News: Dariusz Mioduski: Mamy sporo wydatków strategicznych

Dariusz Mioduski: Mamy sporo wydatków strategicznych

Marcin Szymczyk

Źródło: Piłka Nożna, PilkaNozna.pl

02.08.2016 19:01

(akt. 07.12.2018 13:54)

- Ludzie z reguły nie wierzą, gdy powtarzam, że do Legii nie podchodzę jak do zwykłego biznesu. Prawda jest taka, że w tym momencie to przede wszystkim pasja, choć wymagająca ciężkiej, cięższej niż się spodziewałem, pracy. Owszem, wierzę, że systematycznie podnosimy wartość klubu, nie ma jednak koncepcji, żeby spieniężyć akcje. Oczywiście jest możliwe, że jeśli dojdziemy do finansowej ściany, a nadal będziemy chcieli się rozwijać, to znajdziemy kogoś, kto będzie w stanie nam pomóc w tym zakresie, ale Legia nie jest na sprzedaż - deklaruje na łamach tygodnika "Piłka Nożna" współwłaściciel Legii Warszawa, Dariusz Mioduski.

Wydaje się, że szybciej mógłby pan zbudować w Legii budżet na poziomie 50 milionów euro - co uczyniłoby, zresztą według pana, warszawski klub naprawdę konkurencyjnym w Europie - niż całej lidze uda się osiągnąć wpływy pół miliarda euro.


- To możliwe, ale pod warunkiem, że udałoby się znaleźć inwestora, który każdego roku z własnej kieszeni dorzuciłby różnicę między przychodami a kosztami, a mówimy o naprawdę poważnych pieniądzach. Obecnie w polskich realiach trudno byłoby wypracować przychody wyższe niż w tej chwili ma Legia. Wspomniałem o 50 milionach euro jako minimum, żeby klub corocznie miał realne szanse na występy w Lidze Mistrzów, ale nie wolno zapominać, że nawet przy wpływach tego rzędu nikt nie dałby gwarancji, że będziemy grać regularnie w grupie Champions League. To tak nie działa. Dlatego wolę model niemiecki, w którym jest zdecydowany lider,, który ciągnie całą stawkę, a korzystając z jego rozpędu wszyscy dokładają się do budowy siły i marki ligi.


Pewnie punkt odniesienia jest bardzo dobry, tyle tylko że w Niemczech nikt nie brzydzi sie pieniędzy Bayernu Monachium, natomiast w Polsce nie ma chętnych na sprzedawanie piłkarzy do Legii.


- No to wróciliśmy do dyskusji o wzroście poziomu sportowego. Odkąd jestem w klubie, Legia w każdym przypadku miała alternatywę zagraniczną - porównywalną jakościowo albo lepszą - tańszą od kupna utalentowanego polskiego zawodnika. Nasze mniejsze kluby często sprzedają na zachód nieprzygotowanych piłkarzy. Nie chodzi o to, że nieutalentowanych, tylko niewłaściwie ukształtowanych do rywalizacji w tamtejszych realiach. Po pobycie w Legii, i promocji w europejskich pucharach, mieliby łatwiejszy start za granicą. Wierzę, że szybciej niż później ten problem uda się przezwyciężyć. Pod warunkiem jednak, że nie będziemy musieli płacić rekordowych sum za transfer do Warszawy. Wystarczy zmienić sposób i horyzont myślenia, bo w kwestii podziału zysków ze sprzedaży od nas za granicę zawsze możemy się dogadać.


Nie miał pan ochoty na ponowne zaszalenie - po zimowym kredycie na 10 milionów złotych - na rynku transferowym przed kwalifikacjami Ligi Mistrzów?


- Chłodna głowa i rozsądek są potrzebne przy prowadzeniu klubu. W tym roku mamy plany związane z budową ośrodka treningowego i dodatkowych boisk, są kwestie prowadzenia innych sekcji sportowych, ważnych dla warszawiaków, w które inwestujemy, podobnie jak w rozwój zaplecza medycznego. Zresztą kiedy patrzę na kluby, które szalały bez opamiętania, to niestety nie ma im czego zazdrościć.


Legia też szalała. Z drogimi trenerami. Patiząc z perspektywy czasu - warto było angażować Henninga Berga i Stanisława Czerczesowa?


- Zdecydowanie tak! Berga krytykuje się zupełnie niezasłużenie, bo pomógł zespołowi wejść na niedostępny wcześniej poziom. Mam na myśli grę strefami, taktyczne podejście do ustawienia poszczególnych zawodników, a zwłaszcza przejście z fazy obrony do ataku i odwrotnie. Natomiast Czerczesow nauczył zespół pressingu i intensywności wysiłku na treningach. Besnik Hasi rozwija ten drugi wątek, a dodatkowo rozumie, że rozwój pierwszego zespołu - co przerabiał w Anderlechcie - chcemy w Legii opierać również na wychowankach. W znacznie większym stopniu niż dotychczas.


Nie bałby sle pan grać w Lidze Mistrzów obecnym składem?


- Realistycznie patrząc - w obecnym zestawieniu trudno byłoby spodziewać się poziomu zbliżonego do europejskiej czołówki. Na pewno jednak staralibyśmy się walczyć. Nie wykluczałbym też transferów last minute. Tyle że też w ramach rozsądku. Bo gdyby nawet udało się awansować do Ligi Mistrzów i sięgnąć po bonus wynoszący prawie 13 milionów euro, to mamy sporo wydatków strategicznych, ważniejszych niż wygranie jednego meczu w fezie grupowej tych rozgrywek.


Zapis całej, bardzo ciekawej rozmowy z Dariuszem Mioduskim można przeczytać w najnowszym wydaniu tygodnika "Piłka Nożna".

Polecamy

Komentarze (49)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.