Domyślne zdjęcie Legia.Net

Fani też mają dość protestu

Mariusz Ostrowski

Źródło: Życie Warszawy

07.08.2008 08:43

(akt. 20.12.2018 02:34)

Kibice Legii zamierzają w piątkowym meczu z Polonią ograniczyć swój protest. Nie będą znieważać właścicieli klubu. Jeśli to zrobią, będą mogli oczekiwać od zarządu zaproszenia do rozmów. - Podkreślamy, że warunkiem wyjściowym do wszelkich rozmów jest całkowite zaprzestanie wyzwisk pod adresem właścicieli i zarządu Klubu. Dopóki nie ustaną wulgaryzmy i obrażanie, dopóty nie będzie żadnych rozmów – napisał kilka dni temu zarząd KP Legia w liście otwartym do „ŻW”, będącym odpowiedzią na artykuł „Mamy dość tego protestu”. W artykule z 24 lipca zerwanie z wulgaryzmami ustawiliśmy na pierwszym miejscu wśród postulatów, które muszą spełnić fani stołecznej drużyny, jeśli chcą zakończyć spór z zarządem.
Wszystko wskazuje na to, że kibice dojrzeli do próby zakopania topora wojennego. Ustalili, że podczas piątkowego meczu derbowego z Polonią nie będą obrażać osób związanych z KP Legia. To pierwsza próba zaprzestania protestu w takiej formie. Fani od roku siedzą cicho na meczach, a podnoszą się sporadycznie – wyłącznie po to, by wyrazić swoją niechęć do właścicieli klubu. Piłkarze wychodzą z cienia Czy to oznacza koniec protestu? Do tego jeszcze daleka droga. Fani zespołu z Łazienkowskiej na meczu z Polonią nie będą obrażać właścicieli, ale nie będą też dopingować drużyny. Choć brak zorganizowanych śpiewów jest efektem konfliktu na linii kibice – zarząd, najbardziej cierpią piłkarze. Zawodnicy zniecierpliwieni jakimkolwiek brakiem poprawy tej sytuacji postanowili sami spotkać się wczoraj z kibicami i dowiedzieć się od nich o motywach protestu. – Nie wiedzieliśmy, o co chodzi, a przecież brak dopingu właśnie w nas bije najmocniej. Chcemy walczyć o najwyższe cele, a bez wsparcia fanów o to ciężko. Gdy gramy w ciszy, tracimy atut własnego boiska – mówi jeden z podopiecznych Jana Urbana, prosząc o zachowanie anonimowości.W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele wszystkich grup kibicowskich z Żylety oraz trzech zawodników stołecznego klubu. Punkt sporny – „Staruch” – Wszyscy jesteśmy już zmęczeni sytuacją, która od roku panuje na naszym stadionie. Dlatego postanowiliśmy, że podczas piątkowego meczu z Polonią przestaniemy obrażać właścicieli klubu. Chcielibyśmy posunąć się znacznie dalej i ponownie prowadzić doping, ale to nie zależy tylko od nas. Stawiamy jeden warunek. Na stadion musi zostać wpuszczony „Staruch”. To możliwe. Owszem, ma on dwuletni zakaz sądowy, ale po pierwsze – jest on nieprawomocny, po drugie – nie został wydany za udział w ubiegłorocznych awanturach w Wilnie, a za odpalenie racy podczas meczu z Wisłą Kraków w maju 2006 roku – argumentują kibice Legii. - Bez „Starucha” na stadionie nie będzie wulgaryzmów, ale nie będzie też dopingu – zapowiadają kibice. Protest kibiców na Łazienkowskiej przeszkadza już wszystkim. Nic dziwnego, że próby jego zakończenia podejmują kolejne osoby. „Kowal” wchodzi do gry – Patrząc na to, co się dzieje, nie mogłem siedzieć z założonymi rękami. Tak jak wszyscy chciałbym, by znów nasz stadion tętnił życiem, a mecze ubarwiały te fantastyczne oprawy, z których słynęli kibice Legii. Chciałbym podjąć się mediacji między zwaśnionymi stronami – mówi były piłkarz stołecznego klubu, ulubieniec kibiców Wojciech Kowalczyk. – Gdy tylko to zaproponowałem, zgłosiło się jeszcze kilku chętnych do załatwienia tej sprawy. Moi koledzy z założonej przez klub organizacji Legia Champions – Leszek Pisz, Jacek Zieliński i inni – podchwycili mój pomysł. Wszyscy mamy już dość wyzwisk pod adresem właścicieli klubu czy niepotrzebnych wypowiedzi działaczy dotyczących kibiców własnej drużyny. Chcemy, by tak jak za dawnych lat o tym, że przy Łazienkowskiej jest mecz, wiedzieli wszyscy w promieniu kilkunastu kilometrów od stadionu – kończy „Kowal”.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.