Dariusz Wdowczyk: Łapiemy dwie sroki za ogon
26.11.2005 09:38
O co Legia gra w tym sezonie? Kto przydzie do Legii, a kto z niej odejdzie? W czym tkwi tajemnica dobrej gry Legii Wdowczyka? Jak obecnu trener ocenia poszczególnych zawodników? O co martwi się "Wdowiec" przed meczem jesieni z Wisłą Kraków? O tym i o wielu innych ciekawych kwestiach dowiecie z wywiadu rzeki z trenerem Legii <b>Dariuszem Wdowczykiem</b>, który przeprowadzili dzinnikarze Gazety Wyborczej. Zapis rozmowy znajdziecie poniżej.
- Po co Legia jedzie do Krakowa? Faktycznie po pierwszą od ośmiu lat wygraną na tym stadionie? Jeżeli tak, to i po mistrzostwo półmetka.
- Zagramy o całą pulę, a zobaczymy, co życie przyniesie. Wisła u siebie zagra ofensywnie, my także nie zamierzamy tylko się bronić. Tak więc, zapowiada się widowisko.
- Wisła nie jest tak mocna jak jeszcze w ubiegłym sezonie.
- Jeżeli ze składu wyjmuje się takich graczy jak Frankowski czy Żurawski, którzy strzelali 90 procent goli, jeżeli wyjmuje się Szymkowiaka, to zespół musiał ucierpieć. Zwłaszcza siła ofensywna, a był jeszcze Uche, który umiał namieszać na skrzydle. Wisła w meczu z Cracovią pokazała jednak, że nadal potrafi grać w piłkę. Wyświechtane powiedzenie mówi, że derby rządzą się swoimi prawami. Tym razem lepsza drużyna była faktycznie lepsza. Ale my tego meczu się nie obawiamy. Nie będzie tak jak z Lechem w Poznaniu, kiedy zagraliśmy bojaźliwie. Ten etap mamy za sobą.
- Trudno przypuszczać, byście nie oglądali spotkania Wisły z Cracovią.
- Oczywiście, że oglądaliśmy. Mamy nagrane jego fragmenty i obejrzeliśmy je z piłkarzami.
Co będzie kluczem do dobrego wyniku w Krakowie?
- Koncentracja i konsekwencja w grze. Myślę, że o zaangażowanie nie muszę się martwić.
Jak powstrzymać Cantoro?
- A jak powstrzymać Błaszczykowskiego? Albo Brożka z Kuźbą w ataku czy ofensywne wejścia obrońców Baszczyńskiego i Dudki? A Zieńczuka, który pewnie wróci do składu? Dylematów przed takim meczem jest sporo. Na takie właśnie pytania muszę odpowiedzieć, poprzesuwać te pionki i zobaczyć, co w związku z tym wszystkim możemy zrobić.
- Żółta kartka w końcówce meczu z Górnikiem i w efekcie brak Bartosza Karwana w Krakowie. Popełnił Pan błąd, nie zdejmując z boiska tego piłkarza?
- Na jakiej podstawie miałem go zdjąć, gdy prowadziliśmy 3:0? Nie widziałem zagrożenia. Zwłaszcza w sytuacji, gdy jest prosta piłka do zagrania i nie ma potrzeby faulować. To zresztą nie tak, że nie rozmawialiśmy z Bartkiem w przerwie i nie ostrzegaliśmy, by był rozsądny. Taki Nedved, walcząc w półfinale Ligi Mistrzów z Realem, mógł ryzykować udział w finale, bo wszystko było na ostrzu noża. Ale w takiej sytuacji jak teraz trudno się spodziewać, że będziemy faulować. To raczej przeciwnik powinien.
No właśnie. A gdyby go zdjąć, nie byłoby zagrożenia nawet przypadkowego.
- Gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym się położył. Czy miałem pewność, że wystawiając przeciwko Hetmanowi zawodników z pierwszego składu, takich jak Włodarczyk, Burkhardt czy Ouattara, któryś nie złapie kontuzji?
- W każdym razie Legia jedzie do Krakowa bez dwóch fundamentów - Karwana i Łukasza Surmy.
- Nasz kapitan nabawił się kontuzji na treningu. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. To była ostatnia akcja. Zaraz mieliśmy kończyć i wsiadać do autokaru wiozącego nas na obóz do Zamościa. Już z daleka było widać, że Łukasz nie sięgnie piłki, a jednak zdecydował się zaatakować Dicksona Choto. To m.in. efekt tego, że każdy z zawodników stara się robić wszystko na maksa. Także podczas treningów. Niestety, pewnych efektów ubocznych nie można przewidzieć. Łukasz nie tylko był w dobrej formie. To dobry duch zespołu, podczas gry umie krzyknąć, zmobilizować kolegów. Takie jednak jest życie. Nie zamierzam rozpaczać.
Legia ma swoje kłopoty, ale i Wisła będzie w niedzielę mocno osłabiona. Na pewno zabraknie Głowackiego i Sobolewskiego, być może także Zieńczuka.
- W takim meczu wszyscy wiedzą, o co grają. Ten, który wchodzi z ławki, często nie spisuje się gorzej od tego z bardziej znanym nazwiskiem. Na żadne ułatwienia w związku z tymi absencjami bym specjalnie nie liczył. Ale i Wisła nie powinna się spodziewać, że braki nas osłabią. Liczę na walkę do ostatniej minuty.
- Wszyscy się zastanawiają, co ten Wdowczyk zrobił z Legią, że zaczęła wygrywać. Przed najważniejszym meczem rundy wygraliście osiem meczów z kolei.
- Nie ma cudotwórców. Wszystko opiera się na codziennej pracy. Na dobrym wykonywaniu prostych ćwiczeń. Piłka jest grą prostą, im prościej, tym lepiej. Ludzie klaszczą, gdy Ronaldinho przejdzie trzech przeciwników i strzeli bramkę. Ale takich zawodników w naszej lidze nie ma. U nas bramki padają po kilku zagraniach - podanie na skrzydło, dośrodkowanie, strzał. Jak jest indywidualna akcja, to na ogół kończy się po minięciu jednego rywala. Na tym to wszystko się opiera - na prostych zagraniach, solidności i rzetelności w grze obronnej. I oczywiście na solidnym podchodzeniu do każdego ćwiczenia.
- Jakiś pomysł na Legię musiał Pan jednak mieć.
- Oczywiście dyscyplina to nie wszystko, ale jej przestrzeganiem w naszych warunkach wiele można zyskać. U nas nie ma miejsca na spóźnienia - lepiej być minutę przed niż minutę po. To się przekłada na to, co później dzieje się na boisku. Podczas treningów wszystko robimy z pełnym zaangażowaniem. Nie ma sensu zabierać sobie czasu. Przez te dwa miesiące, odkąd jestem w Legii, bodaj raz zdarzyło mi się powiedzieć zawodnikowi, że jak nie ma ochoty trenować, to niech chociaż nie przeszkadza kolegom. Nie wiem, jak tu było wcześniej. Ja jednak uważam, że są pewne zasady, których należy przestrzegać. A jak już zaczynasz wygrywać, to rodzi się atmosfera. Zawodnicy nabierają zaufania - wierzą, że nawet jak mecz się nie układa, są w stanie odwrócić losy.
- Legia wygrywa ostatnio wszystko - tak z mocnymi, jak i słabymi przeciwnikami. Wcześniej regułą było gubienie punktów ze słabeuszami, nawet tuż po efektownych wygranych z najlepszymi.
- To jeden z kluczy do mistrzostwa Polski. Na Wisłę nie trzeba nikogo mobilizować, ale na słabych... Trzeba z piłkarzami rozmawiać. Wszystko analizujemy. Po słabszym meczu z Górnikiem Zabrze mieliśmy kartkę formatu A-4 zapisaną z jednej strony sytuacjami z lepszej pierwszej połowy, a z drugiej z tego, co działo się po przerwie. Ale to może dobrze, że taki mecz zdarzył się akurat przed występem w Krakowie. Wiemy dzięki temu, że nie jesteśmy już nieomylni. Dobrze, że te błędy nie spowodowały większych konsekwencji. A jak się motywuje piłkarzy? Przed meczem z Hetmanem Zamość, gdy mieliśmy zapewniony awans powiedziałem, że nie zamierzam tolerować niechlujności w grze czy lekceważenia rywala. Krótko mówiąc gwiazdorstwa, pozerstwa. I poza pierwszym kwadransem nic takiego nie było.
- Ponad rok temu trener Dariusz Kubicki w pucharowym meczu z Jagiellonią wystawił najmocniejszy skład. Zdarzyły się kontuzje i z Wisłą w Krakowie nie wszyscy mogli wystąpić. Pan teraz postawił na dublerów.
- Są różne szkoły. Nie wiem, jak bym postąpił, gdybyśmy grali z innym przeciwnikiem, a losy awansu nie były rozstrzygnięte. Chcemy złapać dwie sroki za jeden ogon, to znaczy powalczyć tak o mistrzostwo, jak i Puchar Polski. Dlatego cieszę się, że nie musiałem wybierać pomiędzy Wisłą a rozgrywkami pucharowymi.
- Legia "made in Wdowczyk" to Rosłoń i Ouattara na środku obrony, Djoković jako defensywny pomocnik, pewny z przodu Włodarczyk czy Szala znowu na boku, a nie na środku obrony.
- Takie mamy możliwości. Obrońcy mają obowiązek włączać się do akcji ofensywnych, kiedy nadarza się okazja, ale ich głównym zadaniem jest bronić. Na przykład Wojtek Szala jako prawy obrońca ma pewne nawyki, a nie ma ich Tomek Sokołowski, który lepiej czuje się w ofensywie. W tym momencie cenniejsza dla nas jest solidność Wojtka w defensywie, bo mamy ludzi, którzy w przodzie potrafią stwarzać sytuacje i je wykorzystywać.
- A Dickson Choto? Statystycznie gra w co drugim meczu Legii. Ale ostatnio z powodu kontuzji nie gra w ogóle.
- Dickson miał problemy z wagą. Marek Jóźwiak wpadł na dobry pomysł. Kazał mu podczas treningu trzy razy podskoczyć. Następnie dał Dicksonowi pięciokilowy odważnik i znowu kazał podskoczyć trzy razy. Było dużo ciężej, tak samo w przypadku, kiedy ma się pięć kilo nadwagi. Pracujemy nad nim, jego waga spada. Jest nam na pewno potrzebny. To piłkarz, który potrafi walczyć, zaasekurować, wygrać pojedynek. Musi jednak być przygotowany. Po operacji jego powrót do zdrowia się przedłuża. Zagrał w Zamościu z Hetmanem i znowu doznał urazu. Nie wystąpił ani w rewanżu, ani wcześniej z Górnikiem. Jednak trenuje indywidualnie, jest w "18" meczowej. Szykuję go na Wisłę Kraków.
- Przed rozpoczęciem sezonu nikt by nie powiedział, że podstawową parę środkowych obrońców będą tworzyć Ouattara i Rosłoń.
- Jeszcze raz powiem, że atmosferę tworzą wyniki. Ouattara na początku grał nerwowo, ale zaczęliśmy wygrywać i zobaczył, że ta liga nie jest taka mocna, by sobie nie mógł poradzić. Obrońcy muszą być solidni, a przy nich prawie nie tracimy bramek.
- Co z młodymi zawodnikami? Przebił się Dawid Janczyk, inni natomiast się cofnęli.
- Marcin Smoliński miał problemy z kręgosłupem. Kładę to na karb tego, że przychodził do Legii z czwartej ligi, a tam nie trenuje się z takimi obciążeniami. Zapewne przeskok był zbyt gwałtowny. W poprzednim sezonie rozegrał kilka bardzo dobrych spotkań, był objawieniem, ale zabrakło przygotowania. Z Hetmanem spisał się nieźle, strzelił bardzo ładną bramkę. Kilka szans dostał ostatnio Darek Zjawiński w ataku. Tak jednak, jak dobrze spisywał się w rezerwach, tak w obu meczach - z Górnikiem i Hetmanem - nie tylko nie był w stanie stworzyć sytuacji partnerom, ale nawet utrzymać piłki. Trudno ocenić go pozytywnie. Smoliński i Zjawiński w poniedziałek lecą do Szkocji pokazać się w drugoligowym St. Johnstone. Kuba Rzeźniczak ma szansę gry, jest blisko pierwszego składu. Czasem wchodzi na zmiany jako defensywny pomocnik, ale zdecydowanie widzę go jako środkowego obrońcę. Trochę jeszcze brakuje mu siły. Ale mamy w pierwszym składzie młodych zawodników. Przecież Łukasz Fabiański ma 20 lat, Sebastian Szałachowski 21, Marcin Burkhardt 22, a Janczyk tylko 18. Wszyscy grać nie mogą.
- Wymienieni na pewno w Legii zostaną. Jest kilku, którzy odejdą. Ale i kilku takich, którzy przyjdą. Powiedział Pan, że do końca listopada chce mieć zamkniętą listę nowych piłkarzy na rundę wiosenną.
- Praktycznie codziennie z kilkoma piłkarzami jesteśmy albo na telefonach albo wymieniamy faksy. Z pewnych względów ten termin końca listopada może poślizgnąć się o jakiś tydzień, bo gdzieś tam kończą ligę 7 grudnia. Ale jesteśmy blisko.
Kto zimą odejdzie z Legii?
- Jeszcze nie rozmawiałem z zawodnikami. Najpierw muszą dowiedzieć się ode mnie. Dopiero potem z prasy. Do tego momentu wszelkie "czarne listy Wdowczyka" to czyste spekulacje. Nikomu tych nazwisk nie podawałem.
- Pewne jednak się nasuwają. Nie można powiedzieć, by stawiał Pan na Jacka Magierę. Gdy dostał szansę w meczu z Górnikiem, nie wypadł najlepiej.
- Jacek na mecz z Wisłą nie jest powołany. To bardzo zasłużony dla klubu zawodnik. Mamy dla niego propozycję. Na pewno jest tym graczem, z którym będę musiał usiąść i porozmawiać. Z kilkoma innymi też. To ani miłe, ani sympatyczne, ale konieczne.
- Marcin Chmiest? Aleksandar Vuković?
- Jak tak będziecie mnożyć nazwiska, to zaraz stworzycie kolejną listę. "Aco" wznowił treningi po przerwie, zagrał z Hetmanem, jedzie do Krakowa. Ale w poniedziałek - prawdopodobnie - wyjedzie do Niemiec. Dla niego mecz z Wisłą jest ostatni w tym roku.
- Jest Pan zadowolony z Marcina Burkhardta? To pozycja Vukovicia - środkowy pomocnik.
- Początkowo było tak sobie, później już lepiej. Ale stać go na więcej - na lepszą grę i to grę przez 90 minut na pełnych obrotach. W pewnym momencie meczu widać bowiem, że "oddycha rękawami". Ma jeszcze wiosnę, by przekonać nas, że warto go wykupić z Amiki.
- U Pana wreszcie dobrze zaczął grać Piotr Włodarczyk. Jest najlepszym strzelcem zespołu, ale jednocześnie bardzo nieskutecznym piłkarzem. Skąd to się bierze?
- Ja nie narzekam na Piotrka. Zdajemy sobie sprawę, że musi w meczu mieć kilka sytuacji, by choć jedną wykorzystać. Taki już jest. Jedyny sposób to polubić i nic więcej. Jedno jest pewne - zimą nie opuści drużyny.
- Mecz w Krakowie jest ostatnim w rundzie jesiennej. Mecz Legii z Wisłą w Warszawie zakończy sezon. Teraz obie drużyny mają tyle samo punktów. Chciałby Pan, aby taka sytuacja była w maju? I aby ostatni mecz decydował o mistrzostwie?
- Szczerze mówiąc chciałbym, aby to wcześniej się rozstrzygnęło. Nie muszę mówić na czyją korzyść.
Rozmawiali: Robert Błoński i Maciej Weber
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.