News: Danijel Ljuboja: Smutny koniec barwnej przygody

Danijel Ljuboja: Smutny koniec barwnej przygody

Michał Talaga

Źródło: Legia.Net

12.05.2013 16:25

(akt. 09.12.2018 19:54)

Danijel Ljuboja od początku swojego pobytu przy Łazienkowskiej skupiał na sobie uwagę mediów. Niestety od momentu wybuchu "afery enklawowej" o Serbie pisze się już de facto wyłącznie w kontekście niesportowego trybu życia oraz w czasie przeszłym - chyba nikt nie wyobraża sobie, że "Ljubo" jednak zostanie w stołecznej drużynie. Od piątku media prześcigają się w przedstawianiu powodów, które zdecydowały o tym, że jego przygoda w Warszawie dobiegła końca.

Wszyscy podkreślali, że transfer bardzo kontrowersyjnego zawodnika, jakim od zawsze był Danijel Ljuboja, jest obarczony dużą dawką ryzyka - piłkarz często z poprzednich klubów odchodził w atmosferze konfliktu i tak też niestety zakończył się jego pobyt w Warszawie. Zdaniem "Przeglądu Sportowego" było to niejako wkalkulowane od początku pobytu Serba w Polsce na zasadzie "świadomej zgody na jazdę ferrari z zepsutymi hamulcami. Wrażeń po drodze będzie całe mnóstwo, ale po prostu musi się skończyć na drzewie." Początki, co zresztą kibice Legii wiedzą doskonale, zdawały się jednak przeczyć takiemu osądowi...


Dla Ljuboi pierwszym dzwonkiem ostrzegawczym było wyrzucenie z klubu Macieja Skorży - trenera o którym powszechnie mówiło się, że jest "zakładnikiem Ljuboi" i zaczyna ustalanie składu właśnie od "Ljubo". To właśnie wtedy kibice dowiedzieli się, że Ljuboję obowiązują nieco inne standardy niż pozostałych zawodników - chociażby takie, że to sam "Ljubo" decyduje czy będzie danego dnia trenował czy nie. Skorża dawał na to swoje przyzwolenie argumentując to dużą skłonnością do urazów swojego asa, twierdził, że Danijel jest na tyle doświadczonym piłkarzem, że sam wie co dla jego ciała i zdrowia jest najlepsze.


Wszystko było w porządku dopóki Ljuboja czarował kibiców oraz media swoją grą - często sam w pojedynkę wygrywał mecze i wielu uważało go za zdecydowanie najlepszego zagranicznego piłkarza jaki grał na polskich boiskach, był klasycznym przykładem potwierdzającym określenie "robi różnicę" tym nie mniej jak zauważa "PS" serbski napastnik w zasadzie bez przerwy urządzał sobie późno wieczorne wycieczki do modnych lokali w stolicy. Po jednej z takich wizyt stracił nawet prawo jazdy. Sam piłkarz bronił się, że we Francji gdzie grał przez prawie całą karierę, prowadzenie samochodu po wypiciu drinka nie jest wykroczeniem. Dodał także, że ktoś celowo chciał mu zaszkodzić i nasłał na niego policyjną kontrolę. Z drugiej strony zawodnik chyba zbytnio się nie przejął bo nadal prowadził auto o czym informowały bulwarówki, które regularnie "namierzały" piłkarza prowadzącego swojego terenowego Mercedesa po stołecznych ulicach. Legia w zasadzie przymykała oko na jego wybryki bo był motorem napędowym dla kibiców oraz samego zespołu. Nawet jego słynne machanie rękami było uznawane jako wyraz frustracji, że nie ma wsparcia na boisku w swoich kolegach z zespołu. Sam Ljuboja przyznał, że zastanawiał się czy zostać w Legii przy nowym sztabie trenerskim, ostatecznie jednak zgodził się na kolejną umowę jak również na pewną obniżkę uposażenia.


Zdaniem mediów kluczowym zabezpieczeniem poczynań Serba w Legii, zarówno boiskowych jak i poza nim, był duet Marek Jóźwiak i Leszek Miklas. To właśnie popularny "Beret", który był w bardzo dobrych relacjach z Miklasem - ówczesnym prezesem klubu, sprowadził go do Legii wykorzystując swoje znajomości we Francji.


Zmiana trenera na Jana Urbana okazała się być bardzo ważna pod kątem statusu Serba w stołecznej drużynie. Urban - sam przed laty wysokiej klasy napastnik, wydawał sie mieć większy posłuch u niezależnego Serba, Serb nadal miał "fory" na treningach ale zmienił pozycję i został najlepszym strzelcem lidera Ekstraklasy na półmetku rozgrywek. Jednak coś się zaczęło zmieniać w jego przypadku. Ljuboja coraz częściej zaczął być zmieniany na boisku w zależności od tego jak grał, a szczególnie na wiosnę kiedy grał dużo poniżej oczekiwań. Zbiegło się to z bardzo ważnym przetasowaniem władzy w Legii - nowy Prezes Bogusław Leśnodorski natychmiast zaczął wprowadzać istotne zmiany począwszy od pożegnania się z Jóźwiakiem, a kończąc na sprowadzeniu nowego napastnika Wladimera Dawliszwiliego mającego być dużą konkurencją w legijnym ataku. Leśnodorski dawał także w mediach wielokrotnie do zrozumienia, że jego zdaniem zarobki Ljuboi są wysoce nieadekwatne do tego co daje on drużynie na boisku.


Wydaje się, że to właśnie w tym momencie Ljuboi zaczynała kończyć się benzyna w baku, czego koronnym momentem była jego zmiana już po pierwszej połowie meczu z Zagłębiem Lubin. Coś co jeszcze niedawno było absolutnie nie do pomyślenia w Legii, stało się faktem. Wówczas gazety poinformowały, że Ljuboja był wściekły w szatni, rzucał butami i werbalnie dawał do zrozumienia swoje niezadowolenie. Jego zachowanie miało także bardzo poirytować dużą część szatni. Jak na ironię druga połowa w meczu z Zagłębiem (już bez Ljuboi) była zdaniem wielu zdecydowanie najlepszą w wykonaniu Legii od wielu tygodni - dało to jasny sygnał, że Legia może sobie z powodzeniem dać radę nawet bez swojej największej gwiazdy. Wymowny może być także fakt, że w świeżo zakończonej edycji Pucharu Polski Serb nie rozegrał choćby jednej minuty!

Wspomniany Jóźwiak dwa tygodnie temu w programie "Cafe Futbol" stwierdził, że Ljuboja jest zawiedziony faktem iż nie ma jasnej deklaracji co do swojej przyszłości w Warszawie. Stało się tak za sprawa decyzji Leśnodorskiego wstrzymującej wszelkie negocjacje kontraktowe z najlepiej opłacanymi piłkarzami w drużynie do końca bieżącego sezonu. Zdaniem Jóźwiaka piłkarz o statusie Ljuboi zasługuje na "uczciwie podejście" do swojej przyszłości w drużynie.


Momentem decydującym był środowy rewanż w finale Pucharu Polski. Ljuboja nie znalazł się w kadrze meczowej, a także nie brał udziału w treningach przed wspomnianym rewanżem - jak twierdzą media, uskarżał się na bóle serca. Jednakże badania, na które wysłał go klub, miały niczego nie wykazać. Dalszą część już wszyscy doskonale znamy - Ljuboja wraz ze swoim rodakiem i jednocześnie największym kolegą z zespołu Miroslavem Radoviciem udali się do warszawskiego klubu "Enklawa". Stadion większość piłkarzy opuściła po północy. Około godziny drugiej Serbowie natknęli się na Bogusława Leśnodorskiego, któremu Radović miał nawet zaproponować drinka. Dalej w opisie sytuacji idzie dziennik "Fakt" zdaniem którego, jedynie interwencji Leśnodorskiego obaj piłkarze zawdzięczają, że grupa fanów Legii "nie "przemówiła" im do rozsądku".


Być może dodatkowym katalizatorem było to, że Legia rozegrała najsłabszy mecz od czasów remisu z GKS Bełchatów. Ljuboja nie zagrał wcale zaś, "Bratko" wszedł na ostatnie 20 minut i był to występ słabiutki. Leśnodorskiego miała dodatkowo rozdrażnić butna postawa Danijela z którym spotkał się we czwartek.


Szkoda, że współpraca "Legia – Ljuboja" zakończyła się w taki sposób. Ciężko jest wyrokować jak ta sytuacja wpłynie na Legię w ostatnich kolejkach ligowych. Mamy za sobą mecz w Białymstoku, gdzie zarówno wynik 3:0 jak i sama gra była naprawdę bardzo dobra. Ale z entuzjazmem należy się jeszcze wstrzymać. Czytelny jest jednak sygnał - kończy się okres gdzie pojedynczy piłkarz był ważniejszy niż cały zespół. Z drugiej strony ostatnie słabe mecze sprawiły, że atmosfera w zespole, mimo faktu, że głowę popiołem posypał Radović, może być średnia.


Prezes Leśnodorski bez wątpienia zagrał va banque - jeśli Legia będzie grała co najmniej tak samo jak w sobotnim meczu z Jagiellonią i zdobędzie mistrzostwo kraju to wszyscy uznają, że to właśnie Leśnodorski uratował ten tytuł. Ale jeśli sytuacja pójdzie w drugą stronę to grono winy spadnie na konto prezesa.


Z pewnością na ten moment zwycięzcą w całej sytuacji jest właściciel klubu "Enklawa", którego lokal dostał solidną i co najważniejsze darmową reklamę na całą Polskę...

Polecamy

Komentarze (52)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.