kontuzja Bartka Kapustki w spotkaniu z Lechią Gdańsk, gdzie Makowski wszedł w niego i noga wygięła się podobny sposób. Wierzę, że to nic groźnego. Bardzo go potrzebujemy. Zresztą Andre żartował, że będzie gotowy na Kraków. Mam nadzieję, że nie żartował, tylko mówił prawdę, haha.
O rywalach w Lidze Europy
- Kogo wolałbym wylosować w Lidze Europy – atrakcyjnych rywali, czy takich, których można pokonać i poprawić ranking? W szatni chłopcy żartowali, że dobrze by było zagrać z Anglikami, Niemcami i z kimś, z kim można wygrać, haha. Zobaczymy, nie mamy na to wpływu. Żartowałem w tygodniu, jakoś tak mnie naszło... Lubię hymn Romy, który sobie zanuciłem i zażartowałem z jednym ze współpracowników. Mówiłem, że trzeba zrobić wszystko, żeby awansować do Ligi Konferencji i zagrać z Romą. On tak patrzy na mnie i mówi: „Ale my już w Lidze Konferencji jesteśmy”. Ja mówię: „No dobrze, ale nie możemy grać w Lidze Europy, bo wtedy nie zagramy z Romą”. Na szczęście, nie musimy grać z Romą, bo ona zagra w Lidze Konferencji, a my – w Lidze Europy. Nie mamy żadnych zespołów, na które chcielibyśmy trafić. Myślę, że przyjadą klasowe zespoły, każda drużyna będzie atrakcyjna dla nas, klubu, kibiców. I o to w tym wszystkim chodzi.
O braku powołań do kadry dla zawodników Legii
- Czy nie dziwi mnie to, że żaden z zawodników Legii nie został powołany na zgrupowanie kadry Polski? Sam pracowałem w roli selekcjonera, wprawdzie U-21, i nigdy nie lubiłem, jak ktoś mi sugerował, że powinienem powołać tego czy innego gracza. Gdybym sugerował się podpowiedziami innych, to na pewno Wieteska by u mnie nie grał, Bochniewicz też, Kondziu Michalak również, i wielu, wielu innych. Zawodnik musi pasować do koncepcji trenera, drużyny, systemu, ustawienia, celów, jakie się przed nimi stawia. Wiemy, że trener Sousa nie traktuje polskiej ligi jako ligi na wysokiej poziomie. Nie ukrywa tego, powołuje graczy, którzy rywalizują na wyższym poziomie, w innych ligach, o innej intensywności. Uważam, że wspomniany tutaj Mateusz Wieteska jak najbardziej zasłużył na to, aby selekcjoner mu się przyglądał. Być może dostanie szansę na następnym zgrupowaniu. Artur Jędrzejczyk jest w fantastycznej formie, już od wiosny. Dziś wahadłowy, świetnie się spisywał, szkoda, że jego gol, strzelony ze spalonego, nie został uznany. Akceptuję, szanuję decyzje selekcjonera. Nie zgłaszam żadnych zastrzeżeń do tego, że powołał tego, czy innego piłkarza.
O rozmowie z właścicielem klubu
- Czy miałem po meczu rozmowę z właścicielem klubu, Dariuszem Mioduskim? Dziś pan prezes jest w Turcji na kongresie z UEFY, wiem, że w piątek będzie uczestniczył w losowaniu. Rozmawialiśmy po meczu, tuż przed wejściem na antenę do programu telewizyjnego. Pogratulował, umówiliśmy się na spotkanie, jak wróci, to na pewno się spotkamy. O transferach nie rozmawialiśmy, bo późna pora i takich tematów nie poruszaliśmy. Myślę, że – tak, jak rozmawialiśmy na konferencji przedmeczowej - coś się na pewno dzieje w kwestii trenerów. Chciałbym doprecyzować, bo powiedziałem niedawno, że nie uczestniczę w procesie transferowym. Ja po prostu nie śledzę, nie oglądam 5-6 zawodników, nie typuję tego czy tamtego. Po prostu w klubie ktoś ich obserwuje i na koniec jest decyzja, aby przyjrzeć się tym poszczególnym piłkarzom. Gdy ktoś jest najbliżej, spełnia warunki, kryterium i jest w naszym zasięgu finansowym, to dopiero wtedy włączam się w proces transferowy, bo na tym to polega. Mówiło się trochę o tym, co powiedziałem, że nie mam czasu na oglądanie zawodników pod transfery. Nie, tak nie jest. Ja oglądam tych konkretnych graczy, którzy rzeczywiście mogą do nas przyjść, a nie 20 zawodników, którzy wiadomo, że nie przyjdą.
O Emrelim
- Jak oceniam występ Emrelego i czy ma zapewniony występ w sześciu meczach w fazie grupowej, skoro jest talizmanem? Nie, nie – tak nie ma. Mahir jest bardzo wrażliwym i - jakby to powiedzieli w Polsce - szczerym do bólu człowiekiem. Rozmawiałem z nim w środę. Mówi, że w Azerbejdżanie, gdzie się wychował, sam uczył się grać w piłkę. Dziś dużo rzeczy jest dla niego nowych. Uczy się taktyki, poruszania i mówi, że gdyby w wieku 12 lat trafił np. do Legii, która ma akademię, czy innego klubu, to pewne nawyki miałby już wypracowane. Dziś uczy się dużo takich nawyków, których potrzebujemy od niego. Pierwszym nawykiem jest bieganie bez piłki. To taki zawodnik, który kocha mieć piłkę przy nodze, podobnie jak Josue, ale musi wykonywać swoją pracę.
- Mahir ma na razie jeden problem – on chce cały czas piłkę do nogi, a my chcemy, żeby uciekał na wolne przestrzenie. W czwartek kilka razy się dobrze zachował, tak strzelił gola z Bodo i chcemy, żeby to robił zawsze.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.