Domyślne zdjęcie Legia.Net

Grzegorz Piechna: Dobrze, że nie ma juz Ouattary

Redakcja

Źródło: Przegląd Sportowy

14.09.2007 12:51

(akt. 22.12.2018 05:32)

Obaj potrafią strzelać gole, o czym niejednokrotnie przekonywali. Dziś zagrają przeciwko sobie. <b>Bartłomiej Grzelak</b> wraca po kontuzji, a <b>Grzegorz Piechna</b> chce jako pierwszy pokonać <b>Jana Muchę</b>. Sezon 2005/2006 obaj wspominają bardzo dobrze. Grający jeszcze w Widzewie "Grzelu" z 20 golami na koncie został najlepszym strzelcem II ligi i awansował z zespołem do ekstraklasy. "Kiełbasa" jako zawodnik Kolportera został najlepszym snajperem najwyższej klasy rozgrywkowej, wbijając rywalom 21 goli.
Niewiele zabrakło, aby wspólnie tworzyli pierwszą linię kieleckiego klubu. - Pamiętam, jak Bartek przyjechał do Kielc na testy. Piłkarsko niczego mu nie brakowało, ale odpadł na badaniach wydolnościowych - wspomina Piechna. Mimo tego o swoim rywalu wypowiada się w samych superlatywach. - To silny zawodnik, bardzo dobrze grający tyłem do bramki. Potrafi zarówno stworzyć sytuację koledze, jak i sam wykorzystać zagranie partnera. Daj Boże, żeby ominęły go kontuzje, bo to piłkarz na miarę reprezentacji Polski - mówi. Z kolei legionista prorokuje, że kibice w naszym kraju jeszcze o Piechnie usłyszą. - Chyba wszyscy pamiętamy jego grę w Koronie. Imponował wówczas niesamowitym instynktem strzeleckim. Tylu goli przez przypadek nie da się zdobyć. Mam nadzieję, że jak najszybciej się obudzi. Oby jeszcze nie w spotkaniu z Legią - twierdzi napastnik warszawskiego klubu. Piechna wystąpił już w jednym meczu Widzewa, z Ruchem Chorzów (2:2), ale praktycznie z marszu, po jednym treningu. - I tak szczerze mówiąc myślałem, że będzie gorzej. Na razie nie mogę narzekać, brakowało tylko gola - mówi. Telewizyjny zapis tego spotkania pokazał, że należała mu się czerwona kartka. - Takie jest życie. Upiekło mi się - śmieje się Piechna. Grzelak w 6. kolejce pauzował z powodu kontuzji stawu barkowego, której doznał w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec (5:0). Do końca walczył, aby zagrać przeciwko Zagłębiu Lubin (2:0), ale w końcu podjął decyzję, że nie warto ryzykować. Szczególnie, że zbliżała się dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. - Jeśli jest się rozsądnym człowiekiem i profesjonalistą, to wiedząc, że nie jest się w stanie pomóc zespołowi na 100 procent, nie wychodzi się na boisko. Nie chciałem być hamulcowym. Teraz z każdym dniem jest lepiej, choć cały czas odczuwam skutki tego urazu. Na razie nie potrafię powiedzieć, kiedy będę na 100 procent zdrowy. Mimo tego jestem gotowy do gry i jeśli taka będzie wola trenera, jestem do jego dyspozycji. Jeśli dostanę szansę gry, zrobię wszystko, aby ją wykorzystać - wyjaśnia W trakcie wspomnianej przerwy w Widzewie doszło do zmiany szkoleniowca Michała Probierza zastąpił Marek Zub. - I choćby z tego powodu nie wiemy, czego się po rywalach spodziewać. Na pewno zawodnicy będą bardzo zmobilizowani. Część z nich będzie szczególnie chciała się wykazać. Przyszedł nowy trener, każdy rozpoczyna z białą kartką i będzie chciał jak najlepiej ją zapisać - mówi piłkarz Legii. Ze świadomości tego, że Legia nie wie, czego spodziewać się po nowym Widzewie, radości nie ukrywa Piechna. - I dobrze. Jak zagramy? Zobaczycie, Na pewno nie poddamy się bez walki. Trener miał tylko tydzień, ale dla niego to dobrze, że wziął zespół przed spotkaniem z Legią. Bo to dobry mecz dla nas i dla niego. Bo jak osiągniemy dobry wynik, będziemy wielcy, jak się nie uda, nikt nie będzie miał do nas pretensji - dodaje. Napastnik Widzewa nie ukrywa, że nigdy nie lubił grać przeciwko legionistom. Często wspomina starcia z Moussą Ouattarą, po których wiele czasu spędzał w gabinetach lekarskich. - Rzeczywiście, dobrze, że go już nie ma w polskiej lidze - śmieje się Piechna. - Trzeba przyznać, że trener Urban zrobił świetną robotę w tym klubie. Jestem pod wrażeniem wyników osiąganych przez Legię. Trzynaście goli strzelili, żadnego nie stracili. Fajnie by było, gdybym to ja pokonał Muchę - dodaje. Piechna wrócił do Polski po rocznym pobycie w Torpedo Moskwa, gdzie wystąpił tylko w siedmiu meczach. Nie brakowało głosów, iż to nie był zespół dla niego. "Kiełbasa" to idealny piłkarz do drużyn ustawionych ofensywnie, stwarzających wiele sytuacji podbramkowych, które właśnie on może wykorzystać. Czy takim zespołem jest Widzew? Wyniki na to nie wskazują. - Ale ten zespół ma wielu dobrych i przede wszystkim kreatywnych graczy w środku pola. W każdym z dotychczasowych spotkań stwarzał przynajmniej dwie stuprocentowe okazje, ale brakowało im egzekutora. I takim właśnie ma być Grzegorz - twierdzi Grzelak, który większość piłkarzy Widzewa zna bardzo dobrze. Występował w tym klubie przez półtora roku. - Z tym klubem zawsze będą związane miłe wspomnienia, jakiś sentyment pozostał. Czas spędzony w Łodzi wykorzystałem bardzo dobrze, stamtąd trafiłem najpierw do reprezentacji Polski, a potem do Legii. Ale to już przeszłość, skupiam się na teraźniejszości - dodaje. Wygrywając z Widzewem Legia zanotuje najlepszy początek sezonu ligowego w historii. Dotychczas wygrała wszystkie sześć spotkań - To na pewno nobilitacja i motywuje do jeszcze większej pracy. Każde rekordy cieszą, utwierdzają w przekonaniu, że jest się dobrym w tym, co się robi. My chyba jesteśmy, skoro wygrywamy - kończy legionista.

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.