Dawid Kiedrowicz
fot. Marcin Szymczyk

Dawid Kiedrowicz: Czesław Michniewicz bardzo mnie chwalił

Redaktor Maciej Ziółkowski

Maciej Ziółkowski

Źródło: Legia.Net

17.03.2023 16:00

(akt. 17.03.2023 16:02)

Mieszkał osiem lat w Irlandii, gdzie zaczynał przygodę z piłką. Z początku grał jako napastnik, chwilę po transferze do Legii przeszedł na skrzydło, ale pazerność "dziewiątki" została na stałe. Ma za sobą kilka treningów z pierwszym zespołem "Wojskowych", za kadencji Czesława Michniewicza, który docenił go za postawę w turnieju. Zapraszamy na rozmowę z 18-letnim Dawidem Kiedrowiczem, który w tym sezonie wystąpił 3 razy w III lidze i strzelił 3 gole w ciągu 82 minut.

– W trakcie zimowych przygotowań skupiłem się najbardziej na strzałach. Wcześniej lubiłem "napiąć procę", czasem trafiałem, czasem się myliłem. Dostałem podpowiedź od trenera, by wychodzić sam na sam, uderzać technicznie. Od tego momentu robię to cały czas, zdobywam sporo bramek w treningach, co przenosi się na mecze.

Strzelanie goli to element, który wyróżnia cię od dawna. Jak wyglądały początki?

– Na starcie, gdy grałem jeszcze w Irlandii, występowałem na "dziewiątce", zdobywałem mnóstwo bramek, lecz na dobre zaczęło się to w Chojniczance Chojnice. Trenerzy już od najmłodszych lat widzieli potencjał, bym rywalizował w ataku. Strzelałem po 30 goli w rundzie. Jak przeszedłem do Legii, to na początku również byłem ustawiany na szpicy, ale potem przesunięto mnie na skrzydło. Mimo tego, pazerność "dziewiątki" została na stałe. Gdy znajduję się w pobliżu bramki, to najczęściej decyduję się na uderzenie.

W strzelaniu goli, a także asystowaniu, potrzebne są inne zalety, czyli pojedynki 1 na 1 oraz szybkość i dynamika, nad którymi pracuję. Gdy występowałem w Chojnicach, to częstym schematem okazywała się laga na "Kiedra". Dostawałem podanie, wchodziłem w pojedynek albo miałem sam na sam.

Kolejny atut to dochodzenie do sytuacji.

– Jak akcja "idzie" do przodu, to – jako zawodnik ofensywy – zawsze jestem w pełnym biegu. O ile czasami nie ma się sił w działaniach defensywnych, to z przodu nigdy ich nie brakuje. Zazwyczaj szukam pleców przeciwnika, po podaniu próbuję wejść przed obrońcę dzięki przyjęciu, by następnie znaleźć się sam na sam z bramkarzem.

Charakterystyczne stały się twoje zejścia na lewą nogę.

– Mimo że moja prawa noga jest mocniejsza, nie ma co tego ukrywać, to nie ograniczam się tylko do niej. Staram się korzystać z obu, schodzić również do lewej, co zaprezentowałem choćby w poprzedni weekend, z Pelikanem Łowicz, strzelając gola.

Co należy jeszcze do twoich atutów, poza szybkością, uderzeniem, pojedynkami 1 na 1?

– Myślę, że głowa. Jestem pewny siebie, ale nie przesadnie.

Jak byłeś młodszy, to miałeś z tym problem.

– Strzelałem dużo goli, co sprawiało, że czułem za dużą pewność siebie, wszystko chciałem robić sam. Jak dostawałem piłkę, to zawsze uderzałem, mimo że mogłem podać. Teraz wiem, gdzie leży granica. Wcześniej nie byłem jej świadomy, nie miałem bariery, uważałem się za zbyt dobrego. Trener Chojniczanki, Czesław Jarzębiński, troszkę mnie przygasił, nauczył, pomógł, podpowiadał z boiska, pokazywał różne zagrania. Nie chcę zdradzać szczegółów, lecz poniekąd mówił do mnie, jak ojciec do syna.

Gdy otrzymałeś propozycję z Legii, to czułeś niepewność, brakowało 100-procentowego przekonania.

– Problemem okazała się odległość między Warszawą a Chojnicami. Miałem oferty z klubów będących bliżej domu. Odezwał się m.in. zespół z Pomorza, lecz do transferu do Legii przekonała mnie… mama. Bałem się, że nie dam sobie rady i będę słabszy od chłopaków ze stolicy, ale jak tam przyjechałem, pobyłem kilka miesięcy, to się to zmieniło. Dostrzegłem, że posiadam umiejętności, atuty, co dodało pewności. Dużo się tu nauczyłem, nie żałuję decyzji o przenosinach.

Zacząłeś grę w Legii od kategorii U-15. Pierwsza runda do najłatwiejszych nie należała.

– Bardzo nastawialiśmy się na zdobycie mistrzostwa Polski. Jesienią chcieliśmy aż za bardzo, wyprzedzał nas jeden zespół, lecz wiosną wykazaliśmy się większym spokojem. Z racji, że SMS Łódź miał lepszy bilans bramkowy, to musieliśmy wygrać pięć ostatnich meczów. Sprawa niełatwa, ale byliśmy drużyną, bardzo się lubiliśmy zarówno na boisku, jak i poza nim, co dało nam moc. Złapaliśmy bodajże serię siedmiu zwycięstw z rzędu, wliczając w to półfinał i finał, w którym pokonaliśmy Pogoń.

Jakie masz jeszcze wspomnienia z Legii, oprócz MP do lat 15?

– Pierwsze doświadczenie zebrałem wtedy, gdy podawałem piłki na stadionie przy Łazienkowskiej. Pozytywnym momentem były 3-4 treningi z pierwszym zespołem podczas przerwy reprezentacyjnej. Zostałem na nie zaproszony wraz z kilkoma innymi chłopakami z rocznika U-18, by na zajęciach było więcej osób. Pojawiły się formy rywalizacji, m.in. turniej, w trakcie którego grałem w drużynie z Arturem Jędrzejczykiem, Rafą Lopesem czy Andre Martinsem. Wygraliśmy zawody, strzeliłem najwięcej goli ze wszystkich zawodników. Rozmawiałem z trenerem Michniewiczem, który mocno to docenił, bardzo mnie chwalił.

Dawid Kiedrowicz

Pod koniec 2020 roku mówiłeś w rozmowie z Weekend FM, że do gry w seniorach ci trochę brakuje. Zakładam, że obecnie wygląda to inaczej.

– Teraz na pewno czuję się lepszym zawodnikiem. Uważam, że jeśli będę ciężko pracował na treningach i będą tego efekty, czyli większa swoboda w poruszaniu się, lepsze uderzenie, podejmowanie decyzji, rywalizacja do gry w pierwszym zespole będzie dla mnie otwarta. Wiem, że gdybym dostał szansę w "jedynce", to byłoby to spełnienie marzeń. Muszę być przygotowany na taką okazję.  

Jak spogląda na ciebie trener "dwójki", Piotr Jacek?

– Powiedział, że widzi, iż jestem w niezłej formie, strzelam sporo goli na treningach, robię robotę po wejściach z ławki. Nie przechodzi obok mnie obojętnie, tylko zauważa, że się staram, docenia podejście, pracę w trakcie zajęć. Jak jest okazja, to pochwali, a także podpowie, jeśli mam coś do poprawy.

Co jest do poprawy?

– Nie jestem zawodnikiem, który dobrze gra głową. Wiem, że w młodszych rocznikach miałem problemy z przyjęciem górnej, mocnej, ciętej piłki. Podszlifowałem to, spędzając dużo czasu na sali czy na teqballu z kolegami. Zdaję sobie sprawę, że gdy pracuję dla siebie, to są efekty. Jestem zadowolony, że będąc sam w bursie, potrafię się podszkolić w niektórych elementach, np. technicznych.

Do rezerw dołączyli ostatnio m.in. Mateusz Możdżeń, mający ponad 250 meczów w ekstraklasie, a także Aleksander Waniek, który grał w Legii przez 16 lat. Jest się od kogo uczyć.

– Oczywiście. Mateusz i Olek występują co prawda na innych pozycjach, ale jest też np. Dawid Dzięgielewski czy inni starsi, od których można się wiele nauczyć. Jak przychodzi młody, to czasami za bardzo chce się pokazać, wchodzi w dużo pojedynków, traci piłki. Chodzi o to, by przy korzystnym wyniku troszkę uspokoić grę, zachowywać się rozważniej, nie atakować cały czas, nie bić głową w mur. Doświadczeni zawodnicy w tym pomagają, chwalą za dobre decyzje, dają wskazówki, gdy coś wymaga korekty.

W szatni "dwójki" czuć wiarę w awans do II ligi?

– Tak. Może się nie chwalimy, ale chcemy to osiągnąć. Mamy siedem punktów straty do lidera, lecz jesteśmy pewni, że ktoś się potknie, co postaramy się wykorzystać. Wierzymy, że jest jeszcze szansa na wejście do wyższej klasy rozgrywkowej.

Jakie masz cele indywidualne na najbliższe miesiące?

– Jednym z celów jest więcej treningów z pierwszym zespołem czy nawet debiut. Jeśli się to nie uda, to chcę regularnie grać w rezerwach, zagwarantować jak najwięcej goli, asyst, dużo dobrych występów. Poza tym, wierzę, że otrzymam powołanie do reprezentacji Polski w swoim roczniku (2004 – red.).

Twój aktualny kontrakt wygasa w czerwcu 2023 roku. Jest szansa na przedłużenie?

– Widziałem się wiele razy z dyrektorem i wiem, że jest chętny na dalszą współpracę. Mimo że nie doszło jeszcze do oficjalnych rozmów ze mną i moimi menedżerami, to jestem otwarty.

Czujesz przywiązanie do klubu?

– Tak, zdecydowanie. Latem minie piąty rok pobytu w Legii. Jestem wychowankiem Chojniczanki, ale to w Warszawie spędziłem więcej czasu. Mam przywiązanie do klubu, ludzi.

Na początku wspomniałeś o grze w Irlandii. Możesz nieco rozwinąć wątek?

– Jak miałem roczek, to przeprowadziłem się do Irlandii, gdzie pracowali moi rodzice. Mieszkałem tam osiem lat, język angielski opanowałem do perfekcji, a przy okazji stawiałem pierwsze, piłkarskie kroki. Występowałem w Portmarnock AFC. Wiele razy zdobywałem hat-tricki, dublety. Klub miał stronę, publikował posty, których już nie ma, ale np. byłem ogłaszany zawodnikiem kolejki. Gdy widziałem takie informacje, to buźka się uśmiechała, przyjemne uczucie.

Masz może inne pasje?

– Lubię sporty walki. MMA, najbardziej boks. Gdy mieszkałem w Irlandii, to chodziłem z kolegami na zajęcia. Można powiedzieć, że chowane, bo prosiłem rodziców o pieniążki, ale nie mówiłem na co. Zbierałem je, płaciłem składki i mimo że nieregularnie, to pojawiałem się na treningach bokserskich.

Polecamy

Komentarze (8)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.