"Grosik" za groszem goni do Szwajcarii
13.02.2008 07:36
Szwajcarski FC Sion zwrócił się ponownie do Legii z ofertą kupna <b>Kamila Grosickiego</b>. Pomocnik warszawskiej drużyny, który ma już za sobą debiut w reprezentacji Polski, jest obserwowany przez działaczy szwajcarskiego klubu podczas zgrupowania Legii w Hiszpanii. - Jesteśmy w kontakcie z przedstawicielami FC Sion. Dostaliśmy kolejną ofertę, ale nie podjęliśmy jeszcze żadnej decyzji - przyznaje <b>Leszek Miklas</b> - prezes warszawskiego klubu. - Najbardziej zainteresowany odejściem jest sam zawodnik - dodaje Miklas. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że zarówno sztab szkoleniowy, jak i władze Legii nie zdawały sobie sprawy z wielkości bagażu problemów, jaki dźwiga na swoich plecach "Grosik" i powoli tracą do niego cierpliwość.
- Szansę, że Kamil odejdzie z Legii, oceniam na 50 proc. - mówi pośredniczący w rozmowach Mariusz Piekarski. Według naszych informacji prawdopodobieństwo jest znacznie większe. Cała sprawa powinna się wyjaśnić dziś lub jutro, bo zimowe okienko transferowe w Szwajcarii trwa do 15 lutego.
Pierwsza oferta w sprawie kupna Grosickiego wpłynęła do warszawskiego klubu ponad tydzień temu. Wówczas władze wicelidera ekstraklasy propozycję odrzuciły, odpowiadając, że "Grosik" nie jest na sprzedaż. W języku sportowej dyplomacji oznacza to, że proponowana cena jest zbyt niska. Obecnie Szwajcarzy znacznie ją podnieśli. Dlaczego Grosicki, który wraca powoli do wysokiej formy, miałby opuścić Polskę już w tym momencie, a nie na przykład po Euro 2008, na które ma szansę pojechać i wypromować się w Europie? - Nie oszukujmy się, liga szwajcarska zaliczana jest do średniej kategorii, a nasza Orange Ekstraklasa to niska półka. Przestańmy się łudzić, że z polskich klubów zawodnicy odchodzić będą do najsilniejszych klubów. To są jednostki, które i tak zazwyczaj wracają do kraju już po kilku miesiącach. Dlatego im szybciej zawodnik wyjedzie z kraju, tym lepiej dla niego. Na pewno Kamil mógłby szybciej dojrzeć za granicą - twierdzi Piekarski.
Niebagatelne znaczenie mają też zarobki, na które liczyć może zawodnik w Szwajcarii. Jak sam przyznał kilkakrotnie w wywiadach, ma on spore długi, na których spłacenie przy jego zarobkach (ok. 100 tys. euro rocznie) w Legii musiałby pracować kilka sezonów. - W polskiej lidze jest tylko kilku zawodników, którzy zarabiają 300 tys. euro rocznie. W Szwajcarii takie kwoty to standard. Ci najlepsi mogą liczyć nawet na milion euro - mówi Marek Citko, który w szwajcarskiej Super League spędził dwa sezony (FC Aarau i Yverdon-Sport). - To dobre miejsce, żeby się wyciszyć, zwłaszcza z problemami Kamila. Poza tym ze Szwajcarii jest znacznie bliżej do Francji czy Niemiec niż z Polski - przekonuje Marek Citko.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.