Felieton: Rozmowa kwalifikacyjna
02.11.2010 21:13
Oczywiście niekiedy trudno od zawodnika oczekiwać pełnej szczerości, zwłaszcza wobec piłkarzy mających za sobą niedawne występy w ligach uznawanych powszechnie za lepsze od naszej, więc nawet kopacz z IQ poniżej jakichkolwiek norm przewidzianych w testach nie odpowie „bo nigdzie mnie nie chcą, mam dosyć siedzenia na trybunach, czy też bycia bezrobotnym”. Należy się raczej spodziewać dwóch następujących rodzajów odpowiedzi:
- Legia to wspaniały klub (pewien polski piłkarz użył ostatnio określenia „topowy”), ma nowoczesny stadion, wielkie tradycje i wspaniałych kibiców, zawsze chciałem grać w takim klubie itp.
- Legia to dobre miejsce do rozwoju kariery, mam zamiar pograć tu 2-3 lata, wypromować się i wyjechać do lepszej ligi, będę miał szansę zostać dostrzeżonym przez zachodnich skautów itp.
Po usłyszeniu odpowiedzi numer jeden należy powiedzieć piłkarzowi – dziękujemy, ale nie pasujesz do naszej koncepcji budowy zespołu, nie jesteś tym, kogo szukamy, życzymy powodzenia w innym klubie! Bo co oznacza taka odpowiedź (która zresztą zawsze bardzo podoba się kibicom) w praktyce?
a) „Jestem cienki jak ogon jamnika i podpisanie tu kontraktu to dla mnie złapanie Boga za nogi. W życiu nie znajdę się w lepszym klubie, nawet na trybunach.” Wniosek - po co Legii kolejny przeciętny ligowy kopacz?
b) „Może i coś potrafię, ale mi się nic nie chce. W lepszej lidze kazaliby mi ostro trenować, trzymać wagę, sportowo się prowadzić i takie tam duperele. A tu podpiszę kontrakt na parę lat, więcej w Polsce niż w Legii i tak mi nikt nie da i czy się stoi, czy się leży – pensja się należy. A jak wkurzę trenera opierdalaniem się i nawet na ławce nie będzie mnie już chciał widzieć, to się przecież nic nie stanie – pensji mi od tego nie ubędzie, a i wysiłku mniej. Zawsze też można być wiecznie kontuzjowanym, w końcu kto sprawdzi czy mnie coś naprawdę boli. Poza tym jak trener będzie za bardzo fikał, to się przegra parę spotkań i się go zwolni.” Wniosek - po co Legii kolejna święta krowa bez ambicji?
c) „Na piłce świat się nie kończy. Fajnie będzie się przenieść do stolicy – dużo fajnych knajp, dyskotek, kasyna, no i panienki, które przy zarobkach, jakie będę miał w Legii, będą mi z ręki jadły i nie tylko. Byle nie wpaść w oczy dziennikarzom w czasie imprezy. A jak nawet – to kto mnie wywali, przecież mam paroletni kontrakt w kieszeni. A że kondychy nie będzie? Nie szkodzi, przecież grać nie muszę – siedząc na trybunach dostanę tyle samo, a będzie więcej energii na nocne życie.” Wniosek – po co Legii kolejny imprezowicz zainteresowany zupełnie innym sportem niż futbol?
A co oznacza w praktyce odpowiedź numer dwa? „Będę ostro trenował, żeby szkoleniowiec wystawiał mnie w pierwszym składzie. Będę walczył na boisku i starał się pokazać, żeby zauważyli mnie menadżerowie z lepszych lig, żeby prasa pisała o mnie jak najlepiej. Będzie mi zależeć na wynikach drużyny, bo może uda się dzięki temu zagrać choć parę spotkań w pucharach z mocniejszymi rywalami, a gdy jestem z kraju o marnym poziomie piłkarskim – trafić do kadry narodowej. I za kilka lat wyjadę gdzieś, gdzie zapłacą mi trzy razy więcej, a poziom piłki jest nieporównywalny z polskim grajdołkiem.” To oznacza, że piłkarz ma ambicję, będzie starał się spożytkować swoje umiejętności dla drużyny, będzie chciał się rozwijać. Będzie mu po prostu zależało. I tylko z takim zawodnikiem – rzecz jasna po właściwym ocenieniu jego piłkarskich umiejętności, co w Legii też mocno szwankuje – dyrektor sportowy klubu powinien podpisać kontrakt.
Nie łudźmy się. Poziom, a przede wszystkim renoma polskiej ligi należą aktualnie do najniższych w Europie. Ktokolwiek tu gra, gra dlatego, że musi, że nie chcą go nigdzie indziej. Albo jest za słaby, albo zbyt leniwy, by grać w lepszej lidze. Polscy piłkarze wracają do Ekstraklasy dopiero wtedy, gdy naprawdę nie mają już wyjścia. Mięciela i Wichniarka nie chciano w Niemczech, Żurawski i Marcin Żewłakow wrócili z Cypru, Frankowski z USA, z usług Marcina Burkhardta rezygnowano w Szwecji i na Ukrainie, z Mili w Austrii i Norwegii, a z Vukovicia i Wawrzyniaka w Grecji. Ostatnio do Legii przymierzany jest niechciany w Belgii i Rosji Janczyk. Saganowski woli grać w przeciętnym klubie ligi greckiej, Michał Żewłakow w równie przeciętnym klubie tureckim, a Kosowski i Rasiak na Cyprze – byle nie w Polsce, nawet wieloletni kapitan Wisły Głowacki wyjechał do Turcji przy pierwszej nadarzającej się okazji. Wielu polskich piłkarzy decyduje się dogrywać do emerytury nawet w niższych ligach greckich, czy cypryjskich, bo poziom wysiłku i pieniądze prawie te same co w słabszych klubach Ekstraklasy, a miło, ciepło i ciśnienia na wynik nie ma. Dlatego nie ma się co łudzić – ktokolwiek będzie się wyróżniał w polskiej lidze i zwróci na siebie uwagę menadżerów z lepszych lig, będzie chciał stąd odejść. Jak nie uda mu się zostać sprzedanym za zgodą klubu jak Boruc czy Fabiański, to poczeka do końca kontraktu jak Mucha, zagrozi odejściem za darmo jak Roger, czy po prostu ucieknie jak Ouattara. Podobne koleje losu przeżywały inne czołowe kluby Ekstraklasy – Wisła z Błaszczykowskim, Żurawskim, Frankowskim, Głowackim, Marcelo, Uche, Kałużnym, Dudką czy Kokoszką, Dyskobolia z Rasiakiem, Milą i Niedzielanem, czy ostatnio Lech z Lewandowskim, Murawskim i Rengifo. Ale każdy z tych piłkarzy dał mnóstwo dobrego swojej drużynie prowadząc ją do sukcesów właśnie dlatego, że miał ambicję, że chciał się pokazać, że zależało mu na wypromowaniu się i wyjechaniu do lepszego świata. I tylko z takimi piłkarzami – ambitnymi, mającymi charakter i chęć rozwoju, należy podpisywać kontrakty. Bo bez ambicji i charakteru można być tylko tam, gdzie jesteśmy od lat – w czołówce polskiej ligi, ale zarazem w ogonie europejskiego futbolu.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.