Domyślne zdjęcie Legia.Net

Gdzie jest Arkan?

greesha

Źródło:

10.04.2002 00:00

(akt. 30.12.2018 18:20)

Legia walczy o mistrzostwo – jak zwykle. Ale już to, że wszelkie znaki na niebie i ziemi mówią, że je wywalczy - zwykłe nie jest. Ale nie mocujmy się z korkami od szampanów. Za wcześnie! Nie łudzę się, że nagle na rozpalone kibicowskie głowy przyjdzie opamiętanie i wszyscy na zawołanie wyzbędą się poczucia pychy i karygodnej pewności siebie. Ale faktem jest, że nie grzeszyli kibice Wisły i teraz to oni skręcają się ze złości, wysyłając listy gończe za Frankiem Smudą i jego fizjologiem.

Ostatnimi czasy zjawisko w Legii niespotykane - przegrywać mecz (nawet w 90 minucie) i wygrać, albo w najgorszym razie zremisować. Doszło do tego, że graniczy z nieprzyzwoitością być malkontentem. Bo nawet jak Legia przegrywa to wygrywa. Niepojęte. Co w poprzednich sezonach że chce im się chcieć. Nie dość, że Legia biega, to ma siłę to robić. Po meczu z Wisłą chłopcy z Łazienkowskiej sprawiali wrażenie, jakby mogli spokojnie „popykać” jeszcze jedną połówkę – wprzódy po gospodarsku udzieliwszy pierwszej pomocy zawodowcom z Krakowa. Skądś pojawiła się w Legii chęć do gry, zawziętość, wiara w swoje – skromne przecież – umiejętności.

Czyżby powiedzenie „Im gorzej, tym lepiej” miało w przypadku Legii zastosowanie? Ale przecież jak na Polskie warunki Legioniści to prawdziwe krezusy, a i w klubowych rurach chlupocze ciepła woda. Do sezonu przygotowywali się nie w Puszczy Kampinoskiej, ale nad Morzem Śródziemnym. Zdarzył się poślizg w wypłatach, ale na abonament za Cyfrę z pewnością starczyło, bez obawy. To co prawda życie ponad stan, ale jednak życie. Siano jest, a przecież niektórym tylko o to chodzi...

A może waleczna postawa i dobre wyniki to choćby w minimalnej części jednak pokłosie pracy Dragomira Okuki? Zauważam ze smutkiem, że temu szkoleniowcowi często odmawia się zasługi zmiany oblicza Legii. Przodują dziennikarze wypominający mistrzostwo Jugosławii z Arkanem za plecami. Tak jakby to miało jakieś znaczenie tu i teraz. Pokażcie mi tego Arkana na pięć kolejek przed końcem NASZEJ ligi, zwanej ekstraklasą. Mam wrażenie, że nawet u niektórych zawodników Legii pochwała trenera Okuki to zwykle bardzo dyplomatyczna wypowiedź z obowiązkowym mrugnięciem oka poza kadrem. Proszę o poprawienie, jeśli tylko ja mam takie odczucie.

Za Dragomirem Okuką stoją teraz poważne siły – wyniki i kibice. Jeszcze nie mistrzostwo Polski i jeszcze nie wszyscy kibice, ale zdaje się, że jednak mistrzostwo i większość kibiców. Po prostu dostali, czego chcieli – postulat :„niech przegrywają, byleby walczyli” został spełniony. Dostali więcej, bo Legia nie tylko walczy, ale i wygrywa. A duch Arkana niech smaży się w piekle, a nie błąka po redakcjach.

Zasługi Okuki warto podkreślać, choć mechanizm przemiany i tak pozostaje nieznany. Dalej nie wiemy co, jak i dlaczego. Ale z faktami się nie kłóćmy. Mentalnie jest dobrze. Za to piłkarsko dramatycznie. W przekroju polskiej ekstraklasy i tak jesteśmy wysoko, ale co to za pociecha. Czysto piłkarskie umiejętności naszych piłkarzy są poza zasięgiem kwalifikacji trenerskich nie tylko Okuki, ale i Fergussona. Więc błagam – wymawiając słowa „Liga Mistrzów” uśmiechajmy się dobrotliwie, żeby nikt przypadkiem nie pomyślał, że mówimy poważnie.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.