News: Komentarz: Szambo

Fatalna sytuacja w rezerwach

Marcin Szymczyk

Źródło: Legia.Net

27.09.2014 09:54

(akt. 21.12.2018 15:11)

Sytuacja jest na tyle zła, że czas przestać udawać, że wszystko jest w porządku i zacząć bić na alarm. I nie chodzi wcale o wyniki, bo te już dawno zeszły na drugi plan. Trener Jacek Magiera nie ma większego wpływu na zespół, gdyż skład na mecz „dwójki” w 80 procentach ustala trener Henning Berg. Efekt jest taki, ze najlepsi nie grają. Ci, którzy jeszcze rok temu byli określani mianem perełek, następców Ivicy Vrdoljaka czy Miroslava Radovicia, dziś się nie rozwijają, stoją w miejscu, są zdemotywowani i czekają na przerwę zimową i wypożyczenie do innego klubu.

O ile trener Henning Berg świetnie poukładał sobie sprawy w pierwszym zespole, gdzie jest znakomita atmosfera i wyniki, o tyle współpraca z zespołem rezerw istnieje tylko na papierze i ogranicza się do podania nazwisk graczy trenujących z jedynką, którzy mają wystąpić w meczu dwójki na wskazanych pozycjach, w danym przedziale czasowym. Wszystko byłoby w porządku, gdyby z jedynką trenowali faktycznie najlepsi z młodszych roczników. Jednak tak wcale nie jest. Mateusz Hołownia trafił na treningi pierwszego zespołu tylko dlatego, że kontuzjowany był Ronan, a potrzebny był lewy obrońca do gierek. To utalentowany chłopak, ale dziś nie miałby szans wygrać rywalizacji w rezerwach choćby z Norbertem Misiakiem. Jednak gra „Hołek”, bo musi. Również Łukasz Moneta raczej nie grałby z urzędu w pierwszym składzie rezerw, gdyż na obronie są lepsi, zaś w pomocy musiałby powalczyć o miejsce, ale ma pewny plac. Robert Bartczak z różnych powodów jest pod kreską z formą od początku roku. W pierwszym zespole trenuje często na prawej obronie, ale gdy schodzi do rezerw ma grać, jako napastnik lub ofensywny pomocnik. Dziś w rezerwach są lepsi od niego, ale nie ma to znaczenia.


W ten sposób zabito rywalizację, a przecież tylko ta jest gwarancją rozwoju. Jeszcze latem nie pozwolono odejść z klubu Michałowi Bajdurowi, Kamilowi Kurowskiemu, zatrzymano Grzegorza Tomasiewicza i kilku innych chłopaków, gdyż priorytetem był awans, który oni mieli zagwarantować. Dziś ci zawodnicy, mimo że na treningach są najlepsi, nie grają. Nie rozwijają się, zaś poziom demotywacji sięgnął zenitu. Każdy z graczy rezerw wie, że co by nie zrobili, w jakiej by formie nie byli, to i tak grać nie będą.  Piłkarze, którzy jeszcze nie tak dawno mieli być przyszłością naszego klubu, dziś są psychicznymi wrakami, ludźmi których trzeba odbudować tak mentalnie jak i sportowo.


Oczywiście trener Henning Berg ma prawo podporządkować zespół rezerw pierwszej drużynie i traktować go, jako pole do eksperymentów i poligon doświadczalny. Ale trzeba coś szybko zrobić z tymi chłopakami, którzy nie maja szans na grę i idą na zmarnowanie. Trudno mi też zrozumieć, dlaczego Norweg nie słucha podpowiedzi nikogo ze sztabu dwójki dotyczących tego, kto zasługuje na treningi z pierwszym zespołem, a kto nie. Tym bardziej, że nikt ze sztabu pierwszego zespołu nie ogląda meczów rezerw, nie chodzi na zajęcia drugiego zespołu, nie ogląda tych zawodników.


W tej całej sytuacji szkoda też trenera Jacka Magiery, którego wpływ na zespół jest minimalny, któremu odbiera się argumenty do dalszej motywacji zawodników. Przyjmuje na klatę ogromną krytykę swojej osoby, po co drugim meczu musi się wstydzić i tłumaczyć, nie mając wpływu na to, co się dzieje. W meczu z Radomiakiem mógł samemu obsadzić trzy pozycje – środkowego i prawego obrońcy oraz defensywnego pomocnika. I koniec, na tym rola się kończyła. Podobnie będzie dziś w Aleksandrowie Łódzkim. Schodzi ośmiu piłkarzy, których nie widział przez cały tydzień na oczy, nie przećwiczył z nimi schematów gry, stałych fragmentów - nic. Co gorsze o tym, kto schodzi często dowiaduje się na kilka godzin przed meczem, wtedy dzwoni po nocach do swoich zawodników i informuje, kto gra, a kto nie, kto trenuje, a kto ma dzień wolny. Przed meczem z Radomiakiem już w autokarze siedział Kamil Anczewski, ale tuż przed odjazdem dowiedział się, że jednak nie jedzie, bo w ostatniej chwili z jedynki zszedł Adam Ryczkowski i dla niego brakuje miejsca. To sytuacja jedna z wielu, która pokazuje, jaki bałagan zapanował w klubie, wynikający z braku jakiejkolwiek współpracy między sztabami szkoleniowymi pierwszego i drugiego zespołu.


Piłkarze już maja dość, nie wytrzymują takiej sytuacji. Zapewne wkrótce dość powie także trener Jacek Magiera – może wytrzyma do końca rundy, a może nie – trudno powiedzieć. W każdym razie jego następca nie będzie miał łatwiej, ba w obecnej sytuacji nie zostanie nim ktoś, kto ma jakiekolwiek ambicje. A najbardziej w tym wszystkim szkoda tych młodych chłopaków, którym przez wszystkie lata wmawiano, że są przyszłością klubu, a dziś postawiono na nich krzyżyk. A wielka szkoda, bo taki Tomasiewicz ma ogromny potencjał i pokazuje to za każdym razem, gdy pojawia się na boisku. Sytuacja jest zła i wymaga natychmiastowej poprawy. W przeciwnym razie na straty pójdzie wielu młodych ludzi, których Legia sama wyszkoliła w swojej akademii…

Polecamy

Komentarze (103)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.