Czesław Michniewicz

Czesław Michniewicz: Piękny wieczór - wideo

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

30.09.2021 22:25

(akt. 02.10.2021 12:39)

- Dziękuję za miłe przywitanie. Cieszę się bardzo, że wygraliśmy. Gratulacje dla drużyny, wszystkich osób, które codziennie uczestniczą w naszej pracy. Olbrzymie gratulacje dla kibiców, którzy zgotowali fantastyczną atmosferę. To wszystko złożyło się na kapitalny wynik. To był piękny wieczór. Myślę, że zapamiętamy go na długo - mówił po wygranej z Leicester City (1:0) trener Legii Warszawa, Czesław Michniewicz.

- Wygraliśmy z zespołem, z którymi teoretycznie nie powinniśmy wygrać. Ale tak jak mówiłem, to jest piłka, nie patrzymy na to, kto ile kosztuje, jaka jest wartość poszczególnych piłkarzy, zaczynamy 11 na 11. Pierwsze 20 minut było dobre, graliśmy tak jak chcieliśmy, czyli nawiązywaliśmy walkę, długo utrzymywaliśmy piłkę, przeciwnik później robił to samo, gdy odbierał futbolówkę. Potem był trudniejszy moment. Kilka łatwiejszych strat i przestaliśmy grać i optyczna przewaga była po stronie Leicester. Na szczęście dla nas, nic wielkiego się nie wydarzyło w pierwszej połowie, oczywiście, poza golem Mahira – miałem na myśli to, co było pod naszą bramką. Dzięki temu zeszliśmy na przerwę z prowadzeniem 1:0.

- W przerwie przeanalizowaliśmy sytuację. Wycięliśmy z kamery taktycznej kilka fragmentów zachowań, w których popełnialiśmy błędy. Staraliśmy się za wszelką cenę ograniczyć sytuacje, które występowały w pierwszej połowie, bo kilka razy daliśmy się zaskoczyć. Sądzę, że dobrym pomysłem było wystawienie trójki defensywnych pomocników: Andre Martinsa, Ihora Charatina i Bartka Slisza, który grał najbardziej ofensywie. Przed nimi grał Josue, a z przodu – Mahir Emreli. Dobrze to funkcjonowało, ale w pewnym momencie zauważyliśmy, że Andre troszeczkę opadł z sił. Wiemy o jego problemach zdrowotnych, stąd też zaplanowaliśmy wcześniej, że w którymś momencie trzeba będzie dokonać zmiany. Postawiliśmy na Kastratiego. Myślę, że dał nam dużo innych rozwiązań, dobrze bronił, ale też mieliśmy do kogo zagrać piłkę - nie było tylko Emrelego, ale był też on.

- Zrobiliśmy zmiany - za Emrelego i Josue, którzy zagrali bardzo dobrze, wprowadziliśmy Lopesa i Pekharta. I stworzyły się sytuacje. Ktoś może się zastanawiać, dlaczego akurat ci dwaj, a nie inni – dlaczego być może nie Jurgen Celhaka, defensywny pomocnik, czy Ernest Muci, który fantastycznie gra w Europie, dużo nam pomaga. Uznaliśmy, że Rafa świetnie gra głową, Tomas jest bardzo wysoki. Widzieliśmy, że każde dośrodkowanie w nasze karne, to będzie dużo problem. Anglicy mają bardzo silnych, wysokich zawodników, kilka razy było groźnie. Raz dopisała nam świetna interwencja Czarka Miszty, troszeczkę szczęścia, Mati wybił piłkę. Stąd uznaliśmy, że łatwiej będzie nam bronić, jeśli będą stałe fragmenty gry z Rafą i Tomasem. Dodatkowo, Rafa potrafi też być na dziesiątce, czyli obsłużyć podaniem. Zagrał dwa fantastyczne podania do Kastratiego – powinny paść dwie bramki. Tak się nie stało. Pierwsza akcja była zakończona strzałem i fantastyczną obroną Schmeichela. Druga – rozmawiałem z Lirimem po meczu, mówił, że sytuacje szybko po sobie następowały, zabrakło mu troszeczkę tchu w końcówce, stąd zwolnił i podał do Pekharta, który miał dobrą sytuację do zdobycia bramki na 2:0. Tak się nie stało. W końcówce przeciwnik miał jedną sytuację, strzelił obok słupka.

- Cieszymy się ze zwycięstwa. Sześć punktów nas cieszy, ale po wygranej Spartaka w Neapolu, ta sytuacja niczego nam jeszcze nie gwarantuje. Chcemy grać w każdym meczu jak najlepszy wynik. Przed nami spotkanie ligowe i później będziemy się zastanawiać, co dalej.

O Brendanie Rodgersie

- Jakie to uczucie wygrać z Brendanem Rodgersem? Bardzo długo rozmawialiśmy, otrzymał od nas prezent, wyjedzie stąd zadowolony, jeśli chodzi o przyjęcie, nastawienie. Okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem o wielkiej kulturze, klasie. To duża lekcja dla nas, trenerów, jak przegrywać z godnością. Nie każdy mecz się wygra, można też przegrać i zachować się godnie. Można się wiele nauczyć. Mówię też o sobie, w emocjach człowiek mówi różne rzeczy, inaczej się zachowuje. Patrząc na zachowanie Anglików - drużyny, całego sztabu, to duża klasa. Sądzę, że to kierunek, w jakim powinniśmy podążać. Jeśli chodzi o Brendana Rodgersa, zaprosił mnie i Kamila Potrykusa do siebie na staż, który mieliśmy kiedyś zaplanowany. Możemy przyjechać w każdej wolnej chwili, jeśli będziemy tylko chcieli. Pogratulował zwycięstwa i postawy drużyny, co bardzo cieszy. Myślę, że to nie była zwykła kurtuazja, a po prostu tak to czuł z boiska.

O Miszcie

- Mówiłem w środę, że jednego, czego możemy być pewni, to tego, że Czarkowi Miszcie pracy nie zabraknie. I tak było. Naszą rolą było ograniczyć czyste pozycje, z których rywale mogą oddawać strzały, bo wtedy nie pomoże nawet golkiper klasy światowej. Cieszę się, że nie straciliśmy gola. Kilka razy Czarek zachował się świetnie, parę razy obrońcy pomagali w kluczowych momentach. Troszeczkę szczęścia w tym było, ale to element gry. Cieszymy się, ale musimy być pokorni w ocenie Czarka. Traktuję go jako młodego zawodnika, który ma olbrzymi potencjał, możliwości, ale potrzebuje jeszcze dużo doświadczenia, które dziś zdobył. Myślę, że taki mecz, to tak, jakby zagrał kilkanaście spotkań w lidze. Było na nim duże ciśnienie. Widziałem to po nim, starałem się na wesoło z nim rozmawiać. Nawet żartowałem, że kupię mu kolce do biegania, bo lubi wychodzić za pole karne. Dziś grał perfekcyjny mecz, dzięki niemu też wygraliśmy.

O Johanssonie

- Uraz Mattiasa Johanssona? Na razie nic nie wiemy. Ma bolące miejsce w mięśniu dwugłowym uda. Często tak się dzieje przy sprintach. Nie wiem czy to naderwanie, czy naciągnięcie, czy jeszcze jakaś inna kontuzja. Wcześniej miał problem z tą samą lewą nogą, ale z mięśniem czworogłowym. Mattias ma wytatuowaną prawą nogę, z którą nic się nie dzieje, a na lewej tatuaży nie ma – nawet żartowałem, wziąłem długopis i chciałem mu coś namalować na farta. Bardzo żałuję, że jest w takiej dyspozycji fizycznej, w jakiej jest. To świetny piłkarz, bardzo go potrzebujemy. Dziś i w Moskwie pokazał, że potrafi grać w takich meczach, ma olbrzymi potencjał. Jego problemem jest to, że zdrowie nie pozwala. Musimy się zastanowić, w jaki sposób doprowadzić go do takiego poziomu, żeby mógł grać co tydzień. Ostatnio grał w Moskwie, najprawdopodobniej nie wystąpi z Lechią w Gdańsku. Żeby nie było tak, że kolejne spotkanie zagra w Neapolu. To taki trochę konik szachowy – omija mecze ligowe, gra tylko w pucharach.

O ekstraklasie

- Wiemy, jaka jest sytuacja w tabeli, ale patrzymy na to troszeczkę inaczej. Być może zabrzmi to dziwnie, ale patrzymy ile punktów stracił lider. Lider stracił 9, my - 12. Żeby była pełna jasność, absolutnie nie dodajemy sobie punktów za zaległe mecze, mamy olbrzymi szacunek do każdego rywala. Ale ja, osobiście, jako trener, nie czuję nerwowości w postawie swojej, zawodników, że robimy coś złego. Wszystko poświęciliśmy, aby zagrać z Leicester. Myślę, że wszyscy jesteśmy zgodni, że nie dało się inaczej tego rozłożyć, rozegrać lipca i sierpnia. Gdybyśmy poświęcili puchary na ligę, to dziś nie bylibyśmy w tym miejscu. Drużyna się budowała w trakcie okresu przygotowawczego. Przychodzili bardzo dobrzy zawodnicy, którzy nam teraz pomagają, ale oni też potrzebują czasu. Stąd też potraciliśmy troszeczkę punktów, było troszkę innych rzeczy, które miały na to wpływ – nieco szczęścia także w tym wszystkim jest potrzebne. Tak się nie stało.  Ale ja, ze swojej strony, nie widzę absolutnie żadnego zagrożenia, jeśli chodzi o cały sezon, postawę Legii. Legia na pewno będzie walczyła o mistrzostwo Polski, bo jest takim zespołem, dla którego wygranie 5-6 kolejnych meczów nie będzie jakimś olbrzymim wyczynem. Tak też się stało wiosną, po przegranej z Podbeskidziem. Wierzę w tę drużynę, oni sami też w siebie wierzą, że potrafią grać. Nie ma we mnie żadnej paniki. Być może panikuje ktoś inny, ale ja nie.

O dedykacji zwycięstwa

- Chętnie zadedykowałbym zwycięstwo wielu osobom. Mam bardzo chorych rodziców, którzy przeżywają trudny moment. Najchętniej im zadedykowałbym wygraną. Wiem, że tego meczu nawet nie byli w stanie obejrzeć.

O analizie rywali

- My nic nie pozostawiamy przypadkowi. Jadąc do Suwałk, dokładnie przeanalizowaliśmy Wigry, które grają w II lidze. Tym bardziej dużo czasu poświęciliśmy na Leicester. Jak motywowałem zawodników? Przede wszystkim, inaczej niż wtedy, gdy drużyna jest faworytem. Gdy jesteś faworytem, musisz cały czas mobilizować i motywować drużynę, aby się nie rozluźnić, nie lekceważyć, aby koncentracji nie zabrakło. Poszliśmy w drugą stronę. Podkreślaliśmy jakość piłkarzy Leicester, ale pokazywaliśmy też nasze atuty. Myślę, że piłkarze mają  olbrzymią satysfakcję. Powiedziałem im, że wychodząc na taki mecz z Leicester, to tak jak wyjście na pojedynek bokserski, 12-rundowy, w którym trzeba umieć przyjąć ciosy. Było ich kilka. Trzeba było szybko wracać do obrony, poświęcić się. Jak chcesz wygrać, to musisz umieć zadawać ciosy. Dziś zadaliśmy jeden skuteczny, ale było kilka fajnych momentów i ładnych akcji, które rozegraliśmy w dobrym tempie. Myślę, że takie mecze rozwijają zawodników, trenerów, klub, bo możemy na co dzień obcować z ludźmi, którzy grają na bardzo wysokim poziomie. Powiedziałem zawodnikom w szatni, żeby zapamiętali ten moment, że nie mam nic wielkiego do powiedzenia, bo wynik mówi wszystko. Ale żeby zapamiętali tę chwilę, uczucie, jak się wygrywa taki mecz, jak z Leicester. Trzeba dążyć do tego, aby wygrywać takie spotkania, które zostają w pamięci na całej życie.

O sytuacji w grupie Ligi Europy

- Szansę na grę wiosną w europejskich pucharach czułem już po meczu w Moskwie, gdzie zdobyliśmy bardzo ważne punkty. Mam świadomość, że wygrana Spartaka w Neapolu pokazała, jak jest to wyrównana grupa. Napoli, które miażdży wszystkich w Serie A, przegrywa ze Spartakiem, który ma problemy podobne chwilowo do nas i przegrywa z nami w Lidze Europy. To pokazuje, że grają równe zespoły. Polecimy za chwilę do Leicester, które do tego czasu może wygrać kilka meczów, nawet z Liverpoolem, bo stać ich na to, mają świetną drużynę. Mówimy o naprawdę najwyższym poziomie. Oczywiście, wyżej jest Liga Mistrzów, w którą celują Leicester czy Napoli. My też chcielibyśmy tam grać, ale na razie chcemy dobrze pokazać się w Lidze Europy. Aż tak daleko nie wybiegamy w przyszłość. Teraz niedziela, godz. 17:30, Lechia Gdańsk. Policzymy straty, bo na pewno takie będą po meczu z Leicester, choćby Johansson. Postaramy się też troszeczkę odświeżyć skład, pozmieniać tam, gdzie będzie można.  Czasu jest niewiele. Za chwilę będzie północ, a my w sobotę rano wyjeżdżamy do Gdańska.

O czasie

- Gdy pracowałem w kadrze młodzieżowej, to jechałem na Kaszuby na 2-3 tygodnie, zamykałem się, najczęściej z asystentem, Kamilem Potrykusem, i przygotowywaliśmy materiały. Tam było dużo czasu, mecze były w dużym odstępie czasowym, z reguły minimum miesiąc, a czasami nawet dłużej. Tu tego czasu tyle nie ma. Bardzo mało śpimy. Mamy świadomość, że zawodnicy mają określoną pojemność. Rozegraliśmy 20. spotkanie, o ile dobrze liczę. Wiem, że musimy skracać, gdzie się da, odprawy, treningi, dlatego czasu na poprawianie czegokolwiek jest bardzo mało. Kiedyś Arsene Wenger powiedział, że chce pracować z inteligentnymi piłkarzami, bo nie ma czasu powtarzać dwa razy tego samego. I my dziś mamy takich piłkarzy w Legii. Wielu rzeczy nie jesteśmy nawet w stanie przećwiczyć w  treningu. Po prostu mówimy, jak trzeba je zrobić w meczu, a piłkarze to robią, i jestem z tego dumny. To naprawdę fantastyczna grupa. Oczywiście, mamy swoje mankamenty, braki. Wcześniej nie działał telewizor w szatni trenerskiej. Teraz ktoś go naprawił i widziałem studio przedmeczowe w telewizji. Wypowiadał się, między innymi, Maciej Szczęsny, był też chyba Kuba Wawrzyn. Mówiono o stałych fragmentach gry, że mamy problemy, źle kryjemy… Tylko nikt nie bierze pod uwagę zawodników, którzy w danym momencie występują u nas w meczu. Jeśli mamy na boisku Josue, Luquinhasa, Martinsa, Muciego, czyli niskich zawodników, i gramy z Rakowem, który ma 14 piłkarzy powyżej 1.85m, a trzech ma prawie 2m, to nie jesteśmy w stanie kryć jeden na jeden. Jeśli policzyliśmy zawodników do krycia 1 na 1, to na Raków mieliśmy trzech piłkarzy do krycia. Dziś, poprzez to, że grali inni zawodnicy, jak Charatin, Johansson, Mladenović, to możemy sobie pozwolić na krycie indywidualne. I tak też kryliśmy. Jak kryć tego stopera, który ma 2 metry? Gdybyśmy nie kryli indywidualnie, to pewnie padłby gol po interwencji Czarka Miszty.

- Mówię o problemach, z którymi borykamy się na co dzień, o których nie mówimy, ale które musimy rozwiązywać. Dzięki temu, że mamy fajnych, inteligentnych zawodników, wspaniałą bazę, gdzie możemy od rana do nocy pewne rzeczy poprawiać, udoskonalać, to jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy.  

 

Polecamy

Komentarze (90)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.