Czesław Michniewicz Mateusz Wieteska Kamil Potrykus

Czesław Michniewicz: Kwestia mistrzostwa Polski jest już rozstrzygnięta

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Magazyn Sportowy, przegladsportowy.pl

01.06.2020 15:00

(akt. 02.06.2020 07:11)

- Liczyłem na to, że Legia straci punkty w Poznaniu. Myślałem o remisie albo wygranej Lecha. Dla Legii spotkania w Wielkopolsce okazywały się zawsze trudne. Wiadomo, trybuny teraz nie mogły pomóc Lechitom, a warszawiacy  wygrali w spokojnym meczu – mówił w „Magazynie Sportowym” Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21.

- Stołeczny zespół ma obecnie 12 punktów przewagi nad poznaniakami. Nie wyobrażam sobie, że legioniści roztrwonią taką przewagę w ekstraklasie. Sądziłem, że to Lech będzie najtrudniejszym rywalem w walce o mistrzostwo. W Poznaniu zawsze mówiło się o tytule, choć w ostatnim czasie pojawiały się tematy dotyczące budowy drużyny i gry młodzieży. Ale kibice „Kolejorza” chcą, żeby klub toczył batalię z Legią. Myślałem, że tak się stanie. Aktualnie w to nie wierzę, patrząc przez to jak „Wojskowi” funkcjonowali w Poznaniu. Legia musi wygrać cztery, może pięć meczów do końca ligi i zostanie mistrzem Polski. Przy założeniu, że inni będą wszystko wygrywać, co jest też raczej mało prawdopodobne. Uważam, iż sprawa mistrzostwa jest już – jak dla mnie - rozstrzygnięta. Oczywiście nastąpi walka o miejsca pucharowe, medalowe, utrzymanie… Tam jest bardzo ciekawie. Myślę, że na tym możemy się skupić.

- Zachowałbym się tak samo jak trener Aleksandar Vuković. Mając na uwadze, co się stało rok temu po meczu w Gdańsku. Wówczas legioniści wygrali dość szczęśliwie. Było wtedy sporo kontrowersji, szczególnie po ręce Artura Jędrzejczyka. Dokładnie pamiętamy akcją marketingową Legii – szczerze mówiąc, nie podobało mi się to. Byłem zniesmaczony rękawicami Jędrzejczyka i hasłem: „Razem obronimy mistrzostwo”. Gdzieś los pokarał wtedy klub. Artur dostał wtedy piłką w rękę i pojawiły się wątpliwości – czy powinien być rzut karny, czy nie. Ta akcja miała miejsce dwa dni po spotkaniu i legioniści przegrali cztery mecze. Cieszę się, że Legia ma teraz dużo pokory w sobie. W sobotę wieczorem oglądałem z odtworzenia jeszcze dwa mecze: ŁKS-u i Piasta. Analizowałem sobie te spotkania, do późnych godzin pisałem z Mateuszem Wieteską. Widać w nim dużo pokory. Zresztą zawsze tak było, lecz to też głos drużyny. I odbieram to bardzo pozytywne. Myślę, że duża w tym rola i zasługa trenera Vukovicia.

- Michał Karbownik niczym mnie nie zaskoczył w Poznaniu. Ani na plus, ani na minus. Zagrał na solidnym poziomie. Rywale nie przeprowadzili zbyt wiele akcji po jego stronie. Jest prawonożnym lewym obrońcą, który grał na lewonożnego skrzydłowego. Do lewej nogi schodził Puchacz, ale gdy to robił, schodził jednocześnie do lepszej, prawej nogi Karbownika. Dlatego „Karbo” miał czyste kapcie, mógł zapalić fajurkę i czekać spokojnie z sygnałem: „Choć, Tymek. Wiem, co zrobisz. Poczekam na ciebie. Jest jeszcze Mati Wieteska czy Igor Lewczuk”. Tylko raz widziałem akcję w stylu Puchacza, który zbiegł i uderzył. Miał też sytuację w końcówce, ale był to efekt przypadkowego odbicia. Al enie zmienia to faktu, że mógł zostać bohaterem.

- Zgadzam się z „Vuko”, że nie był to mecz na wysokim poziomie. Bo nie mógł być. Zawodnicy sami nie wiedzą na co ich teraz stać. Poza tym to otoczenie… To tak jakby najlepsi aktorzy graliby w teatrze do pustych krzeseł. Zawsze gra się trochę inaczej.  

O podaniu Tiby

Selekcjoner kadry Polski do lat 21 odniósł się także do prostopadłego podania Tiby, po którym akcję miał Timur Żamaledtinow. – W normalnej, klasowej drużynie takie podanie nie przechodzi. Takiego zagrania nie zobaczysz w Europie, w poważnej piłce, poważnej lidze. Takie podanie nie ma prawa przejść, bo w osi boiska zawsze jest defensywny pomocnik. W Legii tam nie było zawodnika. Oni są wszyscy fajnie rozbiegani, tworzą grę, dobrze czują się z piłką przy nodze… Ale mówię o piłce poważnej, która nadejdzie w sierpniu czy we wrześniu, gdy zaczną się puchary. Gdy takie piłki będą przechodziły, to akcje będą kończyć się bramkami, bo lepszy zespół to wykorzysta. Gdy Legia będzie grała w pucharach i nie będzie miała zawodnika – jak to mówią Włosi – grającego między stoperami, w trójkącie, to będą przechodziły takie podania. Antolić może grać bardziej jako „ósemka”, z prawej czy z lewej strony. Moim zdaniem Legia potrzebuje na dzisiaj takiego zawodnika jak – oczywiście z całym szacunkiem, bo ktoś może powiedzieć, że przesadzam – jest Patryk Dziczek. Gra on właśnie na tej pozycji, na której w Legii brakuje klasowego piłkarza. Takiego, który będzie rozgrywał piłkę i będzie zabezpieczał prostopadłe podania. „Vuko” to inteligentny chłopak i dostrzeże też to, że nie tylko nastąpiło wspaniałe podanie Tiby, ale i błąd w ustawieniu. Tam była autostrada do bramki, a takie rzeczy nie mogą się zdarzać na tym poziomie.

- Trudno grało się Lechowi na trójkę dobrze poruszających się po boisku: Martinsa, Antolicia i Gwilię. Przez to piłka była kierowana w boczne sektory boiska, gdzie było dwóch obrońców na prawej stronie – Jędrzejczyk i Vesović. A z drugiej strony lewonożny skrzydłowy grający po prawej stronie, schodzący do środka. Środek był całkowicie zamknięty, a na skrzydłach Legia też miała bardzo dobrych piłkarzy, którzy byli przygotowani na bocznych pomocników Lecha. Miałem takie wrażenie, że około 30. minuty przewaga optyczna należała do Lecha. Poznaniacy zaczęli lepiej operować piłką, mieli okazje – przy 0:0 również – i wydawałoby się, że zabrakło w Wielkopolsce tego, o czym zawsze mówił Mariusz Piekarski. Gdy pracowałem w Poznaniu, a „Mario” grał, to chętnie przyjeżdżał do Poznania, bo mówił: „Jak kogoś nie przestraszycie w ciemnym tunelu, to nie wygracie. Musicie to zrobić, kibice muszą krzyknąć i wtedy gracie”. W sobotnim meczu zabrakło Lechowi głosu kibiców. W którymś momencie poznaniacy złapali fajny rytm, zaczęli grać, ale brakowało popchnięcia kibiców. Jestem ciekaw jak Legia, Wisła Kraków, Górnik Zabrze - czyli zespoły, które najwięcej czerpały z obecności fanów - poradzą sobie w nowej rzeczywistości. Tylko dwóch gospodarzy wygrało mecze w 27. kolejce. To też dużo mówi.

O bramkarzach

- Aby zdobyć mistrzostwo Polski, trzeba mieć topowego, wyróżniającego się bramkarza. W tamtym sezonie mistrzem kraju został Piast Gliwice, najlepszym bramkarzem wybrano Frantiska Placha – nie było co do tego wątpliwości. Wcześniej Śląsk Wrocław był niespodziewanym mistrzem: najlepszym bramkarzem uznano Mariana Kelemena. I cała plejada bramkarzy Legii. Zacznę od Kowalewskiego i Stanewa. Potem wskoczył Boruc, po Borucu – Fabiański, czyli reprezentanci. Później był Mucha, Kuciak i – jak to mówi Mariusz Mowlik – bramkarz - Malarz, Arek. Widziałem, że jest teraz bramkarz - Muzyk, który bronił w Legnicy. Obecnie podstawowym golkiperem Legii jest Radosław Majecki, czyli młodzieżowy reprezentant, który jest blisko seniorskiej kadry. To trzeba Legii oddać. Ktoś może ją lubić bądź nie, lecz trzeba ją szanować za to jak radzi sobie chociażby z kwestią bramkarzy. Tam nigdy nie ma pustych przelotowych. Jak odejdzie Majecki jest doświadczony Cierzniak. Być może pojawią się jakieś transfery, bo nie znam szczegółów. Widzę, że młody bramkarz jest wypożyczony do Radomiaka, którego oglądamy w kontekście naszej reprezentacji. Chodzi o Cezarego Misztę, który jest przygotowywany pod kątem tego, że może być w przyszłości następcą Majeckiego. Oczywiście, pojawił się bramkarz - Muzyk, czyli młody, obiecujący zawodnik. Legia zarabia na bramkarzach bardzo duże pieniądze.

- Różnica między dobrym a „awaryjnym” bramkarzem to 15 punktów w sezonie. Dobry golkiper wybroni ci 7-8 punktów w sezonie, a słabszy golkiper – zawali 7-8 punktów. Robi się zatem 15 „oczek”. W tym momencie Legia ma 12 punktów przewagi nad Lechem. To pokazuje naocznie, gdzie jest problem poznaniaków.

O Mateuszu Wietesce

- Uważam, że Mateusz Wieteska jak najbardziej znajduje się w kręgu zainteresowań selekcjonera Jerzego Brzęczka. I prędzej czy później otrzyma powołanie. Myślę, że zasługuje na nie. Czy sobie poradzi? Czas pokaże. To ułożony chłopak, który bardzo dobrze prezentuje się na boisku i fajnie się z nim współpracuje. To człowiek świadomy swoich wartości, ale i też braków. Można z nim pożartować, przekazać mu coś w żartach, on to odbierze jako dobrą monetę. Bardzo długo pisałem z nim po meczu w Poznaniu, bo wiedziałem, że nie śpi, wraca z Legią do Warszawy.

- W kontekście Wieteski słyszałem o konkretnym klubie z Anglii. Dzwonili do nas, pytali o „Wietesa”. Mieli go bardzo dobrze rozpracowanego. Chodzi o Middlesbrough, które wykazywało spore zainteresowane. To było w lutym, chwilę przed zamknięciem okna transferowego i wybuchem pandemii.

Polecamy

Komentarze (61)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.