Damian Warchoł

Damian Warchoł: Debiut dał mi naprawdę mocnego kopa

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Sport.pl

31.07.2020 15:00

(akt. 31.07.2020 14:58)

- Jeszcze pół roku temu biegałem po boiskach trzeciej ligi, dziś jestem po debiucie w ekstraklasie, w Legii, w mistrzu Polski. Nie wierzyłem, że coś takiego może się ziścić. Ale się ziściło. Super - powiedział w rozmowie z serwisem sport.pl Damian Warchoł, zawodnik Legii Warszawa.

W marcu trafiłeś w debiucie w rezerwach Legii, teraz w debiucie w pierwszym zespole. W poprzednich klubach też miałeś takie wejścia?

- Właśnie nie. Nawet kiedyś się nad tym zastanawiałem, dlaczego te moje debiuty często nie były takie, jakie bym chciał. Warszawa mi chyba służy, przynosi szczęście.

Od razu byłeś pewien, że to ty strzeliłeś gola, bo w telewizji najpierw przypisano tę bramkę Mateuszowi Wietesce?

- Tego, że to ja dotknąłem piłki głową, byłem pewny. Jedyne, czego się obawiałem, to czy ona przekroczyła linię bramkową. Od razu wydawało mi się, że tak, ale nie miałem 100-procentowej pewności czy przekroczyła całym obwodem. Sędzia po konsultacji z VAR uznał, że tak, ale ja powtórki zobaczyłem dopiero po powrocie do domu. Rozwiały wszelkie moje wątpliwości.

Po meczu udzieliłeś krótkiej wypowiedzi, w której nie do końca byłeś zadowolony z debiutu. Dlaczego?

- Tak już mam. Staram się zawsze być sprawiedliwy, jeśli chodzi o ocenę moich występów. Jeśli jest coś złego, to potrafię o tym głośno mówić, a nie tylko zachwalać i rozpływać się nad sobą. Sam debiut był dla mnie spełnieniem marzeń, ale poza golem przytrafiły mi się też w meczu z Pogonią dwie straty i o nich powiedziałem.

Jedną z nich sam naprawiłeś.

- No prawie, bo pogoniłem za piłką, próbowałem ją odzyskać, ale to nie do końca się udało. No nic, trudno. Trochę szkoda, ale to też nie był zwykły mecz, bo po raz pierwszy wyszliśmy w takim zestawieniu. Ja też nigdy wcześniej nie miałem możliwości grać z tymi zawodnikami: czy to w okresie przygotowawczym, czy to w jakimś sparingu, czy nawet na treningu, bo one też zawsze pod koniec sezonu - kiedy mecz goni mecz, grasz co trzy dni - wyglądają trochę inaczej. Trudno nam było się zgrać, ale i tak uważam, że jak na pierwszy mecz - na debiut, jeszcze biorąc pod uwagę te moje wcześniejsze nie do końca udane debiuty - nie było źle.

No ale nie mów, że gdyby pół roku temu powiedział ci ktoś, że w ogóle trafisz do Legii i jeszcze w tym samym sezonie zadebiutujesz nie w rezerwach a w pierwszej drużynie, to byś w to uwierzył?

- Przede wszystkim nie uwierzyłbym w to, że moim pierwszym klubem w ekstraklasie, który da mi szanse i w którym zadebiutuje, będzie Legia Warszawa. Jeśli ktoś pół roku temu przepowiedziałby mi taką przyszłość, to w życiu bym mu nie uwierzył. Ale w to, że kiedyś zadebiutuje w ekstraklasie, wierzyłem od zawsze. I to nie chodzi o to, że nie wierzyłem w debiut w Legii, bo mam o niej jakieś złe myśli, tylko o to, że to jest właśnie Legia. Największy klub w Polsce, który zawsze bije się o te najwyższe cele, ściąga najlepszych piłkarzy, często z zagranicy. Przyznaję, że aż tak daleko moje marzenia nie sięgały. Przecież jeszcze pół roku temu biegałem po boiskach trzeciej ligi, dziś jestem po debiucie w ekstraklasie, w Legii, w mistrzu Polski. Nie wierzyłem, że coś takiego może się ziścić. Ale się ziściło. Super.

29 lipca zacząłeś przygotowania z pierwszym zespołem?

- Nie, zacząłem wcześniej. W poniedziałek, po tygodniu urlopu, stawiłem się na pierwszych zajęciach w rezerwach. Czy uda mi się przebić na stałe do pierwszego zespołu? W ostatnich dniach ani trener, ani nikt ze sztabu, ani dyrektor sportowy Radosław Kucharski się ze mną nie kontaktowali. No ale wiadomo, że bym bardzo chciał. I będę na to pracował. Robił wszystko, bo motywacja jest. Ten debiut dał mi naprawdę mocnego kopa.

Całą rozmowę z Damianem Warchołem można przeczytać tutaj.

Polecamy

Komentarze (30)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.