Domyślne zdjęcie Legia.Net

Dragomir Okuka : Wspomnień kilka

Leszek Dawidowicz

Źródło:

20.10.2003 00:00

(akt. 30.12.2018 16:12)

Minęło już kilka miesięcy odkąd z Legią pożegnał się trener Dragomir Okuka. Odszedł bo tęsknił, uznał że w danej chwili z warszawską drużyną więcej już nie osiągnie. Dał szansę innym a sam wciąż szuka klubu który będzie w stanie zaspokoić jego sportowe ambicje. Teraz odpowiedzialność za zespół spoczywa na barkach Dariusza Kubickiego który radzi sobie z tym całkiem nieźle. My jednak postanowiliśmy jeszcze trochę powspominać i przypomnieć Wam zasłużonego dla legijnej piłki trenera. Dla jednych był to szok, dla innych coś co wisiało w powietrzu już od dłuższego czasu. Z pracą na Łazienkowskiej pożegnał się człowiek zwany, może trochę na wyrost, trenerem legendą. Był nim oczywiście Franciszek Smuda. W kontekście jego ewentualnych następców padało wiele znanych na ligowych stadionach nazwisk. Spośród szkoleniowców którzy stali się ofiarą prasowych spekulacji znaleźli się tacy którzy na potknięcie Smudy czekali już od dłuższego czasu. Jednak właściciel większościowego pakietu akcji w Legii, Andrzej Zarajczyk, ani myślał spojrzeć w ich kierunku. To musiał być ktoś spoza „układu” a ponieważ związany był on (Zarajczyk) niegdyś interesami, z krajami byłej Jugosławii postanowił ściągnąć po kogoś właśnie stamtąd. I w ten oto, może nieco uproszczony przeze mnie sposób, w Warszawie znalazł zatrudnienie Dragomir Okuka. Co ja tutaj robię? (z perspektywy czasu) Po zdobyciu mistrzostwa Okuka na pytanie dlaczego zdecydował się na pracę z Legią odpowiedział: - To była świetna okazja, by się wykazać. Wiadomo, że w Obiliciu rządził Arkan i potem zarzucano mi, że tylko dzięki niemu udało się wygrać ligę. Nikt nie chciał słuchać, że przed Okuką zatrudnił kilku trenerów i niczego nie osiągnęli. Po mnie aż do śmierci Arkana pracowało bodaj siedmiu i też im się nie udało. Najlepszym wynikiem była trzecia lokata. To mistrzostwo z Legią udowodniło, że chyba jednak znam się na tym, co robię. Poza tym Legia jest jedynym polskim klubem, w którym mógłbym pracować. O kibicach już wspominałem. Zespół gra w stolicy, znają go w całej Europie. Oczywiście Wisła też ma dobre podstawy, ale Warszawa to jednak Warszawa. Wszędzie dobrze ale z rodziną najlepiej Najbliżej Okuki znalazłem się na obozie w Solcu Kujawskim gdzie przyszło mi podglądać przygotowania jego drużyny do rundy rewanżowej sezonu 2002/03. Trzeba przyznać, że człowiek nazywany przez niektórych zawodników „fuehrem” potrafił sprawić, iż piłkarze kiedy akurat nie mieli treningu myśleli tylko o spaniu. - Tu nie zobaczysz imprezek jak z książki Kowalczyka. Patrz jak wyglądam, nie mam na nic siły - powiedział mi wtedy Darek Dudek. I faktycznie prawdziwy trening, w mniemaniu Serba, to ciężki trening. Za jego kadencji stawiano bardziej niż kiedykolwiek na przygotowanie siłowe. O tym czy słusznie można by dyskutować w nieskończoność gdyż zdania są podzielone. Jak Okuka zdobył mistrzostwo pisano, że jego drużyna osiągnęła to dzięki doskonałemu przygotowaniu kondycyjnemu. Kiedy mistrzostwa nie zdobył pojawiły się głosy, że „zajechał” swoich podopiecznych. Myślę, że już wtedy Drago wiedział, iż nie zostanie w Legii na kolejny sezon. Przez cały czas w rozmowach nie ukrywał, że bardzo tęskni za domem. W Warszawie mieszkał sam, daleko od rodziny ale świadomy jej problemów. Jego syn, Drazden akurat doznał poważnej kontuzji co jeszcze bardziej skupiało uwagę trenera na rodzinie i ewentualnym powrocie. W rozmowie z nami powiedział wtedy: - Kontrakt mam ważny do czerwca i nie wiadomo co będzie dalej. Jestem tu już dwa lata, a kiedy przychodziłem nie dawano mi szans na dłuższą pracę z tym zespołem. W Legii się ciężko pracuje, bo niezależnie od sytuacji w klubie wszyscy zawsze liczą na mistrzostwo i presja wyniku jest bardzo duża. Nie ukrywam że brakuje mi rodziców i rodziny ale na razie ciężko pracujemy żeby obronić mistrzowski tytuł i w czerwcu zdecyduję o dalszej przyszłości. Tęsknił ale uznał również, że wszystko co znajdowało się w zasięgu zespołu z Łazienkowskiej, on – Dragomir Okuka już zdobył: - Tu osiągnąłem wszystko. Zdobyłem mistrzostwo i puchar. Grałem w europejskich pucharach, w których moim zdaniem też nieźle się prezentowaliśmy. Tu można się dorobić Kiedy w klubie zmieniano prezesa dużo miejsca na łamach prasy poświęcano zarobkom trenera. - Są nawet zwolennicy podziękowania mu (Okuce – przyp. L.D.) za pracę. Prezes Edward Trylnik niedawno o mało nie spadł z krzesła, gdy dowiedział się, ile zarabia jego szkoleniowiec. Pensja selekcjonera reprezentacji to drobne w porównaniu z dochodami Okuki. Zarabia on około pięćdziesięciu tysięcy złotych miesięcznie netto! Do tego dodać trzeba premie za mecze. A zgodnie z nowym regulaminem, w bankrutującej Legii płacą nawet za remis na własnym boisku - pisano wówczas w „Superexpressie”. Kiedy zapytałem go o zarobki przyznał, że jest z nich bardzo zadowolony. Chciałem wiedzieć jak bardzo i czy jego zdaniem w Legii można się dorobić. Pamiętam, iż uśmiechnął się i stwierdził, że tak. Ale dodał, że dobry trener i zawodnik nigdy nie są drodzy, mało można płacić tylko słabym. Puściły mu nerwy W przeciwieństwie do Franciszka Smudy, Okuka nawet po przegranych meczach był opanowany. Spokojnie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Podczas jego pobytu w Warszawie miał miejsce tylko jeden wyjątek ale ten jak wiadomo zazwyczaj potwierdza regułę. Rzecz działa się na konferencji po meczu Legia – Odra (09-22-2002r.) w którym jak później autorytatywnie stwierdzono sędzia Fijarczyk nie dopatrzył się... czterech rzutów karnych (w tym 3 dla Legii). Trener przyszedł na konferencje wyraźnie poruszony zachowaniem arbitra ale wybuchnął dopiero wtedy kiedy jeden z żurnalistów zadał mu pytanie które nie wnikając w szczegóły było zupełnie nie na miejscu. Z jego ust posypały się wtedy, powszechnie używane w naszym kraju wulgaryzmy. Wspomnianego dziennikarza, który tego wieczora opuszczał w pośpiechu konferencję, uderzyło jednak bardziej to, że trener zwracał się do niego per „Ty”. Tak przynajmniej wynikało z notatki jaka następnego dnia ukazała się w jednej z gazet, było to o tyle dziwne, że zadając pytanie sam zwrócił się do opiekuna Legii po imieniu. Powrót - Szczerze mówiąc, trochę teraz żałuję, ale podjąłem taką decyzję i nie ma odwrotu. Kto wie, może kiedyś tutaj się jeszcze spotkamy. Zaczynam tęsknić za tym klubem, kibicami atmosferą. Całe 2,5 roku spędzone tutaj będę wspominał bardzo serdecznie. Ta wspaniała atmosfera, Ci kibice, to co oni robili dzisiaj i wcześniej było wspaniałe i na długo pozostanie w pamięci. Obserwując ich przez ten czas mogę stwierdzić, że są najlepsi w Polsce i jedni z najlepszych w Europie – powiedział Okuka po meczu z Partizanem który był jego oficjalnym pożegnaniem z Legią. Był szczęśliwy, wzruszony, honorowe miejsce na płocie zdobiła flaga z jego wizerunkiem. Zrozumiał, że tu nikt o nim nie zapomni gdyż wlał w serca kibiców wiele radości. Rozdział historii Legii z Dragomirem Okuką w roli głównej to przede wszystkim miłe wspomnienia do których zawsze będziemy wracać z przyjemnością... Zebrane tu fragmenty wypowiedzi i komentarze stanowią pierwszą część wspomnień o Dragomirze Okuce. Zostały wybrane z zasobów mojej pamięci w sposób nie chronologiczny i subiektywny ZAGRANICZNI TRENERZY W LEGII FRANTISZEK DEMBICKY (Czechosłowacja, marzec-listopad 1947) JANOS STEINER (Węgry, luty 1954 - grudzień 1955, mistrzostwo i Puchar Polski) STJEPAN BOBEK (Jugosławia - Chorwacja, kwiecień-grudzień 1959) VIRGIL POPESCU (Rumunia, styczeń 1964 - czerwiec 1965) JAROSLAV VEJVODA (Czechosłowacja, lipiec 1966 - czerwiec 1969, mistrzostwo i Puchar Polski oraz czerwiec 1973 - czerwiec 1975 - 112 meczów) DRAGOMIR OKUKA (Jugosławia - Serbia, marzec 2001 - czerwiec 2003, mistrzostwo Polski i Puchar Ligi, 3. i 4. miejsce w lidze - 99 meczów)

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.