Domyślne zdjęcie Legia.Net

Czesław Michniewicz: Wisła faworytem

Redakcja

Źródło: Gazeta Wyborcza

27.04.2007 11:50

(akt. 23.12.2018 10:05)

- Faworytem jest Wisła U siebie przegrała tylko raz w ostatnich pięciu latach - jesienią z Bełchatowem. W tym sezonie ma tylko dwie porażki, najmniej ze wszystkich. Ciężko jej się wygrywa, ale jeszcze trudniej ją pokonać. M.in. dlatego, że ma tego niesamowitego Dolhę w bramce. Tytuł i tak rozstrzygnie się w maju. Przyjdą mecze co trzy dni, zobaczymy, kto jest najmocniejszy. Może fani Legii i Wisły nie są zadowoleni, ale w całej Polsce kibice się cieszą. Bo jeszcze kilka drużyn walczy o mistrzostwo - ocenił <b>Czesław Michniewicz</b>.
Czy mecz czwartej i piątej drużyny ekstraklasy to jeszcze klasyk? - Jasne. Wisła ma 37 punktów, Legia 40. Wszystko jeszcze może się zdarzyć. Chyba że Wisła przegra, wtedy odpadnie już z walki o tytuł. W przypadku Legii to później nie za bardzo ma już gdzie tracić punkty. Wciąż obrona mistrzostwa jest realna. "Nie ma gdzie stracić? Gra przecież w Poznaniu z Lechem i w ostatniej kolejce z Pana Zagłębiem. - Ale powinna pokonać Łęczną, Pogoń i Widzew. W tym czasie zespoły z czołówki będą traciły punkty w bezpośrednich konfrontacjach. Legia będzie miała możliwości odrobienia strat. Tak czy inaczej, i Wisła, i Legia grają poniżej oczekiwań. Legia przegrała już siedem meczów, Wisła aż trzynaście zremisowała! - I wciąż się liczą... To niestety świadczy o słabości polskiego futbolu. Kryzys musiał ich dopaść, tym bardziej że inni nie muszą wreszcie ogryzać własnego ogona, by przeżyć. Co więcej, Kolporter, BOT czy my zastanawiamy się, jak tu przytyć, jeszcze bardziej się wzmocnić. Żaden z klubów pierwszej trójki nie żyje ze sprzedaży zawodników. Kiedyś, jakby Bełchatów się "wychylił", najlepsi z tego klubu natychmiast zostaliby kupieni do Krakowa lub Warszawy. Teraz wszyscy mają stabilne budżety. Ale to, że BOT, Zagłębie czy Kolporter są dobre, nie oznacza, że Wisła i Legia muszą być słabe. - Jestem przekonany, że w przyszłym sezonie znowu będą nadawać ton rozgrywkom. Są przygotowani, by się wzmocnić. Podejrzewam, że będą kupować piłkarzy z Polski. Bo naszą siłą są: Piszczek, Łobodziński, Iwański, Chałbiński, Kolendowicz. W Bełchatowie czy Kielcach tez prym wiodą Polacy. W Warszawie i Krakowie są obcokrajowcy. Edson strajkuje, nie przychodzi na treningi, a Mijailović bije się z kolegami z zespołu. My takich problemów nie mamy. Tyle że wiosną Edson i Roger byli gwiazdami nie tylko Legii, ale też całej ligi. - Bo byli wypożyczeni. Grali, żeby się wypromować, podpisać stałe kontrakty. Udało się. Kiedy Juventus kupił Aleksandra Zawarowa, Rosjanin powiedział: "To teraz mogę już sobie tylko leżeć i palić". W tym sezonie do Legii przyszli nowi Brazylijczycy. Elton nie pił sam, Warszawę ktoś musiał mu pokazać. Obcokrajowcy i zła atmosfera to grzech główny Legii? - Zespół, który zdobył mistrzostwo, grał agresywnie, walczył. Dosłownie zagryźliby rywala, żeby wygrać. Mieli też szczęście, zdobywali gole w ostatnich minutach. To ich kształtowało. Jesienią odpadli z Ligi Mistrzów, nie awansowali do fazy grupowej Pucharu UEFA. Porażka z Austrią spowodowała, że przestało im się chcieć. Stracili pasję, wypadły trzonowe zęby, zostały tylko "mleczaki". Jak Pan przyjął zmianę trenera w Legii? - Kij ma dwa końce. Skoro Jacek Zieliński cały czas był asystentem Darka Wdowczyka, to czemu wcześniej nie podpowiedział rozwiązań, które dały trzy wygrane po 3:0? Nie wiem, jak układała się współpraca, czy Wdowczyk chciał Zielińskiego, po którym przejmował zespół, na asystenta? Zmiana trenera spowodowała, że piłkarze Legii przestali mieć alibi. Dlatego zaczęli grać i wygrywać. A grzechy główne Wisły? - Za często zmienia trenerów. To niemożliwe, by ocenić człowieka na podstawie jednego czy dwóch meczów. Kiedyś Wisła kupowała najlepszych polskich piłkarzy: Żurawskiego, Kosowskiego, Gorawskiego, Baszczyńskiego itd. Ich następcy nie są tej klasy. Wisła braci Brożków, Penksy, Paulisty czy Gołosia przestała już być drużyną na Europę. Ledwie starcza na polską ligę. To już nie ten format. Ale żadna z polskich drużyn, która będzie mistrzem w tym sezonie, nie ma obecnie czego szukać w Europie. Smutne. - Ale prawdziwe. Ktoś będzie mistrzem, nastąpi euforia. Ale dwa miesiące później przyjdą eliminacje Champions League. Porażka w drugiej rundzie kwalifikacyjnej oznaczałaby, że nie będzie mistrza Polski nawet w Pucharze UEFA. Wiem, co trzeba zrobić, żeby tak się nie stało. Zbudować zespół oparty na polskich zawodnikach: jak 10 lat temu Widzew czy Legia. Ściągnąć najlepszych piłkarzy i z nimi wojować na arenie międzynarodowej. Rozmawiał: Robert Błoński

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.