Dominik Furman: Jestem gotowy na kolejny krok!
26.10.2011 10:50
Rafał Zarzycki z Gazety Wyborczej narzekał w swoim felietonie na zbyt małą liczbę szans w pierwszym zespole, które otrzymują piłkarze Młodej Legii. Miał na myśli między innymi Ciebie, czemu dał wyraz pisząc: „Dominik Furman to może być polski Steven Gerard. Ale nie miejcie nadziei, kibice, zobaczycie Furmana jak świnia niebo”. Jak odniesiesz się do tego komentarza?
- Muszę przyznać, że nie czytałem wcześniej tej opinii. Jest ona dość jednostronna. Fakt - nie otrzymałem jeszcze poważnej szansy w pierwszym zespole, ale wciąż liczę, że wkrótce się to zmieni. Bez prawdziwej szansy ciężko jest pokazać swoje możliwości, potrzebne jest zaufanie. Cieszy mnie porównanie do Stevena Gerarda, bo to właśnie kapitan Liverpoolu, obok Xabiego Alonso, jest moim piłkarskim wzorem. Na tym etapie mojej kariery określenie mnie polskim Gerrardem jest jednak na wyrost.
Twoja obecna sytuacja jest o tyle dziwna, że od kilku lat uchodzisz za nie mniej utalentowanego od swoich kolegów, którzy są już po debiucie w Ekstraklasie. Jesteś kapitanem Młodej Legii, zdobywasz ważne bramki, należysz do kluczowych punktów zespołu, czego nie kryje trener Dariusz Banasik, a mimo wszystko, póki co, brakuje Ci tej kropki nad „i”, czyli występu w pierwszej drużynie. Z czego to wynika?
- Uważam, że nie odstaję poziomem. Niestety, w zeszłym roku doznałem ciężkiego urazu kolana, co skończyło się kilkumiesięczną pauzą. Wiadomo, jak ciężko wraca się po takiej kontuzji… Jeśli jednak chce się grać w piłkę na wysokim poziomie, to trzeba zacisnąć zęby i dawać od siebie maksimum. Wróciłem do gry pół roku temu, ustabilizowałem formę i liczę, że zostanie to kiedyś dostrzeżone. Wierzę w swoje umiejętności, to oczywiste, ale gdyby było inaczej, nie miałbym czego szukać w Legii. Patrzę w przyszłość z optymizmem, skupiam się na każdym kolejnym meczu i robię swoje. Nie chciałbym być jedynie uzupełnieniem kadry. Wierzę, że jeśli trener Maciej Skorża da mi kiedyś szansę, to zagoszczę w kadrze pierwszej drużyny na dłużej i z czasem będę w niej odgrywał coraz ważniejszą rolę.
Cofnijmy się o 6 lat. 13-letni wówczas Dominik Furman trafia na Łazienkowską, choć podobno wcale nie musiało tak być?
- Grałem wtedy w Szydłowiance Szydłowiec, czyli w moim rodzinnym mieście. Już wcześniej dostrzegli mnie trenerzy kadry Mazowsza i systematycznie otrzymywałem powołania. Tak się złożyło, że ten sam szkoleniowiec prowadził kadrę i juniorów KS Piaseczno. Zaproponował mi transfer do swojej drużyny, ja też chciałem tam przejść i tuż przed świętami Bożego Narodzenia sprawa wydawała się przesądzona. Wtedy do Szydłowca przyjechał dyrektor Mazurek, wsadził mnie do samochodu i zawiózł na trening Młodych Wilków ’92. Po pierwszym treningu zdecydowałem się na Legię, co było świetną decyzją. Z czasem zostałem kapitanem, najpierw w juniorach, a potem również w Młodej Legii. Mieliśmy bardzo mocny i wyrównany skład, co przełożyło się na wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych, ale także pozwoliło zżyć nam się ze sobą.
Dziś zabrzmi to wesoło, ale kilka lat temu obserwatorzy meczów trampkarzy między Szydłowianką i Jastrzębiem Głowaczów mogli obserwować Twoje pojedynki z Rafałem Wolskim. Bywało gorąco?
- Oj tak. Razem z Rafałem jeździliśmy na kadrę Mazowsza, ale w lidze nie było sentymentów. Każdy z nas chciał pokazać drugiemu, kto jest lepszy. Później, gdy ja grałem już w Legii, również toczyliśmy boje. Po przyjściu „Wolaka” na Łazienkowską szybko jednak złapaliśmy dobry kontakt i dziś z tych dawnych czasów możemy się co najwyżej pośmiać!
Jak oceniasz swoje umiejętności? Jakie są Twoje atuty, a nad czym musisz jeszcze pracować?
- Nie ma takiej możliwości, żeby zaniedbać jakikolwiek element. Najlepiej jest, gdy zawodników oceniają ich trenerzy. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że mam pewne braki w szybkości i tężyźnie fizycznej. Nad szybkością cały czas pracuję, myślę, że już widać efekty. Nigdy nie będę jednak typem środkowego pomocnika bazującego na sile. Po prostu mam taką sylwetkę, która w pewien sposób określa mój styl gry. Staram się wykorzystywać spryt, mądrze się ustawiać i przede wszystkim dużo myśleć na boisku. Środkowy pomocnik musi być uniwersalny i zawsze mieć w głowie kilka rozwiązań akcji. Myślę, że mam dobre prostopadłe podanie, niezły przerzut i zmysł do gry kombinacyjnej. Ale to wszystko nieważne, bo i tak będę jeszcze lepszy.
W ostatnim czasie, za sprawą dobrej gry wychowanków Legii, media wręcz domagają się kolejnych utalentowanych piłkarzy z Akademii. Wiele wskazuje na to, że razem z Bartkiem Żurkiem I Olkiem Jagiełło będziecie stanowić kolejny „dopływ” świeżej krwi do pierwszego zespołu. Wasza trójka ma spore szanse, aby wyjechać zimą na obóz i pokazać się z bliska trenerowi Skorży. Jeśli tak się stanie, to czego należy się spodziewać po Dominiku Furmanie?
- Nie ma co gdybać. Jeśli pojadę na obóz, to będzie super i wykorzystam tę szansę. Wtedy miałbym możliwość pokazania się trenerowi przed dłuższy okres. Na pewno jak każdy młody zawodnik potrzebuję zaufania ze strony szkoleniowca. Od siebie gwarantuję walkę, ambicję i determinację. Gram jak potrafię najlepiej i liczę, że zostanie to nagrodzone.
Bierzesz pod uwagę wypożyczenie na rundę wiosenną? Czas mija, a doświadczenie w seniorskiej piłce jest na wagę złota…
- Nie ukrywam, że priorytetem jest dla mnie awans do pierwszego zespołu. Jeśli sztab szkoleniowy postanowi inaczej, to wtedy zastanowię się nad swoją sytuacją. Na dzień dzisiejszy cel jest jeden – gra w barwach Legii w Ekstraklasie. Czuję, że nadeszła pora na ten krok i jestem gotowy sprostać wyzwaniu. Takie wyzwanie to zresztą czysta przyjemność…
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.