Domyślne zdjęcie Legia.Net

Głos kibica

Redakcja

Źródło:

23.12.2007 18:12

(akt. 21.12.2018 12:33)

Postanowiłem napisać ripostę w sprawie artykułu z Gazety Wyborczej zatytułowanego Legia bez "Żylety" w którym to miesza się ultrasów z chuliganami. Już w pierwszych zdaniach jest sugestia, że na "Żyletę" chodzą tylko chuligani. Czy nie można było napisać czegoś w stylu: „… karę za chuliganów, którzy stanowią pewien procent publiczności na „Żylecie”…”? Myślę, że można było, ale zabrakło chęci - pisze w swoim felietonie wieloletni czytelnik Legia.Net, <b>Gheorghinho</b>. Zapraszamy do lektury treści artykułu, a także informujemy, że łamy naszego serwisu są otwarte dla wszystkich naszych czytelników.
Dlatego już po przeczytaniu pierwszych zdań śmiem twierdzić, że autor sugestywnie przedstawia określony punkt widzenia. Przytoczenie średniej frekwencji nie jest zgodne z prawdą. Nie znam dokładnych cyfr, ale mogę się założyć, że liczba widzów na meczach ligowych przekraczała średnio 8000. Nie jest uczciwym mieszać mecze ligowe z Pucharem Ekstraklasy i Pucharem Polski. Liga zawsze będzie się cieszyła dużo większym zainteresowaniem, niż wstępne fazy wspomnianych rozgrywek pucharowych. To się da zaobserwować chociażby na stadionie o najwyższej w sezonie frekwencji – w Poznaniu. Nie wierzę, że decydenci Legii zapomnieli, że na wiosnę przyjeżdżają do Warszawy znacznie atrakcyjniejsi przeciwnicy, niż gościli przy Łazienkowskiej jesienią. Korona, Lech i przede wszystkim Wisła przyciągnie z pewnością na stadion Legii komplet kibiców. Poza tym końcowa faza obu rozgrywek pucharowych będzie atrakcyjniejsza, niż w jesiennej odsłonie. Mecze o stawkę z lepszymi przeciwnikami w połączeniu z cieplejszymi dniami z pewnością przyciągną znacznie więcej, niż 300 kibiców. Te oczywiste fakty jakoś przemilcza zarówno prezes Legii, jak i autor. 2 mln zł, to duża kwota, ale w zestawieniu z co najmniej 360 mln to kwota zabawna... Stanowi zaledwie ok 0,5% kosztów inwestycji. Jednak mimo wszystko ma to być bardzo ważny argument na korzyść burzenia trzech trybun na raz. W tym miejscu wypada się zapytać co ma ITI do oszczędności miasta? Przecież to miasto płaci za przebudowę! ITI powinno się martwić o pieniądze klubu! Przecież ITI jest sponsorem Legii Warszawa - a nie sponsorem miasta Warszawy!!! ITI powinno się raczej zastanowić, czy klub nie straci na mniejszej liczbie widzów w rundzie wiosennej? Prezes Miklas to osoba bardzo inteligentna, potrafiąca liczyć i ocenić właściwie sytuację. Czyżby więc świadomie naginał fakty i chcąc dać prztyczka w nos protestującym kibicom? W artykule mamy także racje kibiców z „Żylety". Przedstawione są jednak w taki sposób, że nieświadomy sytuacji czytelnik traktować je może z pobłażaniem. Bo jak inaczej można je potraktować? To prezes klubu stara się zaoszczędzić pieniądze dla miasta wspaniałomyślnie rezygnując z zysku dla klubu, a kibice – chuligani jeszcze protestują? Jak ma to odebrać mieszkaniec Warszawy nie będący kibicem i nie znający sytuacji? Na koniec artykułu mamy do czynienia z usprawiedliwieniem działaczy. Chuliganom z „Żylety" należy się, bo przecież wyzywają właścicieli i pracowników klubu, którzy dbają o porządek na trybunach walcząc z chuliganami z trybuny otwartej wrzucając wszystkich do jednego worka. Tymczasem stawianie znaku równości między ultrasem a chuliganem, to tak, jak powiedzieć, że wszyscy Niemcy za czasów wojny należeli do gestapo… Nie każdy kibic z „Żylety" jest chuliganem! I to obojętnie, czy należy do ultras, innej grupy kibicowskiej czy jest też tzw kibicem niedzielnym. Nawiasem mówiąc ultrasi nie dostali zakazów za Wilno, lecz za odpalanie rac na trybunach... Propaganda godna czasów PRL… Na koniec chciałbym nadmienić, że nie zarabiam na życie pisząc teksty w popularnym dzienniku. Zdaję sobie sprawę, że w tym tekście poza rzeczowymi argumentami są domysły i nie ukrywam też, że momentami irytacja spowodowała komentarze i określenia z mojej strony. Mam jednak do nich prawo. Media mają opiniotwórczą działalność, więc spoczywa na nich odpowiedzialność. Ja odpowiadam na argumenty i skandaliczne sugestie zawarte w treści artykułu. Tekst świadomie antagonizuje obie strony konfliktu stając po jednej z nich. Oczywiście mógł być to także artykuł „na zamówienie" jednej ze stron, ale ponieważ nie mam na to żadnych dowodów – nie będę tak twierdził. Ocena działań zarządu nie była tu moją intencją, ale było nią ocenienie tekstu, który postawił w złym świetle zarówno kibiców, jak i zarząd klubu Legia Warszawa. Z treścią artykułu z Gazety Wyborczej można zapoznać się tutajAutor: Gheorghinho

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.