Domyślne zdjęcie Legia.Net

Derby razy dwa

Piotr Czechowski

Źródło:

12.05.2003 00:00

(akt. 30.12.2018 16:52)

Przed chwilą skończyłem oglądać mecz półfinałowy Ligi Mistrzów pomiędzy Interem Mediolan i Ac Milan. Spotkanie stało na wysokim poziomie, choć zabrakło w nim bramek, a podbramkowych spięć też było jak na lekarstwo. Mecz był wyjątkowy, ponieważ doszło do rzadko spotykanej sytuacji, gdzie w tak późnej fazie rozgrywek, tak prestiżowych, jak Liga Mistrzów, grały dwie drużyny z tego samego miasta. Pełen stadion, jupitery, kilkadziesiąt stacji telewizyjnych z całego świata, no i bardzo wysoka stawka. Można powiedzieć, derby pełną gębą. Jednak to nie jedyne derby, które mieliśmy okazję ostatnio oglądać. Trzy dni przed bitwą o Mediolan, w innej części Europy, również odbyły się derby. Tylko były one jakieś inne, można powiedzieć, że dziwne. Nie było pełnego stadionu. Trzy i pół tysiąca ludzi, to jakoś strasznie mało, przy 70-cio tysięcznym tłumie. Czyżby futbol nie cieszył się w tej miejscowości tak dużą popularnością? Może mieszkańcy tego miasta bardziej lubią się emocjonować sportową rywalizacją, oglądając curling lub waterpolo? Nic z tych rzeczy. Po prostu grupa ludzi, mających na celu zgromadzenie na stadionie takiej „publiczności” nad którą jest najłatwiej zapanować, zaczęła za dużo myśleć. O jupiterach można zapomnieć. Za sukces można uznać postawienie dachu nad trybuną główną. I to nie byle jakiego! Stacje telewizyjne stawiły się tłumnie w liczbie nie większej niż trzy. Jednak tylko jedna z nich mogła pokazywać, co się dzieje na boisku, które nawet w kawałku nie przypominało tego w Mediolanie. A co się na nim działo? Właściwie ten mecz nie przypominał derby, w którym zawsze piłkarze obu drużyn starają się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności. Kiksy, bezładna kopanina, spacery po murawie. A w Mediolanie, walka do upadłego. Człowiek patrząc na grę długowłosego pomocnika w czerwono-czarnej koszulce, zastanawiał się: „Ile jeszcze on tak może?”. A na Konwiktorskiej 6, gdzie były rozgrywane te drugie „derby”, mogliśmy oglądać spacerujące pary. Czyżby to była część kampanii pt. „Niech nas zobaczą”? Słyszeliśmy wielokrotnie, że po sukcesach Wisły Kraków w PUEFA i udanych eleminacjach do MŚ, polska kopana podąża pewnym krokiem ku wielkiej piłce. Podobna nawet Włosi (ale nie ci z Mediolanu, ale z jeszcze większego miasta – Rzymu) się nas boją. Jakoś patrząc na nasze „derby”, nie chce mi się wierzyć, ż e niedaleko nam do Mediolanu, Rzymu, Londynu, Madrytu, Lizbony, czy chociażby Belgradu. Obym się jednak mylił. ;)

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.