Dariusz Mioduski

Dariusz Mioduski: Wierzę w ten zespół

Redaktor Marcin Szymczyk

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

13.05.2019 09:23

(akt. 15.05.2019 23:54)

Mistrzostwo zagrożone? Wierzę w ten zespół - mówi prezes i właściciel klubu Dariusz Mioduski. Zapraszamy do lektury rozmowy przeprowadzonej po ogłoszeniu, że Aleksandar Vuković pozostanie na stanowisku trenera stołecznej drużyny.

Co zadecydowało o wyborze trenera Vukovicia?

- Nie jest tak, że wybraliśmy wersję ekonomiczną. Pieniądze były w tym przypadku kwestią trzeciorzędną. Po prostu w tym momencie, w którym obecnie jesteśmy – mam na myśli ligowy finisz i walkę o puchary, ale i zmiany jakie będą zachodzić przy przebudowie drużyny, jesteśmy przekonani, że nie ma nikogo lepszego, kto by to lepiej poukładał. Nie potrzebujemy w tej chwili osoby, która będzie się uczyła klubu, ale i musiałaby się dostosować kulturowo, dla której byłoby to nowe doświadczenie i nowe miejsce. Pod tym względem to najbezpieczniejszy wybór. Vuko nie ma wielkiego doświadczenia w roli pierwszego trenera, ale ma największe doświadczenie z Legii. Nie ma w klubie innej osoby, innego trenera, który miałby większe doświadczenie i rozeznanie, jeśli chodzi o Legię. 

- Drugą ważną kwestią było to, że Vuko czuje i rozumie, co chcemy zrobić w klubie, w którą stronę chcemy iść. To nie jest kwestia tylko pierwszego zespołu, ale kwestia zbudowania pewnego systemu i pomocy w jego budowie. Dzięki temu, że taki system planujemy, w przyszłości naszym młodym graczom będzie łatwiej wchodzić do pierwszej drużyny i osiągać sukcesy. 

Ciekawe jest to, że rozmowy o nowym kontrakcie rozpoczął Pan z Aleksandarem Vukoviciem po porażce z Piastem?

- Do podpisania umowy miało dojść przed meczem z Piastem, taki miałem plan. Nie wyrobiłem się. Gdybyśmy wygrali mecz z Piastem nie wiem, czy wybór byłby prostszy. Wtedy każdy by powiedział, że wygrywamy, to chcemy zostawić trenera. A tak wiadomo, że nie patrzymy na „Vuko” przez pryzmat jednego czy dwóch meczów, ale że uważamy, iż jest to najlepsza osoba na trenera Legii. 

Można powiedzieć, że uczy się Pan na błędach i wyciąga wnioski? Poprzednio było zamieszanie, długie negocjacje, a teraz wszystko jest jasne trzy kolejki przed końcem rozgrywek.

- Mam nadzieję, że uczę się na błędach i doświadczeniach, przez jakie przechodzi cały klub. Natomiast łatwo jest po fakcie mówić, że coś było błędem, bo wtedy ma się pełną wiedzę. Ale decyzje trzeba podejmować, gdy pełni wiedzy nie ma, często w oparciu o wiedzę posiadaną i intuicję. O tej konkretnej decyzji zatrudnienia „Vuko” na stałe wiem jedno – jest zgodna z moją intuicją. Zatrudnienie „Klafa” nie było zgodne z moją intuicją, ale wynikająca z sytuacji w jakiej byliśmy i wielu zmiennych. Preferowałem wtedy innych kandydatów, z większym doświadczeniem, ale z różnych powodów ci ludzie nie byli osiągalni. Obecnie zatrudniamy Vukovicia w oparciu o wiedzę, doświadczenie i intuicję. Wierzę, że skutki tej decyzji będą pozytywne. 

Chcecie wzmocnić sztab szkoleniowy specem od przygotowania fizycznego. Wiadomo już kto to będzie?

- Jesteśmy w trakcie rozmów z kandydatami. Negocjacje jednak nie są zakończone. Mamy świadomość, że to ważny obszar. Przygotowanie fizyczne wprawdzie w Polsce często jest wyolbrzymiane, ale przygotowanie motoryczne piłkarzy i dostosowanie gry do właściwego poziomu intensywności jest niezwykle ważne, może nawet kluczowe. Jeśli piłkarz myśli o tym czy jest zmęczony czy nie, to jasne jest, że nie podejmuje najlepszych decyzji na boisku. Było to widać jesienią za Ricardo Sa Pinto gdy lepszy przygotowanie fizyczne spowodowało, że lepiej zaczęliśmy grać w piłkę. Dlatego chcemy mieć w kwestii szeroko pojętego przygotowania fizycznego swoją filozofię, która nie będzie dotyczyła tylko pierwszego zespołu, ale całego klubu. Musimy mieć taką wiedzę i umiejętności w tym obszarze, by wszystko było stałe, a nie uzależnione od ludzi będących aktualnie w sztabie szkoleniowym. Dlatego będziemy z tym stopniowo schodzić w dół – do drugiej drużyny, potem CLJ itd. Odpowiednie przygotowanie i rozwój fizyczny mają spowodować, że gracze powołani do pierwszego zespołu mają być gotowi na seniorską piłkę pod względem fizycznym. 

Końcówka sezonu w tym sezonie może być bardziej dramatyczna niż dwa lata temu, gdy po ostatnim meczu trzeba było czekać na wynik w starciu rywali?

- Marzę o tym by było spokojniej, by wszystko wyjaśniło się wcześniej, ale wydaje mi się, że będziemy mieli dramaturgię do ostatniego meczu. Z punktu widzenia części kibiców to być może fajne, ale ja jestem tym zmęczony i wolałbym spokojniejszy finisz rozgrywek. Najważniejsze jest jednak to, aby się udało i by cel został zrealizowany. 

Wielu piłkarzom wygasają umowy? Będzie teraz jakaś zmiana planów w stosunku do części tych piłkarzy? Planujecie już pożegnanie i podziękowanie?

- Razem z Vuko umówiliśmy się tak, że nie będziemy tych decyzji podejmować przed końcem sezonu. Wiadomo, że koncentracja musi padać na trzy trudne mecze, jakie są przed nami. Adam Hlousek miał oferty i jemu pozostawiliśmy podjęcie decyzji. Mógł przyjąć ofertę lub żyć w niepewności do końca sezonu. Wybrał pierwszą opcję i nie dziwię mu się. Nie mamy pretensji, cenimy jego profesjonalizm i podejście do zawodu. Na pewno będziemy chcieli docenić wkład wszystkich graczy, którzy przyczynili się do mistrzostw Polski jakie zdobyliśmy. Wielu zmian planów nie przewiduję, musimy jako Legia iść do przodu i się rozwijać. 

Kadra na przyszły sezon nas zaskoczy?

- Przebudowa drużyny być musi. Szczerze mówiąc czekałem na ten moment od dwóch lat. Mieliśmy ograniczenie wynikające z istniejącej struktury kontraktów. Mamy wielu piłkarzy na samej końcówce swoich karier. Na pewno porozmawiamy z nimi szczerze i podziękujemy za to, co zrobili do tej pory w Legii. 

Kiedyś Jacek Zieliński dostał szansę prowadzenia pierwszego zespołu jako trener i bardzo mocno się na tym sparzył. Rozmawialiście może o tym, czego niedoświadczony człowiek powinien unikać na swojej drodze by sytuacja się nie powtórzyła?

- Nie wiem co się stanie, nikt nie wie, jak będzie. Historia „Vuko” jest o tyle inna, że miał możliwość być bardzo długo u boku różnych trenerów i obserwować dobrych szkoleniowców. Czerpał od Stanisława Czerczesowa, od Henninga Berga, ale i Ricardo Sa Pinto. Był przy różnych sytuacjach, poznawał różne style pracy, wszędzie był blisko. Widzę i wiem, że był pilnym studentem tego co się działo. Poznał różne metody treningowe, podejścia psychologiczne – to wszystko dało mu bardzo dużo. Jest na takim etapie, że ten brak doświadczenia w roli pierwszego trenera nie będzie aż tak istotny. 

Można powiedzieć, że wraca pan do tego, co zastał w Legii, kiedy przejmował ją w 2017 r. jako samodzielny właściciel. Wtedy trenerem był Jacek Magiera - legionista, teraz jest Aleksandar Vuković - też legionista.

- Sytuacja wtedy była nieco inna, bo Jacek przychodził w pośpiechu, konieczna była szybka zmiana. Teraz też była konieczna, ale to decyzja bardziej świadoma. Poparta baczną obserwacją Vuko jako trenera, ale i jako człowieka. Ale z Jackiem rzeczywiście łączy go to, że obaj mają legijne DNA. 
Patrząc na Vukovicia z poprzedniego sezonu i patrząc na niego dzisiaj, widać ogromną różnicę. I nie chodzi tylko o ubiór, czyli o zmianę dresu na marynarkę. 
- Kiedyś mówiłem, że Vuko to jest serce, a w klubie potrzeba też rozumu. Niektórzy odebrali to negatywnie, ale ta wypowiedź wcale taka nie była. Serce to było to, z czego Vuko wszyscy znaliśmy. I nadal znamy, wciąż bardzo cenimy, bo on to serce cały czas ma. Ale oprócz tego posiada także wiedzę, przez ostatni rok zdobył dużo doświadczenia - piłkarskiego, ale i życiowego, gdzie też wiele przeszedł. Zmienił się bardzo. Inaczej już patrzy na życie. Jest bardziej opanowany, co widać choćby po jego reakcjach przy ławce rezerwowych. 


Po zwolnieniu Ricardo Sa Pinto wchodziło w grę zatrudnienie kogoś innego niż Vuković, np. zagranicznego trenera?

- Mamy listę osób, które potencjalnie mogą pełnić funkcję trenera Legii. Rozważaliśmy to, ale nie wyszliśmy poza wstępne rozmowy, bo w miarę szybko stało się dla nas jasne, że najlepszym wyborem będzie Vuković.

W sztabie jest Marek Saganowski o rok starszy od Vukovicia, zaraz dołączy o rok młodszy Aleksandar Radunović. Nie myślał pan, by nad tymi młodymi trenerskimi wilkami panował ktoś starszy, mający większe doświadczenie? 

- Doświadczenie jest potrzebne w każdej dziedzinie. Natomiast posiadanie kogoś takiego, nazwijmy to: mentora, bywa zawodne. Zasada jest prosta: albo ktoś ma to coś i daje radę, albo tego nie ma i wiecznie musi być komuś podporządkowany. Vuko zalicza się do tej pierwszej grupy. I nadszedł moment, by zaczął pracować na własny rachunek. 

„Trenerze, byle do października, potem będzie już z górki" - takie życzenia w piątek od kibiców usłyszał Vuković.

- No, coś w tym jest… A nawet nie coś, tylko duża presja na wygrywanie, która w Legii jest cały czas. Mistrzostwo jest ważne - akurat wierzę, choć to wcale nie jest takie oczywiste, że je obronimy - ale kluczowe są europejskie puchary. Jesienią przez ostatnie dwa lata w nich nie graliśmy, za co posadą płacili trenerzy - to się zdarza. Życzę Vuko, nawet więcej - wierzę w Vuko, w to, że wytrwa znacznie dłużej niż do października.

Romeo Jozak, Ricardo Sa Pinto, Aleksandar Vuković - decyzja o zatrudnieniu którego z nich była dla pana najtrudniejsza?

- Na pewno najłatwiej było teraz z Vuko, bo decyzja o jego zatrudnieniu była przemyślana, oparta o wiedzę. Porównując ją np. z decyzją o zatrudnieniu Jozaka, którą musiałem podjąć bardzo szybko, w ogóle nie była trudna. Jeśli chodzi o Sa Pinto, wiedzieliśmy, że bierzemy trenera z doświadczeniem. Był na naszej liście. Co prawda w procesie selekcji pojawił się dość późno, ale nie był anonimową postacią. Rozmawialiśmy z nim dwa tygodnie, a nie jak z Jozakiem - dwa dni.

Tomasz Jodłowiec, Jose Kante, Vamara Sanogo, Michał Kopczyński - to piłkarze, którzy latem wracają z wypożyczeń. Zostaną w Legii czy znowu odejdą?

- Tutaj każda sytuacja jest inna, bo jedni - jak np. Sanogo - mają dłuższe kontrakty, drudzy - jak np. Jodłowiec - krótsze. Wszystko wyjaśni się po letnich przygotowaniach. Po nich będziemy myśleć i wspólnie zastanawiać się, co dalej. Już teraz wyobrażam sobie jednak, że np. Kante, który jest dobrym piłkarzem, ale nie podpasował Ricardo Sa Pinto albo np. Sanogo, czyli bramkostrzelny napastnik wpisujący się w profil, którego szukamy - zresztą nie tylko my, bo inne kluby z ekstraklasy cały czas o niego pytają - w przyszłym sezonie z nami zostaną. Wszystko tak naprawdę zależy od nich. Od tego, czy się sprawdzą, czy udowodnią trenerowi swoją wartość, a ten uzna, że chce ich mieć w zespole. 

W przyszłym sezonie Arkadiusz Malarz i Miroslav Radović będą nadal piłkarzami Legii czy w klubie będą pełnić już inne funkcje?

- Do końca sezonu zostało półtora tygodnia, zostawmy to do tego czasu.

Radosław Majecki to w tej chwili wasz trzeci bramkarz, ale zakładamy, że za chwilę może być pierwszy, bo kontrakt wygasa i Malarzowi, i Radosławowi Cierzniakowi. Od przyszłego sezonu wchodzi też przepis o młodzieżowcu, który nakazuje, by w każdym zespole na boisku przebywał przynajmniej jeden. Majecki wydaje się wymarzonym kandydatem, ale na brak zainteresowania ze strony zachodnich klubów też nie narzeka. Stąd pytanie: czy latem będziecie robili wszystko, by go zatrzymać, czy jak przyjdzie dobra oferta, to nie będziecie blokować jego kariery? 

- Tu nie chodzi tylko o blokowanie kariery, ale też o interes klubu. Wszystko tak naprawdę zależy od oferty: czy będzie dobra dla zawodnika, ale też dla nas, dla klubu. Wiadomo, że jeśli Radek od nas odejdzie, na jego miejsce będziemy musieli sprowadzić kogoś, kto zagwarantuje nam podobny poziom sportowy, czyli wysoki, a to kosztuje. I to jest pierwsza sprawa. Druga - zależy nam, by odchodzący od nas młodzi piłkarze trafiali do miejsc, w których będą się dalej rozwijać - budować swoją pozycję, a przy okazji także naszą reputację, jako klubu.

Walka o mistrzostwo w tym sezonie jest trudniejsza niż przed rokiem i dwa lata temu?

- Wielkiej różnicy nie widzę. Kończymy sezon, który jest tak samo wyczerpujący, jak te dwa poprzednie.

Po niedzielnym remisie Pogonią (1:1), Legia już nie jest liderem - traci punkt do Piasta, ale zostały już tylko dwie kolejki - mistrzostwo zagrożone?

- Mogę powiedzieć tylko, że będziemy walczyć do końca. Wierzę w ten zespół.

Polecamy

Komentarze (349)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.