News: Niezgoda chce jak najszybciej wrócić

Czy Niezgoda podąży śladami Jędrzejczyka i Rybusa?

Łukasz Pazuła

Źródło: Legia.Net

24.01.2016 18:30

(akt. 05.01.2019 10:20)

Legia Warszawa pozyskała Jarosława Niezgodę z Wisły Puławy. Napastnik trafił do stolicy Polski jako objawienie drugiej ligi. W obecnym sezonie zaliczył 20 występów i zdobył 9 bramek. Jak nowy snajper poradzi sobie przy Łazienkowskiej? Tego niestety jeszcze nie wiemy, jednakże postanowiliśmy przeanalizować losy innych polskich, pełnoletnich zawodników, którzy przychodzili do naszego klubu nie mając ukończonych 21 lat.

fot. FotoPyK

Pod uwagę wzięliśmy zawodników z ostatnich 10 lat. Na pierwszy ogień idzie Marcin Klatt. Wychowanek Lecha Poznań do Warszawy trafił z Kujawiaka Włocławek. Nowy napastnik Legii zdobył zaufanie ówczesnego trenera Jacka Zielińskiego i w dwóch pierwszych spotkaniach wystąpił w podstawowym składzie. Wyjazdowe pojedynki z Arką Gdynia i Górnikiem Łęczna zakończyły się bezbramkowym remisem, a snajper „Wojskowych” w tych starciach zanotował jedną żółtą kartkę. Następnie przyszedł czas na konfrontację z GKS-em Bełchatów. 20-letni zawodnik tym razem mecz rozpoczął na ławce rezerwowych, ale szybko pojawił się na boisku, ponieważ już w 27. minucie zastąpił Marcina Smolińskiego. Nowo wprowadzony gracz w drugiej połowie oczarował kibiców zaliczając klasycznego hat-tricka. Legioniści pokonali „Brunatnych” 3:0, a warszawscy fani mieli nadzieję, iż trafił im się nieoszlifowany diament. Niestety, piłkarza zaczęły trapić kontuzje i w tamtym sezonie na murawę wybiegł jeszcze tylko 7 razy. Obecnie poznaniak nie gra już w piłkę, ponieważ przewlekłe urazy kolana mu na to nie pozwoliły. – Początek w Legii miałem dobry, ale zaraz wrócimy do sedna kłopotów - zdrowia. Były lepsze momenty, lecz po każdym urazie trzeba było stanąć na nogi, a to było coraz trudniejsze. Najprzyjemniej wspominam debiut w Ekstraklasie, przyzwoitą formę w Kujawiaku Włocławek, czy transfer do Legii i mistrzostwo Polski. W Warszawie zacząłem mieć kłopoty z kontuzjami. Zawsze starałem się otrzepywać i podnosić. Nie czuję się jednak spełnionym piłkarzem – powiedział w rozmowie z naszym serwisem wspomniany Klatt.


Artur Jędrzejczyk zadebiutował w Legii, gdy miał 19 lat. Do Warszawy został sprowadzony z  Igloopolu Dębica. W przeciwieństwie do Klatta, swoich początków w stołecznym klubie nie może wspominać dobrze. Dwa jego pierwsze spotkania pokazały, iż nie jest jeszcze gotowy na grę w barwach „Wojskowych”. Dlatego „Jędza” aż trzykrotnie był wypożyczany do innych drużyn. Najpierw trafił do GKS-u Jastrzębie, następnie stał się filarem defensywy w Dolcanie Ząbki, a później związał się z Koroną Kielce. Zanim jednak założył koszulkę „Scyzoryków”, zaliczył cztery występy w warszawskiej drużynie pod okiem Jana Urbana. Trener bardzo zadowolony był z postawy obrońcy, jednakże stwierdził, że potrzebuje on więcej minut na boisku, aby zdobyć większe doświadczenie. Koroniarze próbowali wykupić defensora, lecz nikt w stolicy Polski nie pochylił się nad tą ofertą.  Po powrocie Jędrzejczyk systematycznie budował swoją pozycję w drużynie. Do momentu jego przenosin do FK Krasnodar rywalizował o miejsce w składzie z Jakubem Rzeźniczakiem. Teraz „Jędza” jest regularnie powoływany przez Adama Nawałkę do reprezentacji Polski. Ma ogromne szanse na wyjazd z narodową kadrą na czerwcowe Euro 2016, dlatego wrócił na Łazienkowską, aby być w ciągłym rytmie meczowym. – Miłe wspominam mój pobyt przy Łazienkowskiej, dlatego cieszę się, że tutaj wracam. To jest już inna Legia niż ta, w której ja grałem. Przyszli nowi zawodnicy i spróbuję się jakoś wkomponować w ten zespół. Postaram się pomóc drużynie w walce o mistrzostwo Polski. Nie robię żadnego kroku w tył – powiedział nowy nabytek Legii.


Kolejny na naszej liście jest Adrian Paluchowski. Wychowanek Agrykoli Warszawa występował na początku w drugiej drużynie, potem zaliczył pięć spotkań w Pucharze Ekstraklasy i został na rok wypożyczony do Znicza Pruszków. Gdy w przerwie zimowej sezonu 2008/2009 powrócił na Łazienkowską, rozpoczął walkę o miejsce w pierwszym składzie „Wojskowych”. „Paluch” wykorzystywał fakt, iż kontuzje nie omijały Bartłomieja Grzelaka oraz Takesure’a Chinyamy. Napastnik zaliczył prawdziwe wejście smoka w starciu z Zagłębiem Lubin w 1. kolejce nowych rozgrywek. Stołeczny klub pokonał „Miedziowych” 4:0, a wspomniany snajper zanotował hat-tricka. Niestety, podobnie jak w przypadku Klatta, to był jego najlepszy występ z „eLką” na piersi. Następnie Paluchowski grał m.in. w Piaście Gliwice, Górniku Łęczna czy Termalice Bruk-Bet Nieciecza. Obecnie występuje w Zagłębiu Sosnowiec, gdzie rywalizuje o miejsce w składzie z wypożyczonym legionistą – Jakubem Arakiem.


Dwa lata temu Paluchowski w rozmowie z naszym serwisem mówił, że nadal nie rozumie, czemu po meczu z Zagłębiem Lubin jego kariera tak gwałtownie wyhamowała. - W okresie przygotowawczym zdobywałem najwięcej bramek, trener Urban w wywiadach opowiadał, że wygrałem rywalizację, potem trafiłem do siatki w meczach Pucharu UEFA i trzykrotnie w meczu z Zagłębiem, aby następnie wylądować na ławce rezerwowych. Nic więc dziwnego, że lekko się podłamałem. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego szkoleniowiec tak postąpił. Byłem w naprawdę dużym gazie, a zostałem brutalnie odpalony. Dostałem informację, że lepiej byłoby dla mnie, gdybym znów poszedł na wypożyczenie, bo nie będę grał. To nie do pomyślenia. Nauczyłem się wtedy dużo – powiedział były napastnik „Wojskowych”. Natomiast na pytanie: Jak odbierałeś opinie, że Adrian Paluchowski to kolejny zmarnowany talent? – Odpowiedział - Tutaj niejako wina leży po stronie mediów. To one pompują balon oczekiwań, który pęka z hukiem. Tego typu zawodników było wielu. Podobnym do mnie przypadkiem był Patryk Mikita. Początek miał świetny, media zrobiły z niego gwiazdę, w wywiadach opowiadał, że będzie chciał przebojem wedrzeć się do podstawowej jedenastki Legii. Ja jednak nauczony doświadczeniem wiedziałem, że tak łatwo nie pójdzie, że szans będzie coraz mniej. I chociaż nie prezentował się źle, kiedy wychodził na boisko, można było przewidzieć, że wkrótce zostanie wypożyczony. Takie zasady panują w tym klubie, ale to dobre rozwiązanie - ocenił „Paluch”.


Następny gracz jakiego bierzemy na tapetę to Maciej Rybus. Piłkarz zaczynał karierę w Pelikanie Łowicz, a później przeniósł się na dwa lata do MSP Szamotuły. Zanim trafił do Legii, wyjechał na testy do niemieckiego Wolfsburga. Z „Wilkami” był już praktycznie dogadany, ale w walkę o „Rybkę” włączył się jednak Marek Jóźwiak. Zawodnik dał się przekonać ówczesnemu dyrektorowi sportowemu legionistów i przeprowadził się do Warszawy. Rybus wchodził do zespołu pod okiem Urbana. Trener stołecznego klubu bez oporów chwalił go w mediach. Z każdym kolejnym meczem dawał mu coraz więcej minut do wykazania się na boisku w rozgrywkach ligowych bądź pucharowych. Wspomniany piłkarz swojego premierowego gola w barwach „Wojskowych” strzelił w starciu z Górnikiem Zabrze. W 85. minucie spotkania zmienił Miroslava Radovicia i niedługo potem skierował futbolówkę do siatki. Skrzydłowy w swoim pierwszym sezonie w dorosłym futbolu zdobył cztery bramki, z czego dwa razy pokonał bramkarza Wisły Kraków i dzięki temu jego drużyna pokonała „Białą Gwiazdę” 2:1. Pomocnik szybko wzbudził zainteresowanie europejskich zespołów. 


Ważną postacią w życiu Rybusa był Jacek Magiera. Skrzydłowy Legii sprawiał małe problemy wychowawcze. Rzucił szkołę na rzecz piłki oraz był widywany w warszawskich lokalach, gdy pił alkohol i palił papierosy. Zawodnik zaczął miewać wahania formy, „Magic” często długo rozmawiał z „Rybką” o życiu i futbolu. Stał się jego aniołem stróżem. Z czasem pomocnik zaczął wychodzić z kryzysu i znów stał się ważną postacią w drużynie. Polak w sezonie 2011/2012 zapracował sobie swoją postawą na transfer do Tereka Grozny. W rosyjskim klubie występuje do dzisiaj. „Wojskowi” sprzedali go za 2,7 miliona euro tuż przed dwumeczem ze Sportingiem Lizbona w 1/16 Lidze Europy. - To nie tak, że chciałem odchodzić z Legii. Grałem w niej ponad cztery lata, ja potrzebowałem wyzwań, ona pieniędzy. Dobrze, że godząc się na transfer mogłem pomóc, postaram się to zrobić także w meczu ze Sportingiem i godnie pożegnać z klubem, któremu zawdzięczam całą karierę piłkarską. Teraz przede mną nowe cele, przede wszystkim wywalczenie sobie miejsca w podstawowej jedenastce, bo przecież za darmo nikt mi go nie da - mówił wtedy "Rybka".


Z kolei Kamil Grosicki, który przychodził do Legii z Pogoni Szczecin, miał łatkę niesfornego zawodnika. Gdy jeszcze mieszkał w Szczecinie, często marnotrawił swoje pieniądze w miejscowych kasynach bądź dyskotekach. Wtedy z problemu wyciągnęła go mama, jednak gdy przeniósł się do Warszawy, stare demony powróciły. Ponadto gdy „Grosik” przeprowadzał się do stolicy, nie stawił się na zgrupowanie reprezentacji Polski U-20 poprzedzające mistrzostwa świata w Kanadzie. Skrzydłowy w barwach „Wojskowych” zaliczył w sezonie 2007/2008 14 występów. W tym czasie strzelił jednego gola i otrzymał dwie żółte kartki. Niestety, mimo że zarzekał się, iż skończył już z hazardem, to w stołecznym mieście wciąż chodził na „ruletkę”. Klub początkowo próbował swojego piłkarza wysłać do psychologa, lecz w pewnym momencie zdecydował się go wypożyczyć do szwajcarskiego FC Sion. W Szwajcarii wstępnie sobie radził, ale później zaczął spóźniać się na treningi i powoli tracił miejsce w podstawowym składzie. Dodatkowo władze czerwono-białych podsunęły mu dokument, w którym wszystkie klauzule były napisane po francusku. Zawodnik podpisał umowę i w ten sposób zrzekł się wynagrodzenia do końca 2008 roku. 20-latek nie był mile widziany w ośrodku klubowym, wrócił do kraju, ale nie mógł ćwiczyć z żadnym zespołem (ani z Pogonią, ani z Legią). Szczęśliwie dla niego jego losem zainteresowała się Jagiellonia Białystok.


Grosicki został wypożyczony do Jagiellonii. Zawodnik świeżo po przenosinach powiedział w „Przeglądzie Sportowym”, że marzy mu się gol w spotkaniu przeciwko Legii, ponieważ ma lekki żal do klubu, iż nikt nie odezwał się do niego, kiedy ten wracał ze Szwajcarii. – Może swoją przeszłością zasłużyłem sobie na takie traktowanie, ale nie uważam, że cała wina leżała wyłącznie po mojej stronie. Takim meczem z Legią warszawskim działaczom chciałbym udowodnić, że pomylili się, kompletnie mnie przekreślając – mówił „Grosik”. Skrzydłowy swoje słowa zamienił w czyny, ponieważ w starciu z „Wojskowymi” zdobył dwie bramki, a jego zespół wygrał 2:0. Niestety piłkarz i w Białymstoku wpadał w kłopoty. Jak informowały media, na jeden trening przyszedł po imprezie i trener białostoczan chciał się pozbyć ze swojego zespołu niesfornego zawodnika. Finalnie legionista został wykupiony przez „żółto-czerwonych”. Z „Jagi” przeniósł się do tureckiego Sivassporu Kulubu, a obecnie reprezentuje barwy Stade Rennais, występującego w wymarzonej przez zawodnika Ligue 1. Grosicki jest też bardzo ważnym ogniwem w reprezentacji Polski.

Obecnie w Legii gra dwóch zawodników, poza Jarosławem Niezgodą, którzy trafili z innych polskich klubów na Łazienkowską przed 21. rokiem życia. Michał Kucharczyk przyszedł do „Wojskowych” ze Świtu Nowy Dwór Mazowieski, a Bartosz Bereszyński przeniósł się do stolicy Polski z Lecha Poznań. „Kuchy” początkowo w stołecznym klubie występował jako napastnik, ale później został przekwalifikowany na skrzydłowego. Zawodnik rozgrywa już siódmy sezon w Warszawie i jest ważnym ogniwem w drużynie. „Bereś” natomiast też grał na boku pomocy, lecz Urban przesunął go na prawą obronę. Defensor początkowo zachwycił swoją dyspozycją, był nawet blisko transferu do Benfiki Lizbona, lecz przytrafiła mu się kontuzja, która zahamowała jego karierę. Teraz piłkarz rywalizuje z Łukaszem Broziem o miejsce w podstawowym składzie legionistów.


Nie wszyscy zawodnicy sprowadzani do Warszawy w tym wieku mieli jednak tyle szczęścia. Adam Frączczak, Radosław Mikołajczak, Piotr Augustyniak i Aleksander Wandzel nie zaliczyli ani jednego występu w Ekstraklasie w barwach Legii. Tylko pierwszy z nich obecnie gra w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Natomiast Błażej Augustyn, Maciej Górski i Adam Banasiak zanotowali znikomą ilość spotkań w warszawskiej drużynie. Ich losy jednak różnie się potoczyły. Wychowanek Strzelinianki Strzelin kontynuował swoją karierę we Włoszech i Górniku Zabrze. Obecnie jest zawodnikiem szkockiego Heart of Midlothian FC. Dwaj pozostali występowali głównie w pierwszoligowych zespołach.


Jak potoczy się więc przygoda Niezgody w Legii? Trudno powiedzieć. 20-letni napastnik w dwóch pierwszych sparingach „Wojskowych” w 2016 roku grał jako skrzydłowy. W starciu przeciwko PSC Soccer Academy strzelił gola i brał udział w innej bramkowej akcji. W kolejnym meczu z NK Zavrc zanotował dwie asysty. Były gracz Wisły Puławy szykuje się teraz na kolejne zgrupowanie na Malcie i jest wielce prawdopodobne, iż Stanisław Czerczesow włączy go do kadry zespołu na drugą część sezonu.

Polecamy

Komentarze (39)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.