Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski: Romantyzm w futbolu zniknął

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

10.10.2019 04:30

(akt. 10.10.2019 01:15)

- Czy Europa nam ucieka? Nie zdajemy sobie do końca sprawy z tego, że tam nikt na nas nie czeka – mówi w rozmowie z „Dziennikiem Gazeta Prawna” Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii Warszawa podczas Kongresu 590.

- Stary Kontynent, a w szczególności te najbardziej rozwinięte kraje i ligi, uciekają coraz bardziej. Można sobie wyobrazić, że przyrost przychodów w takich państwach na poziomie pięciu-dziesięciu procent, oznacza w skali roku, setki, a czasami miliony euro.  My musielibyśmy mieć przyrost kilkusetprocentowy, by móc się do nich porównywać.

- Wiadomo, pieniądze to nie wszystko. Gdyby tak było, szejkowie oraz oligarchowie zawsze wszystko by wygrywali. Z drugiej strony, przez ostatnie dziesięć lat, piłka nożna bardzo się zmieniła. Nie jest tak jak kiedyś, gdzie różnice finansowe były niewielkie. Czynnikiem, który dzisiaj decyduje o prawdziwym sukcesie jest pieniądz czy budżet.

- Kilkanaście lat temu miała miejsce sprawa Bosmana, która zmodyfikowała rynek piłkarski w Europie. Mamy obecnie pełen przepływ piłkarzy grających gdziekolwiek. Aktualnie, zawodnicy, tak samo jak każdy inny pracownik, idzie tam gdzie są najdogodniejsze warunki.

- Moim zdaniem romantyzm w futbolu zniknął. Dziś nawet piętnasto-szesnastoletni chłopcy są reprezentowani przez agentów, których jedynym motywem jest tak naprawdę zarobek. Oczywiście, musimy także patrzeć na inne elementy, lecz to środki finansowe są czynnikiem determinującym. Gdybym miał to podzielić, aż 85-90 proc. sukcesu to pieniądze, natomiast reszta to pozostałe rzeczy – równie istotne. W sporcie to często ułamek sekundy, który powoduje różnicę. Trzeba też zwrócić uwagę na to, by nie marnotrawić pieniędzy, tylko wydawać je w rozsądny sposób. Nie mówię tylko o szkoleniu młodzieży, ale zwłaszcza o szkoleniu trenerów, gdzie mamy największe braki. Tutaj potrzeba innego spojrzenia, know-how, rozwoju.

- Nie mamy tego, co działo się w dużej części krajów, które przechodziły przez transformacje. W szczególności państw Europy Wschodniej, gdzie wytworzyły się kasty oligarchów, które są tak bogate na poziomie światowym i dla których futbol, również inwestycja w sport, była pewnym narzędziem politycznym. U nas jest normalność, którą bardzo cenię. Uważam, że na dłuższą metę będzie to zdrowsze – dla polskiej piłki, sportu oraz państwa.  

Poruszamy się w innym modelu, który skazuje nas na problem teraźniejszości. Nie mamy kogoś, kto co roku wkłada sto milionów euro ze swoich własnych pieniędzy, po to, żeby kupić i posiadać klub na poziomie Ligi Mistrzów. Musimy dojść do tego własną pracą, stopniowym progresem i tym, czego brakuje nam w Polsce, czyli współpracą między środowiskiem, które jest tym zainteresowane. Dopiero w ostatnich dwóch-trzech latach zaczynam dostrzegać to, że po różnych stronach sceny biznesowej zaczynają się pojawiać instytucje myślące bardziej strategicznie.

- Wsparcie instytucji publicznych, rządowych w inwestycje w infrastrukturę, dotacje dla klubów chcących się rozwijać. Wejście takich form. jak PKO BP w sponsoring Ekstraklasy. Oni nie tylko wrzucają pieniądze, lecz mają konkretne cele, wymuszają pewne rzeczy, zmiany zachowania - to samo tyczy się Totalizatora Sportowego. To są bardzo pozytywne rzeczy. Musimy jeszcze tylko więcej działać z federacją, PZPN-em na poziomie ligi i współpracy między zespołami. Niestety jest trochę tak, że jak zaczyna się robić coraz lepiej, wtedy każdy myśli bardziej o sobie, a nie o tym, co jest strategicznie dobre dla wszystkich.

- Myślimy, że to fajnie, iż nasza liga jest wyrównana. Wcale nie jest fajnie, bo to powoduje, że na końcu wszyscy są "średniakami", a nie ma liderów reprezentujących nas w europejskich pucharach. W każdej innej lidze w Europie tak jest – są zespoły z tradycjami albo drużyny kupowane przez lokalnych biznesmenów,  które inwestują dużo pieniędzy i się wybijają, następnie dominują rodzime rozgrywki i są w stanie reprezentować te państwa na Starym Kontynencie. My mamy demokratyczne podejście, które jest w pewnym sensie dobre, ale nie działa, jeżeli chodzi o cele strategiczne.

- Musimy się zastanowić i zacząć myśleć, co zrobić, żebyśmy mieli szanse na konkurowanie w Europie. Nie zabierałbym się za to, gdybym nie widział nadziei. Oczywiście, to bardzo trudny projekt. Wychodzę z założenia, że Legia ma to szczęście, iż jest w stolicy dużego europejskiego kraju, jednego z najlepiej rosnących gospodarek. Co więcej, należy do marek nie tylko piłkarskich, ale sportową - prawdopodobnie najsilniejszą w Polsce. Ma wszystko, żeby stawić czoła Europie. Inwestujemy w długoterminowe rzeczy. Czasami odbywa się to kosztem dzisiejszego dnia i wyniku, ale jestem przekonany o tym, że musimy to robić. Patrzę na ten klub przyszłościowo, co będzie za pięć-dziesięć lat. Bez zbudowania fundamentów, takich jak nasze centrum treningowe, dział komercyjny czy digitalizacja klubu, na końcu nie odniesiemy sukcesu. Nie jest to łatwe, bowiem mamy ograniczenia budżetowe. i musimy rywalizować na rynku z zespołami, które mają inne budżety - nie w Polsce, tylko poza naszymi granicami. To jest tak naprawdę nasza prawdziwa konkurencja. Wierzę w to, że przy rosnącej gospodarce, świadomości, również partnerów biznesowych z racji tego, że piłka jest świetnym narzędziem do zarabiania pieniędzy i tworzenia biznesów, będziemy jednym z tych beneficjentów i nam się uda.

Całości można posłuchać w tym miejscu

Polecamy

Komentarze (167)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.