Dickson Choto zimą odejdzie z Legii?
20.11.2011 12:26
Trudne początki
Do Polski trafił 10 lat temu. Sprowadził go Górnik Zabrze, w którym rozegrał 12 meczów. Początki nie były dla niego łatwe. Sędziowie chętnie karali go kartkami, a przy niektórych interwencjach miał wyjątkowego pecha. W meczu z Wisłą Kraków już w 1. minucie piłka niefortunnie odbiła się od niego i wpadła do siatki Górnika. Po samobójczym trafieniu cierpliwość działaczy z Zabrza wyczerpała się. To był ostatni mecz Choto w tym klubie.
W następnym sezonie przeniósł się do Pogoni Szczecin. W pierwszym składzie tej drużyny występował zarówno za kadencji Albina Mikulskiego, jak i Jerzego Wyrobka. Zespół z Pomorza spisywał się bardzo słabo i spadł z Ekstraklasy, ale Choto wpadł w oko włodarzom Legii Warszawa i od kolejnego sezonu reprezentował barwy tego klubu. Tak zaczęła się jego historia ze stolicą.
Obiecujący pierwszy sezon
W Warszawie od razu wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie. Choto oczarował kibiców swoimi pewnymi i zdecydowanymi interwencjami. Legia zdobyła wicemistrzostwo Polski, a piłkarz z Zimbabwe stał się filarem obrony stołecznego klubu. W sezonie 2003/2004 Legia straciła tylko 19 bramek, co było najlepszym wynikiem w całej lidze. Kolejne drużyny w tej klasyfikacji Amica Wronki i Wisła Kraków (mistrz kraju) straciły odpowiednio po 25 i 30 goli. W następnym sezonie Choto nabawił się kontuzji i wystąpił tylko w 9 meczach, a Legia zajęła wtedy trzecie miejsce w tabeli.
„Dwie wieże” i mistrzostwo Polski
W sezonie 2005/2006 Legia po czterech latach odzyskała tytuł mistrza Polski. Stołeczna drużyna straciła wówczas zaledwie 17 bramek i pierwsze miejsce zawdzięczała przede wszystkim szczelnej defensywie. Na środku obrony występowali wtedy Choto i Moussa Ouattara. Dwaj potężni ciemnoskórzy zawodnicy zdawali się być nie do przejścia dla napastników. Prasa zaczęła określać ten duet mianem „Dwie wieże”, nawiązując do znakomitej powieści Tolkiena. Obaj piłkarze skuteczni byli zarówno z tyłu jak i z przodu. Przy stałych fragmentach gry Legia niezmiernie punktowała rywali. Było to w dużym stopniu zasługą Brazylijczyka Edsona, ale także Choto i Ouattary, którzy strzałami głową zdobyli wtedy po dwa gole.
Brakowało partnera
W lecie Ouattara opuścił stolicę w kontrowersyjnych okolicznościach i wybrał ofertę Kaiserslautern. Bez niego obrona Legii nie grała już tak dobrze. Choto również nie narzekał na brak propozycji z klubów zagranicznych, ale zdecydował się pozostać w Warszawie. Jego nowym partnerem na środku defensywy został Hugo Alcantara. Szybko okazało się jednak, że Brazylijczyk nie będzie w stanie spełnić pokładanych w nim nadziei. Klub ratował się jeszcze sprowadzeniem Mamadou Balde z FC Bordeaux, ale piłkarz z Gwinei również nie prezentował odpowiedniego poziomu. Legia nie awansowała do Ligi Mistrzów, a w lidze zajęła dopiero trzecie miejsce.
Gabinety lekarskie zamiast boiska
W następnym sezonie drużynę przejął Jan Urban, którego rządy w Warszawie trwały dwa i pół roku. W tym czasie Choto występował na środku obrony z Inakim Astizem. Hiszpan robił dobre wrażenie, a zdaniem niektórych obserwatorów nawet przewyższał umiejętnościami reprezentanta Zimbabwe. Za kadencji Urbana Legia zdobyła Puchar Polski i dwukrotnie wywalczyła wicemistrzostwo. Natomiast Choto coraz częściej zaczął narzekać na problemy ze zdrowiem. Niestety z czasem urazy stały się jego znakiem firmowym. Więcej godzin zaczął spędzać w gabinetach lekarskich niż na boisku. Jego kontuzje często wiązały się z nadwagą. Choto przy wzroście 192 cm waży blisko 100 kg, co powoduje zbyt duże obciążenie dla mięśni. Trener Urban miał jednak dużą cierpliwość do swojego środkowego obrońcy i mocno wierzył w jego umiejętności. Gdy tylko Choto był zdrowy, występował w pierwszym składzie.
Rozstanie z Legią?
Maciej Skorża, obecny trener Legii, nie ma już dla Choto tyle zrozumienia. Na początku swojej kadencji 39-letni szkoleniowiec również widział w nim lidera warszawskiej defensywy. Szybko przekonał się jednak, że reprezentant Zimbabwe jest w stanie występować co najwyżej w 1/3 meczów w całym sezonie. To zdecydowanie za mało, by opierać na nim linię obrony. Skorża postanowił szukać innych rozwiązań. Jedno z nich pojawiło się w lecie tego roku, kiedy klub sprowadził do stolicy Michała Żewłakowa. Doświadczony zawodnik potrafi znakomicie pokierować całą defensywą i ma pewne miejsce w składzie. Drugim środkowym obrońcą został Marcin Komorowski, który grając obok Żewłakowa staje się coraz lepszym piłkarzem. Występy w Pucharze Polski z niżej notowanymi zespołami oraz gra w Młodej Ekstraklasie to wszystko na co mogą obecnie liczyć dwaj niegdyś etatowi stoperzy Legii Choto i Astiz. Kiedyś głośno mówiło się o odejściu Choto do czołowych zagranicznych klubów. Jeszcze dwa lata temu pojawiały się plotki o negocjacjach z Fenerbahce Stambuł. Ostatnio częściej pada nazwa ŁKS-u Łodź, beniaminka Ekstraklasy, który ma problemy w defensywie. Czy historia Choto w Legii dobiega końca? Wiele wskazuje na to, że tak, ale w przypadku tego piłkarza niczego nie można być pewnym.
Autor: Maciej Rodacki
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.