Domyślne zdjęcie Legia.Net

Damian Zbozień najlepszym piłkarzem I ligi

Marcin Szymczyk

Źródło: sandecja.pl, Gazeta Krakowska

23.11.2010 12:40

(akt. 15.12.2018 06:08)

Były zawodnik Legii Warszawa Damian Zbozień, który w lutym tego roku odszedł z Łazienkowskiej i związał się 2,5 letnim kontraktem z Sandecją Nowy Sącz, został wybrany przez Gazetę Krakowską najlepszym piłkarzem pierwszej ligi. - Zostałem sprzedany niby definitywnie, ale wszystkie prawa do mojej osoby ma wciąż Legia. To pierwsza tego typu umowa w Polsce. Sandecja nie może mnie ani sprzedać, ani wypożyczyć bez zgody klubu z Warszawy. Taka umowa obowiązuje przez 2,5 roku - mówi w rozmowie z Gazetą Krakowską Zbozień.

Nie kołatały się latem myśli, żeby odejść z Sandecji?

- Oj, kołatały, kołatały. Zastanawiałem się nad tym. Rozmawiałem z działaczami Legii Warszawa, co mam robić. Zapowiadała się nieciekawa runda. Kolejne pół roku w plecy. Starsi koledzy z Sandecji mnie pocieszali. Mówili, żebym robił swoje. Twierdzili, że szansa nadejdzie. Ostatecznie skończyło się szczęśliwie.

Jest Pan w stałym kontakcie z warszawskim klubem?

- No tak, odkąd wskoczyłem do składu Sandecji, to na czterech czy pięciu naszych meczach byli wysłannicy Legii. Zobaczymy, co będzie dalej,

To niech Pan w takim razie powie, jak to naprawdę jest. Legia Pana sprzedała, wypożyczyła? Dla ludzi to trochę skomplikowane.

- Zostałem sprzedany niby definitywnie, ale wszystkie prawa do mojej osoby ma wciąż Legia. To pierwsza tego typu umowa w Polsce. Sandecja nie może mnie ani sprzedać, ani wypożyczyć bez zgody klubu z Warszawy. Taka umowa obowiązuje przed 2,5 roku. Do Legii mogę w każdym okienku wrócić. Wtedy mój obecny klub otrzyma kwotę odstępnego. Z każdą przerwą w sezonie ona minimalnie rośnie. Można powiedzieć, że są to jednak groszowe sprawy. Sandecja nie była w stanie za mnie zapłacić, więc poszła na taki układ - sprowadzony zostałem za mniejsze pieniądze, ale Legia ma prawo mnie odkupić też dużo taniej.

Kiedy oglądał Pan zespół Macieja Skorży na początku sezonu - wtedy niemal wszystko przegrywał - miał wrażenie, że dałby sobie radę?

- Powiem szczerze, że przeszło mi to przez myśl. Nawet w trakcie rozmowy z jednym z trenerów warszawskich padło bardzo podobne stwierdzenie. Przy takiej grze i tylu kontuzjach mogła nadarzyć się dla mnie okazja, żeby dostać szansę.

Ma Pan wrażenie, że Legii na Panu zależy?

- Często dostaję telefony do trenerów, dyrektora sportowego. Na razie czekam, sygnału żadnego nie dostałem. Może w przerwie zimowej czegoś więcej się dowiem. Wkrótce się przekonamy.

Liczy Pan na powrót?

- Chciałbym wrócić do stolicy i dostać szansę. Szanuję jednak to, że gram w pierwszej lidze. Nie będę załamany, jeżeli zostanę na kolejne pół roku. Jeśli tak się rzeczywiście stanie, mam nadzieję, że znów będę mieć okazję dużo grać. To się przyczyni do tego, że kiedyś wystąpię w Ekstraklasie.

Jak to jest, że Legia na Pana chucha i dmucha, a Cracovia i Wisła nie wiedziały, że Pan piłkę kopie?

- Miałem dużo szczęścia. Kiedy byłem juniorem, na naszym meczu pojawił się skaut z Warszawy. Dostałem ofertę i nie wahałem się nawet chwili. A Cracovia i Wisła? Nie wiem. Rodzice woleli, żebym odszedł do któregoś z krakowskich klubów. Mógłbym wtedy częściej wracać do domu. Nigdy jednak stamtąd nie miałem żadnej propozycji.

Polecamy

Komentarze (5)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.