News: Dominik Furman przed meczem z Lechią

Dominik Furman: Przegrywam rywalizację

Marcin Szymczyk

Źródło: weszlo.com

09.04.2014 12:42

(akt. 04.01.2019 13:51)

- Był u mnie ostatnio brat i mówił, że męczą go ludzie pytaniami, czemu nie gram i że ciągle im odpowiada takie magiczne słowo: aklimatyzacja. Nie mogę już tego słuchać, więc poprosiłem go, żeby po prostu mówił, że jestem słaby. I tak dokładnie jest: nie gram, bo z różnych względów jestem jeszcze za słaby. Najzwyczajniej w świecie, na tę chwilę przegrywam rywalizację. Zanim tu trafiłem, jak dowiedziałem się o Tuluzie, odpaliłem sobie na spokojnie w domu transfermarkt i patrzyłem, z kim przyszłoby mi walczyć o granie. No i te nazwiska na kolana nie rzuciły. Żeby było jasne: nie, że ja uważam się za Bóg wie kogo, natomiast jako osoba interesująca się piłką, nieźle kojarzyłem tylko Didota, a o wiele lepiej tych, którzy stąd odeszli, czyli Sissoko czy Capoue - opowiada w rozmowie z weszlo.com były zawodnik Legii Dominik Furman.

Akurat ci, którzy odeszli do Premier League byli lepsi niż twoi obecni rywale.


- Zgoda, nie mówię, że nie. Ale oni są nieważni, nie ma ich. Są za to tacy, którzy dla polskiego kibica znaczą niewiele, za to bardzo dobrze umieją grać w piłkę. Wyglądają na treningach lepiej ode mnie, są cwańsi, dlatego grają w meczach. Ja z kolei na treningach nigdy szczególnie się nie wyróżniałem, jestem takim "zawodnikiem meczowym" (śmiech). I wiesz, co, jeszcze jedna rzecz - ja zawsze najlepiej sobie radziłem, kiedy dobrze czułem się w otoczeniu, w którym przebywałem. Trochę czasu minie, nim będę się luźno kontaktował z resztą drużyny.


Brzmi to trochę tak, jakbyś przyznawał rację wszystkim tym, którzy po twoim transferze mówili i pisali, że Tuluza grubo przepłaciła.


- A przepłaciła?


Ty mi powiedz.


- Żeby zrozumieć, jak bardzo różni się granie u siebie w kraju od budowania swojej pozycji na Zachodzie, jest tylko jedno wyjście. Po prostu trzeba wyjechać i samemu się przekonać. W Polsce piszecie, że jestem przepłacony, a tutaj... Tutaj, tak po prawdzie, do końca nie wiem, co myślą dziennikarze. Nie znam jeszcze języka na tyle, by wziąć do ręki takie "L`Equipe", no i przede wszystkim nie zdążyłem rzucić się w oczy na tyle, by tam trafić.


Czyli jednak wychodzi na to, że z tą aklimatyzacją to jest coś na rzeczy. Że nie jest przereklamowana, jeśli można tak powiedzieć.


- Już mówiłem: nienawidzę tego słowa. Gadałem z chłopakami, którzy do Tuluzy przyszli latem. Też dostali czas, choć większość z nich ogarnia francuski, to ich pierwszy język. Może odrobinę trudniej miał Braithwaite, ale on, kurczę, świetnie nawija po angielsku.


Tęsknisz za Legią?


Czy tęsknię? Najbardziej na co dzień brakuje mi tego, że w Warszawie mieszkałem ponad siedem lat, zżyłem się z miastem, czułem, że stamtąd jestem, miałem swoje ulubione miejsca i znajomych. Żeby przenieść to na warunki Tuluzy, potrzebny jest czas. Dużo czasu. Tęsknię za Legią, tak samo jak tęsknię za pewnymi osobami. Często rozmawiam z Jackiem Magierą, wczoraj ostatni raz. Kibu pewnie niedługo mnie odwiedzi, a kiedy rozmawiałem z trenerem Urbanem, było mi mega miło, że mogłem mu za wszystko podziękować, bo to świetny człowiek i chyba każdy wie - bardzo dobry fachowiec, najlepszy z jakim pracowałem.


To na koniec, trochę z przekory. Pamiętam, że zabolała cię jedna odpowiedź prezesa Leśnodorskiego, który po twoim transferze odpowiadał w "Przeglądzie Sportowym" na pytania użytkowników Twittera. Powiedział wtedy między innymi, że gdybyś nie odszedł z Legii, miałbyś duże problemy z graniem i że mógłbyś być wypożyczony na przykład do Podbeskidzia.


- Mam nadzieję, że ktoś źle zrozumiał i źle napisał. Nie ma co dorabiać teorii.


Zapis całej rozmowy z Dominikiem Furmanem można przezcytać w serwisie weszlo.com

Polecamy

Komentarze (29)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.