Domyślne zdjęcie Legia.Net

Gdzie ta obrona?

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

08.02.2008 08:01

(akt. 21.12.2018 06:20)

Dwa mecze i aż sześć goli straconych. To całkiem inaczej niż jesienią, kiedy legioniści stracili zaledwie siedem w siedemnastu spotkaniach. - Ale nie ma powodów do zmartwień. Wpłynęło na to wiele czynników - mówi trener <b>Jan Urban</b>. W pierwszym składzie, jaki wybiegnie na boisko w Grodzisku Wielkopolskim, nie należy spodziewać się zmian. Szkoleniowiec podzielił zespół na dwie części - pierwsza, to podstawowa jedenastka z jesieni, druga, to pozostali gracze.
- Ale na Groclinie na pewno nie zagramy w takim zestawieniu. Dlaczego? Bo Vuković będzie musiał pauzować - uśmiecha się Urban dodając już na poważnie. - Przecież oni jesienią prezentowali się nieźle. Ufam im i to zaufanie muszę pokazać. Urban uspokaja Przeciwko FC Kopenhaga (2:2) byli lepsi od rywali. Przedwczoraj, w starciu z Almerią (3:4), szczególnie przez pierwsze 25 minut, sprawiali wrażenie, jakby nie wiedzieli, co się dzieje na boisku. - Nie wiem dlaczego tak wyglądały te pierwsze minuty. To nie byliśmy my, snuliśmy się po boisku, nikt nie wychodził na pozycję, trzeba było grać górą. Gole, które straciliśmy w większości wynikały z przypadku, po rykoszecie. Inna sprawa, że rywale potrafili sytuacje wykorzystać. My nie. Z takich meczów musimy wyciągnąć jak najwięcej wniosków. Po to gra się z lepszymi od siebie - przyznaje Wojciech Szala, który wspólnie z Inakim Astizem tworzył parę stoperów. Hiszpan zagrał chyba najsłabsze spotkanie odkąd trafił na Łazienkowską. Przy każdej z trzech strzelonych przez Almerię bramek, kiedy on przebywał na boisku, można było mieć do niego pretensje. - Ja nie lubię szukać wymówek, ale zbyt długo jechaliśmy autokarem, prosto z niego wyszliśmy na rozgrzewkę, trzeba było o piętnaście minut opóźnić mecz. To też miało jakieś znaczenie. I murawa, bardzo dobrze przygotowana, ale i szybka. Potrzebowali trochę czasu, żeby się do niej dostosować. Tyle, że kiedy się przyzwyczaili, już było 0:2 - usprawiedliwia swoich piłkarzy Urban. Kiedy legioniści doszli do siebie, prezentowali się przyzwoicie, z pewnością nie gorzej, niż Almeria. - Szczególnie pierwszy kwadrans drugiej połowy. Nie tylko wyrównaliśmy, ale powinniśmy prowadzić - mówi Tomasz Kiełbowicz, który wraz z kolegami opuścił murawę po godzinie gry. "Szałach" wzmocnieniem Stołecznej drużynie pozostały do rozegrania jeszcze trzy mecze sparingowe - z Szachtarem Donieck, Realem Murcia i ze Zniczem Pruszków, już po powrocie do Warszawy. - I w nich zobaczymy już tych zawodników, których będę widział w podstawowym składzie. Nie będzie wielu zmian, trzy, może cztery w meczu. Wszystko będzie już robione pod kątem ligi - twierdzi trener Legii. Raczej nie należy spodziewać się nowych twarzy w drużynie. Do Warszawy nie trafi reprezentant RPA Bryce Moon, który brał udział w Pucharze Narodów Afryki. - Potrzebujemy napastnika. Ale kto teraz odda piłkarza, który strzelił kilkanaście bramek? Nikt. Chyba, że za bardzo duże pieniądze - mówi Urban. Największym wzmocnieniem legionistów powinien być powracający do zdrowia Sebastian Szałachowski. - Muszę z nim najpierw porozmawiać. Wiem, że dobrze się czuje, nic go nie boli. To cieszy - dodaje Urban. Obecność "Szałacha" daje trenerowi większe pole manewru, bo zawodnik może grać na prawej pomocy, w ataku, ale również na pozycji ofensywnego pomocnika, gdzie teraz pewne miejsce ma Piotr Giza.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.