Dariusz Banasik: Trzeba dać szansę młodym
10.06.2016 16:33
– Rozwiązanie Młodej Ekstraklasy było dobrym pomysłem?
– Fatalnym! To był fajny pomysł na młodzież. Drużyny grały na ładnych stadionach, z dobrymi rywalami. Pomagała też dostrzec tych zawodników sztabom pierwszych zespołów. Przecież prędzej zobaczylibyśmy trenera Czerczesowa na stadionie przy Łazienkowskiej podczas meczu Młodej Legii z Lechem Poznań, niż na meczu z Nerem Poddębice czy Energią Kozienice. ME zapewniała też regularność gry między 19. a 21. rokiem życia, co pozwalało tych chłopaków ukształtować. Sporo zawodników z niej wyszło i dotąd gra na wysokim poziomie. Ktoś powie – lepiej, że powstają drużyny rezerw, jest już rywalizacja z seniorami. Problemem pozostaje jednak przygotowanie, zwłaszcza fizyczne, młodych piłkarzy. Weźmy Miłosza Szczepańskiego – chłopak lepiej poradziłby sobie w I lidze, niż w III, gdzie większość spotkań to pospolita rąbanka.
– Dzięki jej rozwiązaniu dostał pan jednak szansę w piłce seniorskiej.
– Tak, ale to był bardzo trudny okres. Całkiem inna specyfika gry, przerzucenie się z fajnych obiektów na smutne realia niższych lig w Polsce. Początkowo całkowicie sobie z tym nie radziliśmy. Chłopaków wyzywano od gwiazdeczek, wiadomo, jak postrzegana jest Legia, psychicznie było im trudno. W końcu jednak wzięliśmy się w garść i skończyliśmy rundę na pierwszym miejscu w tabeli.
– Ma pan żal do Legii, że w takim momencie podziękowano panu za pracę z tą drużyną?
– Na początku nieco miałem. Byłem tym zaskoczony. Gdy Legię objął Henning Berg, zostałem zaproszony na rozmowę. Spodziewałem się, że naturalną koleją rzeczy będzie propozycja pracy w pierwszym zespole w roli asystenta, przeszedłem w końcu wszystkie szczeble pracy w klubie. Dowiedziałem się jednak, że zostałem przesunięty do CLJ. Nie mam oczywiście żadnych pretensji do Jacka Magiery, który zajął moje miejsce, widocznie tak musiało być. Zacząłem zastanawiać się nad odejściem, pojawiły się propozycje, ale działo się to bardzo szybko i zdecydowałem się zostać. Po pół roku nadeszła oferta ze Znicza Pruszków, z której już skorzystałem.
– Zanim przejdziemy do Znicza – czy akademia Legii idzie w dobrym kierunku?
– Na pewno gdy w niej pracowałem, odpowiadali za nią świetni ludzie. Krzysztof Dębek, Jarek Wójcik, Marcin Pawlina… Wszyscy się znali, całymi rodzinami, więc współpraca i zrozumienie stało na wysokim poziomie. Dziś wygląda to nieco inaczej. Trening, a później każdy szkoleniowiec idzie w swoją stronę – cześć, widzimy się jutro w pracy. Wszystko poszło w stronę korporacji, jak zresztą cała piłka nożna. Jeszcze kilka lat temu nie było też tak ogromnej rotacji. Opierano się na długofalowej koncepcji, a obecnie trenerzy pracują pół roku, czasem rok, a w ich miejsce przychodzą kolejni. Problemem jest też baza treningowa, a raczej jej brak. Nie można oceniać pracy trenerów, którzy nie mają pełni możliwości, aby rozwijać swoje koncepcje, bo po prostu nie pozwala im na to infrastruktura. Mam też wrażenie, że trenerom w akademii Legii brakuje też nieco doświadczenia. Dobrze, że stawia się w niej na młodzież, sam zaczynałem będąc młodym trenerem, ale przeszedłem wszystkie szczeble, od najmłodszych roczników, po seniorów. Przykładowo, jeżeli ktoś zaproponowałby mi pracę w Młodej Ekstraklasie w wieku 26 lat, prawdopodobnie po pół roku bym zginął. Progres jest najważniejszy.
– Czy zgodzi się pan ze stwierdzeniem Stanisława Czerczesowa, że zaplecze Legii to tak naprawdę przedszkole i nie ma w kim wybierać?
– Oczywiście, że nie. Kwestią kluczową jest danie szansy młodym graczom. Jeżeli wychodzi się z nastawieniem, że nie ma komu jej dać, to nic z tego nie będzie. Gdy byłem trenerem Młodej Legii, Mateusz Możdżeń w Lidze Europy strzelił pięknego gola Manchesterowi City. Kilka osób zaczęło pytać, jak to możliwe, że chłopak z naszego regionu odnalazł się w Lechu, czemu u nas nie ma takich młodych wilków. Odparłem, że u nas są lepsi. Prezes zapytał: – A dlaczego nie grają? Bo nikt nie chce dać im szansy! I wtedy zaczęło się stawianie na Rafała Wolskiego, Dominika Furmana, Daniela Łukasika… Okazało się, że mogą, że istnieją młodzi, którzy dają radę. Tacy gracze są w akademii Legii i dziś, tylko trzeba im zaufać i dać czas. Zdolni zawodnicy muszą jak najszybciej trafiać do pierwszego zespołu. Na pewno będą mieli wahania formy, ale trzeba być cierpliwym. Nie jeden obóz, dwa sparingi i „nie, to nie to”. Trzeba zachować zimną krew. Nie każdy z miejsca będzie Messim. Spójrzmy, jak długo w Legii grał Michał Żyro, jak wiele dostawał szans, jak duży kredyt zaufania, aby dojść do poziomu reprezentacyjnego.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.