Dziennikarze pomogli zbłąkanemu piłkarzowi
16.01.2008 13:12
Na pierwszy dzisiejszy trening spóźnił sie <b>Takesure Chinyama</b>. Napastnik z Zimbabwe mógł dotrzeć na zajęcia dzięki legijnym dziennikarzom przebywającym na zgrupowaniu w Esteponie. Mimo to, kara go nie ominęła. Po treningu musiał biegać przez pół godziny w deszczu i przy porywistym wietrze. Gdy piłkarze otworzyli dziś oczy, nie mogli uwierzyć, że są w ciepłej Hiszpanii.
Wczoraj temperatura oscylowała w granicach 20 st. C, zaś słoneczko zachęcało ich do wytężonej pracy. Dziś za oknami powitała ich szarówka. Z szyb spływały krople deszczu, zaś na zewnątrz hulał wiatr.
Ale legioniści nie przyjechali do Estepony na wypoczynek, tylko by szlifować swe umiejętności. Wszak od 23 lutego muszą być gotowi do walki z wawelskim smokiem o miano najlepszych w Polsce. Gdy piłkarze dotarli na boisko treningowe, przy recepcji stał mocno przestraszony Takesure Chinyama w towarzystwie Dicksona Choto. O ile "Skała z Zimbabwe" miał wolne z powodu kontuzji i nie musiał uczestniczyć w przedpołudniowych zajęciach, o tyle "Cienki" stał w dresie i dzierżył w dłoni buty piłkarskie. Na jego obliczu jawił się strach. Trzymając w rękach kartkę z numerami miejscowych taksówkarzy zastanawiał się, ile będzie musiał zapłacić za dojazd do kompleksu treningowego. Z pomocą przyszli mu polscy dziennikarze. Przedstawiciele Życia Warszawy, Faktu, Przeglądu Sportowego i Gazety Wyborczej zabrali ze soba do samochodu Afrykanina.
- Myślałem, że zbiórka jest o godz. 10., a nie 9.30 - tłumaczył Takesure. Gdy przybył na miejsce, jego koledzy już dawno biegali wokół boiska. Chinyama dołączył do nich dopiero, gdy trener Jan Urban zarządził zajęcia taktyczne. Piłkarze ćwiczyli grę z klepki i dośrodkowania. - Jeśli strzelicie piękna bramkę, kończymy trening - obiecał warszawski szkoleniowiec. Po kilku nieudanych akcjach stwierdził, że chyba się zagalopował w obietnicach. - Kiero zatelefonuje, żeby przesunęli o pół godziny obiad - żartował Urban. - Jest trenerze, strzeliliśmy - piłkarze błagalnie starali się wymusić na szkoleniowcu zakończenie treningu. - I to ma być piękna bramka? Do roboty - zagaonił zawodników Pan Jasio.
W końcu kolegów z opresji wybawił Martins Ekwueme i piłkarze mogli wsiadać do busów, by wrócić do H10 Estepona Palace. Nie wszystkim to jednak było dane. Za karę Chinyama musiał przez pół godziny biegać wokół boiska. I nie mógł urwać z tego czasu nawet sekundy, bo trenerzy Jan Urban i Jacek Magiera, do których dołączył Jose Antonio Vicuna rozpoczęli konkurs na liczbę strzałów w poprzeczkę. W Warszawie "Urbi" i "Magic" rywalizują o grubą kasę w siatkonogę, w Hiszpanii nie mają jednak milicyjnych barierek, które imitują siatkę. Pozostają im więc zawody na precyzję strzału.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.