Domyślne zdjęcie Legia.Net

Grucha spotka się z Brylantem

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

12.09.2008 07:34

(akt. 19.12.2018 21:39)

Każdy z nich zdobywał z Legią mistrzostwo Polski, Bartosz Karwan nawet dwukrotnie. <b>Tomasz Sokołowski</b> jedną rundę musiał spędzić w rezerwach, przesunięty tam przez <b>Dariusza Wdowczyka</b>. Ten sam szkoleniowiec zaledwie po kilkunastu spotkaniach zrezygnował z <b>Marcina Chmiesta</b>. Z kolei Karwanowi nie pozwolił świętować z zespołem ostatniego tytułu mistrzowskiego, w 2006 roku, wysyłając go na mecz rezerw, a po sezonie z niego rezygnując. Tylko <b>Tomasz Mazurkiewicz</b> rozstał się z tym klubem w normalnych stosunkach, został wytransferowany za spore pieniądze (1 mln zł) do Aarhus.
- Pamiętam, że nawet dostałem premię za mistrzostwo w 2002 roku, choć rozegrałem trzy mecze. Było to kilkadziesiąt złotych, ale o mnie pamiętano. Nie powiem, zdziwiłem się - wspomina dzisiaj "Mazurek". On jednak do Warszawy nie przyjedzie, zostanie w Gdyni i wystąpi w meczu Młodej Ekstraklasy. - Szkoda, bo do Warszawy zawsze miło jest wracać. Zostało jeszcze kilka osób z moich czasów, jest kierownik Zawadzki. Ci ludzie zawsze byli dla mnie bardzo pomocni - wspomina Mazurkiewicz. A należy pamiętać jeszcze o Radosławie Wróblewskim, który po opuszczeniu Legii, także występował w Arce Gdynia. Niestety, teraz boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi. - Lekarze stwierdzili u niego problem z sercem, dlatego Radek musiał na razie dać sobie spokój z piłką - wyjaśniają koledzy. Każdy z wymienionych piłkarzy jest do tej pory pamiętany przy Łazienkowskiej. Najbardziej Karwan, w czym nie ma nic dziwnego, bo spędził tam osiem lat, jako piłkarz Legii pokonywał bramkarza Valencii i wprowadzał reprezentację Polski do mistrzostw świata w 2006 roku. Jutro przyjdzie mu na boisku rywalizować ze swoim przyjacielem, Wojciechem Szalą, kapitanem stołecznego zespołu. Na ławce trenerskiej Legii spotka innego bliskiego kolegę, Jacka Magierę. Wspólna znajomość tej trójki sięga jeszcze czasów gry w juniorach. - Mam nadzieję, że Grucha, czyli Bartek, sobie przy mnie nie pogra i nie obrazi się, jak kilka razy mocniej odczuje nasze starcia - uśmiecha się Szala, zwany także "Brylantem". Takie ksywki swoim kolegom nadał niegdyś właśnie Magiera, na cześć bohaterów z jednego z hitów polskiego kina "Chłopaki nie płaczą". - Ja byłem Brylantem, bo miałem długie włosy - wyjaśnia kapitan legionistów.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.