Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Gratuluję drużynie zaangażowania - wideo

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

11.08.2021 00:25

(akt. 12.08.2021 21:20)

- Nie jest to dobry wieczór dla nas, ale co zrobić – wyniku już nie zmienimy. Myślę, że najgorsza rzecz, jaka mogła nam się przytrafić, to stracić bramkę po kontrze, której bardzo chcieliśmy się wystrzegać. Było jeszcze dużo czasu, aby odrobić straty. Nie udało się - mówił po rewanżu z Dinamem Zagrzeb (0:1), w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz.

- W pierwszej połowie mieliśmy poprzeczkę, były jeszcze może ze dwie sytuacje po stałym fragmencie gry, m.in. Mateusza Wieteski. Przy odrobinie szczęścia, do przerwy mogliśmy wyrównać. Tak się nie stało. W przerwie porozmawialiśmy o tym, co musimy zrobić lepiej, nad czym się skoncentrować. Zmieniliśmy Andre Martinsa, cofnęliśmy Bartka Slisza do pomocy i daliśmy szansę Josue. Druga połowa zaczęła się dla nas obiecująco. Pierwsze 20 minut było dobre w naszym wykonaniu. Przeważaliśmy, mieliśmy optyczną przewagę, byliśmy często na połowie przeciwnika. Ale poza sytuacjami ze stałych fragmentów gry, nie wykreowaliśmy 100-procentowych okazji. Dinamo dobrze się broniło, wyprowadzało groźne kontrataki. Później gra się troszkę uspokoiła. Było widać doświadczenie mistrzów Chorwacji, którzy zagrali pod faul, troszeczkę dłużej przeciągnęli stały fragment gry, tym nas wybijali z uderzenia. I mecz nie był już tak dynamiczny w naszym wykonaniu, jak na początku drugiej połowy. Końcówka dawała nam jeszcze nadzieje. Mieliśmy rzut wolny, po którym "Wietes" minimalnie przestrzelił, obok słupka. Nie była to łatwa pozycja. I tak się to spotkanie skończyło.

- Przegraliśmy walkę o nasze marzenia. Naszym marzeniem była gra w Lidze Mistrzów. Niewiele zabrakło, ale też zarazem wiele. Jedna bramka, to mało i dużo. Najtrudniej wygrać 1:0. Dinamo pokazało dojrzałość, doświadczenie, zdobyło bramkę po bardzo ładnej akcji, ale też po naszym błędzie. A my, niestety, nie wykorzystaliśmy swojej sytuacji. Musimy przetrawić mecz i od środy zacząć myśleć o kolejnym spotkaniu. Wiemy, że zagramy ze Slavią Praga w IV rundzie eliminacji Ligi Europy, ale po drodze mamy jeszcze mecz ligowy i na tym trzeba się będzie skoncentrować.

- Zgodzę się, że statystyki, już po pierwszym meczu, były dla nas obiecujące. Wprawdzie straciliśmy więcej piłek niż Dinamo, ale też więcej odzyskaliśmy w wysokim pressingu. Dziś mogło być podobnie – statystyk jeszcze nie widziałem. Dla nas największym problemem było kreowanie sytuacji. Rywale miał jedną szansę do kontry i świetnie ją rozegrał. My mieliśmy kilka takich momentów, w których też mogliśmy wyprowadzić groźną akcję, ale gubiliśmy piłkę. Istotne było to, że Dinamo miało przewagę fizyczną w środku pola. Jakić, Misić to wysocy zawodnicy, jak dołożymy do tego Petkovicia, to gracze, którzy świetnie czują się w grze w kontakcie. To było widać. Sędzia pozwałał na walkę wręcz. Luquinhas i Martins często się przewracali, ale nie było z tego fauli. Przegrywali fizycznością w zderzeniach z Jakiciem czy z Misiciem, a sędzia nie dostrzegał tam przewinień. Przez to robiło się dla nas dużo problemów. W pierwszej połowie było kilka takich sytuacji, kiedy Andre przewrócił się z piłką i poszła z tego kontra. Podobnie było z Luquinhasem. I to był nasz problem w środkowej strefie boiska, dlatego zmieniliśmy ustawienie w drugiej połowie.

- Nie mówię o brutalnej grze ze strony Misicia czy Jakicia, tylko o grze kontaktowej. Wykorzystywali fizyczność nad Martinsem czy Luquinhasem. To nic złego, tak się gra. Po prostu mieli lepsze warunki, szukali gry w kontakcie, ale nie robili tego brutalnie, czy złośliwie. Po prostu w tym elemencie mieli przewagę i to cały czas wykorzystywali.

O żółtych kartkach i nieobecności Jędrzejczyka w meczu ze Slavią

- Wraz ze sztabem przejrzeliśmy szybciutko to spotkanie na podglądzie. Zobaczyliśmy, co się wydarzyło, bo w emocjach nie zawsze wszystko dokładnie widać. Jestem trochę zdziwiony, bo sędzia bardzo łatwo rozdawał kartki. Myślę, że poziom sędziowania w Zagrzebiu, a tutaj, to były dwa różne poziomy. Mecz w Zagrzebiu prowadził arbiter, który sędziował Ligę Mistrzów. Spotkanie w Warszawie prowadził arbiter, który nie wiem, co wcześniej sędziował. Nie czuło się panowania sędziego nad meczem. Dużo było chaosu, niepotrzebnych gwizdków. Sędzia prowadził mecz tak, jak prowadził - on bramek nie zdobywa. Najgorsze jest to, że Artur Jędrzejczyk nie dostał żółtej kartki za faul. Sprawdzaliśmy w sprawozdaniu czy na pewno on dostał kartkę, bo po meczu był przekonany, że jej nie otrzymał. Mówi, że dostał ją ktoś inny, ale nie on. Niestety, sprawdziliśmy to – Artur otrzymał żółty kartonik i nie będzie mógł zagrać w bardzo ważnym meczu w Pradze. Dla nas to olbrzymi problem. Musimy znów pomyśleć o tym, jak zagrać dobrze z Wartą, ale też jak przygotować linię obrony bez "Jędzy", na mecz w Pradze. Martwią te kartki. Josip Juranović został napomniany żółtym kartonikiem za kwestionowanie decyzji arbitra. Widzieliśmy w powtórce, że w tamtym momencie arbiter niepotrzebnie przerwał akcję, "Jura" się zdenerwował, dostał kartkę. Będziemy analizować wszystko to, co się stało, jeśli chodzi o napomnienia. Nie chcę oceniać na gorąco, kto zrobił błąd – czy sędzia, czy zawodnicy. Bez Jędrzejczyka będziemy musieli sobie poradzić w kolejnym spotkaniu eliminacyjnym.

O stałych fragmentach gry i budowaniu akcji

- Nie chcieliśmy ograniczać się tylko do stałych fragmentów gry. Myślę, że stałe fragmenty gry były, w naszym wykonaniu, groźne. Często dochodziliśmy do uderzenia – czy poprzeczka, czy sytuacja Mateusza Wieteski, o której mówiłem wcześniej. Myślę, że zagrania ze stałych fragmentów gry ze strony Andre, "Jury" czy "Mladena" były dobre. I można było coś więcej z tego zrobić. Nie ograniczaliśmy się tylko do tego, żeby wywalczyć stały fragment gry. Chcieliśmy budować akcje środkiem, grać na wolne pole do zbiegających naszych napastników – Emrelego, Lopesa. Ale niewiele z tego wynikało. Brakowało gry przestrzenią. Chcieliśmy budować też akcje w bocznym sektorze boiska. Luquinhas miał wchodzić w wolne strefy, dzięki czemu będzie wyciągał zawodników ze środka, miał wtedy napędzać akcje w grze 1 na 1.

- Chcieliśmy budować akcje na różne sposoby. Kilka akcji, takich jak chcieliśmy, się udało. Przedostawaliśmy się pod pole karne. Ale finał jest taki, że nie strzeliliśmy gola. Brakowało strzału z dystansu. Nawet jak zdobyliśmy pozycję do strzału, to uderzenie było w nieodpowiednim momencie i z nieodpowiedniego miejsca. To wszystko powodowało, że upływający czas wprowadzał troszeczkę nerwowości. Po wejściu Tomasa Pekharta za często szukaliśmy dośrodkowania i praktycznie skończyła się gra w środku. Nie chcieliśmy od razu robić dwóch zmian, Muciego za Lopesa, bo wiedzieliśmy, że Lopes może być takim zawodnikiem, który wycofa się też na dziesiątkę i spróbuje coś rozegrać. Wszedł Josue, który bardzo często operował długim podaniem. Zmieniał akcję z jednej na drugą stronę, ale brakowało podań otwierających. Oddał jeden strzał po podaniu od Mladenovicia – piłka przeleciała nad poprzeczką. Ale nie poszukał podaniem nikogo, zawodnika wbiegającego na podanie prostopadłe, w okolice pola karnego. Nie tylko on, lecz też inni piłkarze.

O dwumeczu ze Slavią

- Czy - na dwumecz ze Slavią - zespół będzie stać na wykrzesanie z siebie tyle ambicji i walkę do upadłego, jak przeciwko mistrzowi Chorwacji? Bardzo na to liczę, jestem przekonany, że tak będzie. Przegraliśmy walkę o marzenia o Lidze Mistrzów, ale kolejne nasze marzenia musimy zrealizować. Teraz naszym marzeniem jest dostać się do fazy grupowej Ligi Europy. To nie jest tak, że się zadowoliliśmy tym, że gramy w Lidze Konferencji i mecze eliminacyjne o Ligę Europy nas nie interesują. Wręcz przeciwnie. Jesteśmy dzisiaj smutni, rozżaleni, że nasza przygoda z Ligą Mistrzów się skończyła, ale musimy przewartościować nasze cele. Od środy my, jako sztab, a od niedzieli zawodnicy... Będzie jeden temat – Slavia Praga. Musimy się jak najlepiej przygotować, aby być przygotowanym na poziomie meczów z Dinamem. Uważam, że poświęciliśmy, wspólnie z zespołem, wiele czasu na przygotowania, i było warto. Do ostatnich minut liczyliśmy się w grze o przynajmniej dogrywkę i być może awans. Tak się nie stało. Chciałem pogratulować drużynie zaangażowania. Wynik nie mówi tego wszystkiego, jak ciężko ci chłopcy pracowali w dwumeczu, ale ja to wiem doskonale, podobnie, jak pozostali członkowie sztabu i wszyscy zawodnicy. Mnóstwo zdrowia, energii, poświęcenia włożyliśmy w dwumecz. Efekt jest taki, że nie ma nas dalej w eliminacjach Ligi Mistrzów. Ale ja nie zapominam o tym, ile to wszystko kosztowało nas zdrowia. Będziemy chcieli włożyć tyle samo zdrowia w dwumecz ze Slavią.

O podziękowaniach dla kibiców

- Chciałem podziękować, w imieniu drużyny, za wspaniałą atmosferę, doping i wiarę do ostatnich sekund, że możemy jeszcze odwrócić losy rywalizacji. Naprawdę przyjemnie było rozgrywać to spotkanie. Wynik nikogo nie zadowala, ale atmosfera była naprawdę wzruszająca, niezapomniana. W imieniu całego zespołu - serdeczne podziękowania dla wszystkich, którzy tworzyli tę atmosferę.

 

Polecamy

Komentarze (93)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.