News: Sasin w temacie Legii, Dziekanowski i Citko z mandatami

Dariusz Dziekanowski: Piłkarz musi być na głodzie

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

18.03.2014 08:34

(akt. 04.01.2019 13:10)

- Oglądając ostatni występ Legii przeciwko Wiśle, zastanawiałem się, czy przypadkiem mistrzowie Polski zbyt szybko nie popadli w samozadowolenie. Legia zremisowała, grając w przewadze od 27. minuty. Słyszę potem trenera Henninga Berga, który mówi, że jego zespół na pewno nie zlekceważył rywala. Już łatwiej uwierzyć mi w słowa Miroslava Radovicia, który powiedział: "Chcieliśmy dokończyć mecz na stojąco, zlekceważyliśmy przeciwnika - ocenia na łamach "Przeglądu Sportowego" były piłkarz Legii Dariusz Dziekanowski.

- Jeśli piłkarz Legii mówi po meczu, że zespół zgubił minimalizm, to ja pytam: czy nie było na boisku gracza, który mógł dać drużynie pozytywny impuls? Dlaczego nikt nie zareagował w przerwie? Czas na gratulacje i poklepywanie po plecach jest po spotkaniu. Nie wiem, co powiedział swoim zawodnikom trener Berg, ale z doświadczenia wiem, że w takich sytuacjach najbardziej potrzebny jest wstrząs. Najgorsze, co można zrobić, to wejść do szatni i powiedzieć: "panowie, mamy ich, oby tak dalej". Piłkarz musi być jak narkoman - cały czas na głodzie. Trener musi potrafić utrzymać taki stan. Jeśli zobaczy, że jego gracz jest syty, to ma ogromny problem. Można to porównać do obiadu: jest przystawka, pierwsze, drugie danie i deser. U nas niestety bywa tak, że już po zupie zadowoleni piłkarze trzymają się za brzuchy z przejedzenia. Zachowują się, jakby byli już po deserze.


- Czy można w jakiś sposób usprawiedliwić Henninga Berga? Trudno to zrobić. Że niby nie zna naszej mentalności? Do tej pory powinien mieć rozeznanie. Prowadził już zespół w kilku spotkaniach ligowych, wcześniej grał sparingi, a zanim podpisał kontrakt, zapewne prześledził występy stołecznej drużyny w europejskich pucharach. Przed takimi meczami, jak między Legią i Wisłą, Legią i Lechem czy Lechem i Wisłą, rola motywacyjna trenera jest w zasadzie zminimalizowana, sami mają świadomość, z jakim rywalem grają. Potrzebna jest za to błyskawiczna reakcja w trakcie spotkania czy w przerwie, kiedy z piłkarzy uchodzi powietrze albo zaczynają tracić koncentrację. Odnoszę wrażenie, że w Legii mamy do czynienia z syndromem kierowcy, który jedzie pod prąd i nie zdaje sobie z tego sprawy.


Więcej na stronach "Przeglądu Sportowego"

Polecamy

Komentarze (55)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.