Domyślne zdjęcie Legia.Net

Grzelak czy Mięciel? Oto jest pytanie

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy

02.10.2009 08:26

(akt. 17.12.2018 03:09)

Legia coraz rzadziej będzie grała trzema pomocnikami w środku pola. Zdrowi i w dobrej formie <b>Bartłomiej Grzelak</b> i <b>Marcin Mięciel</b> dają trenowi <b>Janowi Urbanowi</b> bardzo duże pole manewru na pozycji zawodnika, który łączy pierwszą i drugą linię. Pierwszy świetnie wypadł przeciwko Lechowi Poznań (2:0), drugi nie gorzej w starciu pucharowym z GKP Gorzów (2:0). Ale dopiero dzisiaj okaże się, czy szkoleniowiec będzie z nich mógł skorzystać w sobotnim starciu z Jagiellonią Białystok. Obaj mają problem z pachwiną. - Zobaczymy, jak będą się prezentowali na piątkowych zajęciach i wtedy podejmiemy decyzję - twierdzi szkoleniowiec wicemistrzów Polski.
- Jadę do Białegostoku, nie ma innego wyjścia. Skoro wróciłem już na boisko, to nie mam zamiaru znowu pauzować - mówi Grzelak. W tym tygodniu trenował indywidualnie, narzekał na mięsień przywodziciela. Ten sam, który wykluczył go przed trzema tygodniami z udziału w spotkaniu ze Śląskiem we Wrocławiu (0:0). - W czwartek tylko truchtałem, ale nie czułem bólu. To na pewno dobry prognostyk - dodaje. Gorzej sytuacja wygląda z Mięcielem. Nie dość, że także ma kłopot z przywodzicielem, to jeszcze naderwał mięsień dwugłowy uda. - Stało się to w pierwszej połowie spotkania w Gorzowie Wielkopolskim, podczas jednego ze sprintów. Ale wytrzymałem do końca meczu, chociaż musiałem uważać. Byłem na badaniu USG, wykazało niewielkie naderwanie. W piątek wyjdę normalnie na trening. Jeśli nie będzie bolało, jestem gotowy - mówi legionista. Z drugiej strony nie ma sensu ryzykować pogłębienia się urazu mając w perspektywie dwutygodniową przerwę na mecze reprezentacji Polski. Czyli czas, w którym spokojnie można uporać się z takimi dolegliwościami. Mięciel wracał na Łazienkowską, aby rozwiązać problemy Legii w ataku. Ale to piłkarz, który nigdy nie strzelał tak wielu goli, jak choćby Takesure Chinyama. On woli grać zespołowo, zawsze dostrzeże lepiej ustawionego partnera i stara mu się podać piłkę. A że to potrafi, widzieliśmy już kilka razy. Dlatego ofensywny pomocnik to dla niego optymalna pozycja. - Wygląda to lepiej, bo więcej razy jestem przy piłce - mówi. - Mogę ją przytrzymać, rozegrać. To musiałem robić będąc w Niemczech i wydaje mi się, że nieźle to wygląda. Zresztą Legia gra nieco inaczej niż choćby PAOK Saloniki, w którym byłem jedynym napastnikiem. Tam wszyscy grali na mnie, w Warszawie próbuje się raczej innych rozwiązań - dodaje. Podobne walory ma także Grzelak. On nie ukrywa, że pozycja, na jakiej grał przeciwko Lechowi Poznań, jest dla niego optymalna. Choć na takiego nie wygląda, jest silnym zawodnikiem, bardzo dobrze zbudowanym, ciężko go przepchnąć. Poziom tkanki tłuszczowej w jego organizmie wynosi zaledwie 4,5 procenta, czyli 3-krotnie mniej niż idealna norma. - Same mięśnie - uśmiech się zawodnik. - Rzeczywiście świetnie czuję się na tej pozycji. Daje mi o wiele więcej możliwości, mogę szybko się odwrócić, rozegrać, strzelić - dodaje. Kolejnym plusem takiego systemu taktycznego jest możliwość wymieniania się pozycjami z wysuniętym napastnikiem. Wystarczy zobaczyć, w jaki sposób legioniści zdobyli pierwszego gola w spotkaniu z Lechem. To Chinyama wybiegł z pierwszej linii aż na środek boiska, wyciągnął za sobą obrońców, zagrał do Grzelaka, który miał sporo miejsca i skutecznie wykończył akcję kolegi. - System, jakim gramy, na pewno jest ciężki dla obrońców przeciwnika. Bo jeśli atakujemy, ustawiamy się we dwóch w linii z defensorami rywala. Oni nigdy nie mogą być pewni, który z nas się cofnie, wspomoże pomocników. To na pewno element zaskoczenia - opisuje Mięciel. Autor: Adam Dawidziuk

Polecamy

Komentarze (11)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.