Grzelak: Kibice są różni
20.12.2006 08:10
- Podobało mi się zaangażowanie i zdeterminowanie klubu z Warszawy. Zagłębie Lubin miało dwa tygodnie, żeby się porozumieć ze mną i z Widzewem. Ale działacze z Lubina się targowali, nie chcieli przystać na warunki. Nie wiem, czy Legia rzeczywiście zapłaciła za mnie 600 tys. euro, ale to możliwe - mówi w wywiadzie dla Gazety Wyborczej <b>Bartłomiej Grzelak</b>, najnowszy nabytek Legii.
- W porównaniu z tym, co proponowało Zagłębie - 1,3 mln zł - to ogromna suma. Poza tym Legia zawsze walczy o mistrzostwo Polski, a mnie też na tym zależy. Chcę grać o najwyższe cele - dodaje Grzelak.
Działacze Zagłębia zarzucili Panu, że w ostatniej chwili zażądał Pan zwiększenia kontraktu, nawet o połowę...
- (śmiech) Czytałem taką wypowiedź prezesa Zagłębia Roberta Pietryszyna, ale to nieprawda. Powiem coś, chyba po raz pierwszy. W sprawie mojej gry w Lubinie rozmawiałem tylko i wyłącznie z trenerem Czesławem Michniewiczem. Nigdy nie zamieniłem słowa ani z prezesem Pietryszynem, ani z dyrektorem klubu Jakubem Jaroszem.
Może to więc sprawka Pana menedżera - Dragana Popovicia?
- Jeśli rzeczywiście to mój menedżer zażądał większej sumy, to niech
działacze Zagłębia nie zarzucają tego mi. Nie dzwoniłem do nich ani oni do mnie. Po prostu dostałem korzystniejszą ofertę z innego klubu. Legia potrzebowała dwóch dni, by załatwić transfer ze mną i z Widzewem.
Zbigniew Boniek namawiał Pana, by został Pan w Widzewie.
- Mieliśmy umowę, że w grudniu będę mógł zmienić klub, jeśli pojawi się dobra oferta. Tak się stało, a ja nie zmieniłem decyzji. Chciałem odejść do silniejszej drużyny. Pan Boniek rzeczywiście namawiał mnie do pozostania. Zresztą spodziewałem się tego, ale ja byłem już zdecydowany.
Czyta Pan fora kibiców w internecie? Wiele osób ma Panu za złe, że przenosi się Pan akurat do Legii, do klubu, którego kibice Widzewa nie darzą sympatią.
- Tak, czytam. Kibice są różni. Jedni znają się na piłce i rozumieją to, że piłkarz chce się rozwijać, spróbować czegoś innego i walczyć o wyższe cele. Oni pamiętają, co zrobiłem dla Widzewa. Ale są też inni. Tacy, którzy obrażają i wyzywają, tacy, którzy tylko szukają pretekstu, by wbić kij w mrowisko. Ale robią to anonimowo, w internecie. Zdecydowana większość z nich nie powiedziałaby mi tego w twarz.
Trener Widzewa Michał Probierz stwierdził, że już dawno był Pan myślami w innym klubie.
- Pan Probierz ma prawo do własnej opinii, ale nie muszę się z nią zgadzać. Zawsze chciałem grać jak najlepiej dla Widzewa, od pierwszego do ostatniego meczu. Oczywiście każdy ma lepsze i gorsze chwile. W drugiej lidze strzelałem dużo goli, w pierwszej już mniej, ale tak bywa. Zarzuty o tym, że przewróciło mi się w głowie, że chciałem się promować kosztem drużyny, są śmieszne i nieprawdziwe. Grałem tylko dla Widzewa. Być może czasami przesadzałem z indywidualnymi akcjami, ale taki już jestem, taki mam styl. Ale przecież dobra gra Widzewa byłaby dla mnie najlepszą promocją.
Poradzi Pan sobie w Legii? Presja jest tam większa niż w Łodzi.
- Do Widzewa trafiłem z małego Włocławka. I sobie poradziłem, a przecież Łódź ma ogromne piłkarskie tradycje. W Legii chcę się sprawdzić, bo to klub, który od pierwszej kolejki walczy o mistrzostwo. Chcę zobaczyć,jak jest w takiej drużynie.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.