Grzelak na razie przegrywa z Chinyamą
12.02.2008 08:52
Wiceprezes Legii <b>Mirosław Trzeciak</b> dał mu pół roku na udowodnienie, że jest wart 600 tys. euro, które właściciele klubu zapłacili za niego Widzewowi. Trener <b>Jan Urban</b> woli dzisiaj stawiać w ataku na <b>Takesure Chinyamę</b>, zaś jego na każdym kroku strofuje. Czy <b>Bartłomiej Grzelak</b> wiosną przekona do siebie wiceprezesa i szkoleniowca Legii? Poprzedni trener <b>Dariusz Wdowczyk</b> ściągnął na Łazienkowską Grzelaka, by strzelał gole dla Legii. Wiosną ubiegłego roku zdobył w lidze dwie bramki. Tyle samo jesienią za kadencji Jana Urbana. Czyli w sumie tyle, ile występując przez pół roku w zespole beniaminka ekstraklasy - Widzewie.
- Początek rundy jesiennej miałem niezły. Grałem, dwa razy zdobyłem zwycięskie dla drużyny bramki. Z optymizmem patrzyłem w przyszłość. Niestety, w meczu z Zagłębiem Sosnowiec doznałem kontuzji barku. Wróciłem na boisko za wcześnie, jeszcze nie w pełni zdrowy. Brakowało formy. Fizycznie też nie czułem się najlepiej - zdradza Grzelak.
Nie udawaj, że nie słyszysz
Podczas spotkań sparingowych na zgrupowaniu w Hiszpanii trener Urban wyraźnie stawia w ataku na Chinyamę. Grzelak wychodzi w drugim składzie z teoretycznie słabszymi piłkarzami. Gdy już jest na boisku, trener krytykuje go najbardziej ze wszystkich piłkarzy. Widać, że szkoleniowiec nie darzy go sympatią. Stwierdzenie: "Grzelu, nie udawaj, że mnie nie słyszysz" w wykonaniu Urbana, obrosło już legendą. - Nie jestem ślepy, nie mam zamiaru się oszukiwać. Wiem, dokąd to wszystko prowadzi. Do słabszej jedenastki nie trafiłem przecież za karę. Muszę ze zdwojoną siłą pracować, by udowodnić szkoleniowcowi, że należy mi się miejsce w pierwszym składzie. Niektóre sformułowania szkoleniowca kierowane pod moim adresem, rzeczywiście nie są przyjemne. Ale ja przyjmuję krytykę, jeśli oczywiście jest konstruktywna - dodaje napastnik Legii.
Cofnięty napastnik
Mimo wszystkich przeciwności losu, Grzelak prawdopodobnie wystąpi w pierwszym tegorocznym spotkaniu ekstraklasy z Groclinem. Rozgrywający Aleksandar Vuković pauzuje za nadmiar żółtych kartek. Nie wiadomo, czy do zdrowia powróci kontuzjowany w spotkaniu z Szachtarem Donieck pomocnik Martins Ekwueme. 27-letniemu Jurandowi, jak od niedawna nazywają go koledzy z drużyny, przypadnie więc rola cofniętego napastnika. Na takiej pozycji zagrał niemal 70 minut w spotkaniu z Ukraińcami. Stworzył sobie wiele sytuacji podbramkowych, raz trafił w słupek i zdobył jednego gola. - Po pierwsze to trener musi uznać, że zagrałem dobrze. Po drugie, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Mogę spisać się słabiej w drugim czy trzecim spotkaniu i będzie po mnie. W zeszłym roku mówiłem, że ta pozycja nie bardzo mi odpowiada. Ale jak się nie ma, co się lubi...
- Będę robił wszystko, aby z każdej powierzonej mi roli wywiązywać się jak najlepiej. Mam predyspozycje do tego, by grać jako wysunięty napastnik. Jeśli będę dobrze analizował swoją grę, swoje postępowanie na boisku i wyciągał wnioski po każdym spotkaniu, pewnie przekonam do siebie trenera Urbana - dodaje Grzelak.
Trener woli Chinyamę
Trener Urban konsekwentnie jednak stawia na razie na Chinyamę, który mimo kilkudziesięciu zmarnowanych sytuacji jesienią strzelił 10 goli. - Stwarzam sobie mniej sytuacji niż Takesure. Jego najlepszą piłkarską cechą jest łatwość w znajdowaniu sobie okazji do strzelenia bramki. Nie chcę jednak oceniać skuteczności jego czy mojej. Ale przyznam, że chciałbym mieć takiego nosa w polu karnym jak on - kończy Bartłomiej Grzelak.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.