Dejan Kelhar: Kibice Legii są niesamowici
24.03.2011 14:31
Zanim podpisałeś kontrakt z Legią, musiałeś „bawić się” w testy. Nie było to dla Ciebie – bądź, co bądź reprezentanta Słowenii – ujmą?
- Wiesz co, odpowiem Ci krótko – jeśli nie wierzyłbym w siebie, w swoje umiejętności, to nigdy bym się na to nie zdecydował. A ja nie mam z tym problemów. Znam swoją wartość. Wiem na co mnie stać, wiem jaki poziom reprezentuję. Czas pokazał, że postąpiłem słusznie. Wyszło na moje.
A nie czułeś się trochę jak zawodnik drugiego, czy trzeciego wyboru? Po tym, jak wyjechałeś ze zgrupowania na Cyprze, Legia dalej szukała środkowego obrońcy. Na moment przyjechał Dino Drpić, mówiło się także o zainteresowaniu Juricą Buljatem. Ich transfery ostatecznie nie wypaliły, więc sięgnięto po Kelhara.
- Ale ja już po kilku treningach z Legią czułem, chyba instynktownie, że zostanę tu na dłużej. Byłem pod wrażeniem atmosfery w zespole. Czasami jest tak, że przychodzi ktoś nowy do drużyny, ale nie nadaje na tych samych falach, co reszta chłopaków. Nie ma między nimi tej chemii. Wtedy jest odrzucany przez grupę. W moim przypadku było inaczej. Szybko się zaaklimatyzowałem. Trochę mi w tym pomogli koledzy z Bałkanów. A zgrupowanie na Cyprze musiałem opuścić, bo takie były ustalenia z Cercle. Trener chciał, żebym wrócił do Brugii. Ale byłem przekonany, że zagram w Legii. Oczywiście nie w stu procentach. Raczej tak jak wspomniałem – to był instynkt.
I chcesz powiedzieć, że to właśnie instynkt skłonił Cię do odrzucenia w ostatnim dniu okna transferowego ofert z Niemiec i Holandii?
- Tak było! Choć przyznam, że był to bardzo stresujący moment. Szalony dzień. Dostałem kilka ofert „last minute” i musiałem dać szybką, konkretną odpowiedź: tak albo nie. Z Niemiec zgłosiły się dwa kluby – Arminia Bielefeld i Karlsruhe. Napięcie było tym większe, że Legia wcale nie musiała się spieszyć z podpisaniem kontraktu, bo okno transferowe w Polsce zamykało się dopiero miesiąc później. Postanowiłem jednak zaryzykować. Nie chciałem w ciemno przechodzić do klubu z drugiej ligi niemieckiej.
A czy Tobie imponuje któryś z piłkarzy Legii pod względem piłkarskim?
- Wiesz, raczej nie chcę się wypowiadać krytycznie o kolegach z drużyny... Po co mają się rozczarować? (śmiech) A mówiąc poważnie, to Legia jest trochę jak reprezentacja Słowenii. Tu nie ma wielkich gwiazd. Siłą zespołu jest kolektyw. Jeśli już muszę kogoś wyróżnić, to z perspektywy środkowego obrońcy mogę powiedzieć, że bardzo dobrze mi się gra z Kubą Rzeźniczakiem.
A jak Ci się podoba atmosfera na trybunach? Po podpisaniu kontraktu z klubem mówiłeś, że kibice Legii zrobili na Tobie wrażenie samymi filmikami na youtube.
- Teraz, po tych kilku meczach, po tym wszystkim co widziałem i słyszałem na żywo, jestem pod jeszcze większym wrażeniem. Są niesamowici. Zaczynają doping jakieś 40 minut przed meczem i nie milkną aż do samego końca. To kompletnie inna bajka, w porównaniu z tym, co zobaczyłem w Belgii. Tam chyba najlepszych kibiców ma Standard Liege. Oni owszem, są głośni, ale tylko przez kilka minut, a potem ożywiają się wyłącznie przy bramkach. Zupełnie inny klimat.
Zapis całej rozmowy z Dejanem Kelharem w portalu weszlo.com
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.