Danijel Ljuboja

Danijel Ljuboja: Wracam do Warszawy z przyjemnością

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Canal+ Sport

07.01.2024 21:00

(akt. 08.01.2024 18:22)

– Odchodziłem z Legii z poczuciem, że wykonałem dobrą robotę. Sezon 2012/13 skończyliśmy mistrzostwem, cieszyłem się czasem spędzonym w Warszawie. Wiem, że dawaliśmy kibicom wiele radości – mówił w rozmowie z CANAL+ SPORT były zawodnik "Wojskowych", Danijel Ljuboja.

– To był piękny czas, dwa bardzo udane sezony. Graliśmy w Lidze Europy, zebrałem świetne doświadczenie. Do dziś wracam do Warszawy z przyjemnością.

– Chciałem grać spektakularnie. Byłem napastnikiem, ale nie klasyczną "dziewiątką", która tylko strzela gole. Potrafiłem uszczęśliwiać kibiców, zdobywać piękne bramki czy mieć decydujące podania. Okazałem się trochę inny niż reszta snajperów, dlatego myślę, że fani klubów, które reprezentowałem, tak mnie lubią.

– Gole przeciwko Piastowi i Śląskowi okazały się super, ale chodzi też o samą grę. Dobrze się prezentowaliśmy, mieliśmy świetną drużynę i kapitalnego trenera, Macieja Skorżę, który mocno nas rozwinął. To była wielka przyjemność móc z nim pracować. Bardzo mnie szanował, a ja dawałem mu wyniki – chodzi mi o asysty i bramki, które musisz mieć jako napastnik. W pewnym momencie zmagałem się też z urazem i szkoleniowiec pozwalał mi odpoczywać, gdy to było potrzebne. Nie ćwiczyłem zbyt wiele w tygodniu, lecz potem występowałem w meczu i miałem wpływ na rezultat. Trener wiedział, jak ze mną postępować. To wspaniały człowiek.

– Przychodziłem do Legii jako 33-latek. W takim wieku trzeba umieć postępować z piłkarzem. Nie byłem już dwudziestoparolatkiem, w pełni sił fizycznych. Na szczęście współpracowałem z trenerem, który to rozumiał. Miałem wtedy częste problemy z przywodzicielami, więc dawał mi więcej odpoczynku, bym był świeży na mecz. Gdyby to nie działało, to szkoleniowiec nie mógłby wystawiać mnie w pierwszym składzie, ale jeśli okazywałem się efektywny co weekend, to wiedział, że tak należy robić. Chcę mu za to bardzo podziękować. On to czuł, mądrze zarządzał.

– Po meczu zawsze szliśmy pod trybunę stołecznych fanów, by wspólnie świętować. Kibice często skandowali moje nazwisko, co okazało się bardzo miłe. Przed przyjazdem do Warszawy nie miałem świadomości, jak wielkim klubem jest Legia. Będąc tu, widziałem spotkania, nowy stadion. To było wspaniałe przeżycie.

– Każdy klub, w którym grałem, miał świetnych kibiców. W Legii było to coś unikalnego. Fani zawsze byli z nami, wspierali, przygotowywali oprawy na trybunie za bramką. Show widzieliśmy już przed meczem, również w trakcie spotkania.

– Jestem w kontakcie z Michałem Żewłakowem. Niedawno spotkaliśmy się na kolacji, wspominaliśmy wspólną grę w Legii. Było bardzo miło. Gdy przyjeżdża do Paryża, odwiedza mnie. Widzimy się też wtedy, kiedy ja wpadam do Warszawy.

– Co się wydarzyło, gdy spotkałem prezesa Leśnodorskiego w Enklawie? Nie jest to negatywne wspomnienie, w końcu tego dnia wygraliśmy Puchar Polski. We Francji to zwyczajna sprawa, że po takim sukcesie idziesz do klubu. Zdobyliśmy trofeum – to normalne, że chciałem świętować. To prawda, że mieliśmy wtedy 4 – 5 dni do meczu ligowego, ale według mnie, to nie był żaden problem. Nie żałuję wyjścia, bo nie uważam, bym zrobił coś złego. Jasne, że pragnąłem zostać w Legii jeszcze rok dłużej, mówiłem o tym, lecz odszedłem do RC Lens, do wspaniałego zespołu, więc nie mogę żałować, gdyż miałem tam bardzo udany sezon.

– Obecnie doradzam piłkarzom. Jak do tego doszło? Grając w różnych drużynach, zawsze byli w nich młodsi zawodnicy, którzy pytali o rozmaite rzeczy. Zacząłem im doradzać – początkowo z moim bratem – co robić, jak unikać pomyłek. To ciekawe wyzwanie, że mogę uczyć ich na podstawie własnych doświadczeń, a także błędów, które popełniłem.

– Doradzam głównie młodym piłkarzom. Dzięki temu mam kontakt z zawodowym futbolem. Jestem dla nich, chcę im służyć radą i doświadczeniem.

– Kto najwięcej żartował w Legii? Było kilku takich zawodników – Michał Żewłakow i inni. Często się śmialiśmy, tworzyliśmy dobrą atmosferę w drużynie, dzięki niej mieliśmy udany sezon. Bez tego elementu raczej nie osiągnęliśmy korzystnych wyników. Jasne, nie wygraliśmy wtedy Ligi Europy, ale i tak wyglądało to nieźle. Solidnie graliśmy w piłkę, sprawialiśmy radość kibicom.

– Michał Żewłakow przyszedł do klubu w tym samym czasie, co ja. Miał ogromne doświadczenie, wiedział, jak zjednoczyć zespół. To był naprawdę bardzo udany okres.

Polecamy

Komentarze (80)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.