News: Dariusz Mioduski: Nie ma kasy, zaczynamy z poziomu zero

Dariusz Mioduski: Nie ma kasy, zaczynamy z poziomu zero

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

05.05.2017 08:44

(akt. 07.12.2018 10:34)

- Dziś widzę, że w ostatnim czasie klub nie działał, jak powinien. Funkcjonował sprawnie, ale tylko pozornie. W rzeczywistości nie było planu, organizacji pracy. Aby podjąć decyzję, zawsze trzeba było przyjść do prezesa lub wiceprezesa i oni mówili: „Zrobimy tak albo inaczej”. Działali intuicyjnie, bez odpowiedniego przygotowania. Byłem zszokowany, że niektóre działy nie mają budżetu. Tak można prowadzić mały klub w grupie 20–30 ludzi. Klubem, w którym pracuje kilkaset osób, do tego tak skomplikowanym jak Legia, nie da się skutecznie zarządzać w taki sposób. Nie ma czasu i możliwości, by każdą decyzję podejmowała jedna osoba po chwilowej konsultacji z drugą - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" prezes Legii, Dariusz Mioduski.

-  Sposób, w jaki pracujemy od miesiąca jako grupa daje poczucie, że będzie lepiej. Na obecną sy
tuację sportową nie mam wpływu, bo z powodu decyzji podjętych w poprzednim oknie transferowym mamy poważny problem z napastnikami. Moją rolą jest ustabilizowanie sytuacji od strony finansowej i organizacyjnej.


- Irytują mnie niektóre publiczne wypowiedzi na temat naszego stanu sportowego, bo szkodzą, mącą w głowach piłkarzy i odwracają ich uwagę od najważniejszego celu, jakim jest obrona mistrzostwa Polski. W rozmowie z Bogusławem Leśnodorskim padło m.in. stwierdzenie, że Michał Pazdan i Vadis Odjidja-Ofoe na pewno odejdą po sezonie. I to w momencie, gdy zaczynamy rozmowy z agentami i zawodnikami. To miesza im w głowie, a nam nie ułatwia negocjacji. Szkodzi też wydzwanianie i wysyłanie SMS-ów do piłkarzy oraz inne, niezrozumiałe dla mnie działania.


-  Nie mam problemu, by inwestować pieniądze, które mamy, a nawet zadłużać się, by podnieść jakość piłkarską, ale trzeba to robić w taki sposób, by nie zachwiać stabilnością klubu, jeżeli coś pójdzie nie tak. Z pieniędzy zarobionych w Lidze Mistrzów oddaliśmy ITI 20 milionów złotych, reszta rozeszła się głównie na wcześniejsze zobowiązania. W tym samym czasie zaciągnęliśmy zewnętrzny dług o wartości 30 mln zł.  Gdybyśmy nie dostali się do Ligi Mistrzów, klub miałby kilkadziesiąt milionów złotych zadłużenia wobec różnych instytucji i brak planu, jak go pokryć. Liga Mistrzów, z finansowego punktu widzenia, ustabilizowała klub. Dziś mogę powiedzieć: nie ma kasy, zaczynamy od poziomu zero, muszę się troszczyć o pomostowe finansowanie, żeby zachować bieżącą płynność, ale sytuacja jest stabilna. Daje poczucie bezpieczeństwa.  Kiedy poprzedni zarząd chwalił się rekordowym budżetem, sytuacja finansowa była tak trudna, że zarząd zdecydował o wcześniejszym spieniężeniu przyszłych rat za transfer Ondreja Dudy do Herthy. W ten sposób zgodził się na niższą kwotę niż ta, która wynikała z wartości kontraktu. Zakładałem, że w klubie będą jeszcze pieniądze na wzmocnienia... Ale ich nie ma.


Cała rozmowa z Dariuszem Mioduskim w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowego".

Polecamy

Komentarze (327)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.